Pages - Menu

wtorek, 27 grudnia 2011

W Grzegorzowym świecie

Święta, święta i po świętach... Jak co roku - szybko przyszły i równie szybko minęły. Tegoroczne święta były jednak dla mnie wyjątkowe... był z nami tato, który od końca września przebywa w szpitalu. Lepszego prezentu nie mogliśmy otrzymać.

Ostatnio rzadko pojawiałam się na blogu. Mnóstwo spraw się na siebie nałożyło, a czasu jakby mniej... Mam jednak nadzieję, że niebawem wszystko wróci do normy, chociaż łatwe to nie będzie, tym bardziej, że do naszej grzegorzowej rodziny dołączył Lucek...



...Lucek trafił do nas przed świętami. Miał wówczas 7 tygodni. Od tego czasu trochę urósł i przywiązał się do nas (my zresztą do niego też). A poza tym... to bez zmian - siusia gdzie popadnie i gryzie co tylko znajduje się w zasięgu jego pyszczka. Lucek jest więc panem demolką - przez wielkie P i D - którego ulubionym zajęciem jest rzucanie się na swoje odbicie w lustrze oraz lizanie szyb (gdyby ktoś potrzebował szybkiego mycia okien - Lucek chętnie to zrobi).

p.s. A tak w ogóle to elwika to teraz grzegorzowa

niedziela, 25 grudnia 2011

Rzeczywistość... to tylko iluzja


Wydawnictwo: Muza SA
Rok wydania: 2011
Liczba stron: 256

Uwielbiam Zafona.... Uwielbiam jego styl i sposób w jaki prowadzi swego czytelnika. Jego książki są dla mnie synonimem niezwykłej przygody, szalonych emocji oraz magicznego świata - pięknego i strasznego zarazem. Zafon jeszcze nigdy mnie nie zawiódł, nawet teraz. Bo choć Światła września nie stały się moją ulubioną książką, i tak uważam, że warto ją przeczytać...

Ale po kolei...

Światłach września trafiamy do Paryża. Jest rok 1936. Simone Sauvelle przeżywa ciężkie chwile po śmierci męża, który zostawił ją z dwójką dzieci i długami. Pozbawioną środków do życia rodzinę, bardzo szybko pochłania ubóstwo. Na szczęście z pomocą przychodzi sąsiad, dzięki któremu pani Swuvelle otrzymuje ciekawą ofertę pracy. Ma ona objąć posadę ochmistrzyni normandzkiej rezydencji Lazarusa Janna - wynalazcy i właściciela fabryki zabawek. Ów oferta przewiduje dobry zarobek, ale także - ku uciesze rodziny - możliwość zamieszkania w niewielkim białym domku na Cyplu. 

Przeprowadzając się do nowego miejsca, rodzina ma nadzieję na odnalezienie szczęścia i spokoju. I początkowo wydaje się, że ich marzenie zaczyna się spełniać... że lepiej nie mogli trafić. Odnajdują swój azyl, nawiązują przyjaźnie, a w przypadku Irene - córki pani Sauvelle - pojawiają się pierwsze podrywy serca. Z czasem jednak, kiedy lepiej poznają tajemniczego Lazarusa i jego rezydencję - zaczynają dostrzegać mroczne oblicze ich nowego świata. A kiedy dochodzi do dziwnego morderstwa młodej dziewczyny, na światło dzienne wychodzą skrywane od dawna tajemnice. Nagle okazuje się, że ich ukochane miejsce przestaje być piękne i bezpieczne, a rzeczywistość, do której już przywykli, miesza się z iluzją... z magią. Od tej pory nic już nie jest takie, jakie było.

W Światłach września - podobnie zresztą, jak w innych książkach Zafona - odnajdujemy wątek miłosny. Nie jest on jednak najważniejszy. Rodzące się uczucie jest czyste i bezbronne, co stawia je w kontraście do złych mocy, z którymi przychodzi zmierzyć się zakochanym. Charakterystyczna jest także dojrzałość owego uczucia, które choć trafia się nastolatkom, nie odrywa ich od ziemi, wręcz przeciwnie - sprawia, że są silniejsi i rozsądniejsi.

Akcja Świateł września jest bardzo dynamiczna - nieustannie coś się dzieje. Poza tym, niezwykle tu pięknie i klimatycznie (no ba!). Mimo to, nie można pozbyć się przeczucia, że... doskonale zna się zakończenie. Pojawiające się w książce wątki, nie do końca zaskakują - zwłaszcza kogoś, kto czytał wcześniejsze młodzieżówki Zafona. Sama historia też taka jakby... znana. 

sobota, 24 grudnia 2011

Świątecznie

O matko! To już święta?! - może nie uwierzycie, ale takie pytanie chodzi po mojej głowie nieustannie od kliku dni. Niesamowite, jak ten czas leci... Tyle się wydarzyło - złego i dobrego, choć mam wrażenie, że tego złego, jakby więcej. Cieszę się więc, że niedługo przyjdzie mi pożegnać się z bieżącym rokiem. Póki co, uciekam... 

...kuchnio przybywam - czynny udział w przygotowaniach świątecznych "trza" przecież kontynuować ;-)


Zdjęcie (z moją przeróbką) pochodzi ze strony sxc.hu

poniedziałek, 5 grudnia 2011

Zbliżają się święta i...

Jest AKCJA!

W związku z tym, że zbliżają się Święta Bożego Narodzenia i, niestety, nie wszyscy mają możliwość spędzania ich z rodziną, po raz drugi rusza akcja, zapoczątkowana przez moich internetowych znajomych. A mianowicie: akcja wysyłania kartek świątecznych do osób z Domu Pomocy Społecznej w Niegowie pod Warszawą. Są to osoby w różnym wieku i o różnym stopniu intelektualnej niepełnosprawności. Wszystkich zainteresowanych udziałem w akcji odsyłam TUTAJ - tam znajdziecie wszystkie potrzebne informacje. - Tak, tak... cały ten opis skopiowałam ze strony nakanapie.pl, żeby nie było.. ;-)


Informujcie o tym na swoich blogach i... wysyłajcie kartki, paczki i co tam jeszcze chcecie. Ja popieram i dołączam...

niedziela, 4 grudnia 2011

"Shirley" - po raz pierwszy w Polsce

Wydawnictwo: MG
Rok wydania: 2011
Liczba stron: 640

Shirley jest powieścią napisaną przez najstarszą z sióstr Bronte - Charlotte. Wydano ją w roku 1849. Przez lata uznawana była za gorszą "siostrę" wydanych wcześniej Dziwnych losów Jane Eyre. Jednak pomimo chłodnego przyjęcia i licznych niedoskonałości, wskazywanych przez krytyków, książka posiada całkiem spore grono miłośników, do którego od niedawna dołączają polscy czytelnicy. Od niedawna, gdyż dopiero teraz - po 162 latach - Shirley została przetłumaczona i wydana w naszym języku.

Akcja powieści rozgrywa się w XIX-wiecznej Anglii, a dokładniej - w hrabstwie Yorkshire w latach 1811/12. Tłem historii zaś są protesty Ludystów, strajkujących przeciw ściąganiu do fabryk włókienniczych nowoczesnych maszyn, pozbawiających ludzi pracy. Jednak ów tło, jest gdzieś jakby z boku. Tak naprawdę, autorka nie poświęca zbyt wiele czasu sytuacji robotników. Jej uwaga skupia się raczej wokół innych wydarzeń - losów dwóch kobiet: sieroty i bratanicy pastora - Caroline Helstone oraz zamożnej dziedziczki - Shirley Keeldar. Obie kobiety, choć połączone przyjaźnią, różnią się od siebie praktycznie wszystkim - wyglądem, charakterem i pozycją społeczną. Shirley jest dumna, odważna i pewna siebie. Caroline z kolei - nieśmiała, delikatna i skromna. Obie też, kochają tego samego mężczyznę - Roberta Moora, młodego przedsiębiorcę, którego fabryka popada w coraz większe problemy finansowe.

Caroline darzy Moora prawdziwym uczuciem... takim, jakim kobieta może obdarzyć mężczyznę. Jednak, zdając sobie sprawę z przepaści klasowej, jaka ich dzieli, ukrywa swoją miłość. Z czasem zaczyna wierzyć, że przyszłość jej ukochanego należy do Shirley, która jak podejrzewa - skradła Robertowi serce. Nie wie ona jednak, że Shirley kocha Roberta, a i owszem, ale... jak przyjaciela, jak brata. Nic więcej do niego nie czuje, tym bardziej, że jej serce należy do innego mężczyzny, którego - jak na tamte czasy - nie wypadało jej kochać. Sam Robert zaś zaczyna rozważać poślubienie Shirley, której majątek pomógłby mu stanąć pewnie na nogach.

***
Wszystko tutaj ma swój czas i miejsce, choć czasem wydaje się, że jest zupełnie inaczej. Idealny przykład to akcja powieści, która raz biegnie całkiem spokojnie i niespiesznie, by za chwilę mocno przyspieszyć. Sami bohaterowie zaś wydają się być niezwykle realni - żywi i prawdziwi. No i ten klimat... zachwycający klimat XIX-wiecznej Anglii, który przebija z każdej strony. Niestety odbiór książki utrudniają, i to dość skutecznie - licznie błędy, literówki. Zastanawiam się, czy tylko ja je wychwyciłam? I jeszcze jedno... opis z tyłu książki zdecydowanie zbyt wiele odkrywa.

p.s. Czy ktoś może mi wytłumaczyć, dlaczego ta książka nosi taki a nie inny tytuł? W końcu, Shirley nie jest tutaj główną bohaterką. A przynajmniej, nie jedyną.

sobota, 3 grudnia 2011

Poszukuję

Poszukuję książki Jerzego Rostkowskiego "Znikające miasta". Przeszukałam cały internet i du...a. Sprawa jest dość pilna i ważna jednocześnie, bo to na prezent dla babci... 

Książka wygląda tak:


Może mnie jakoś poratujecie?