Wydawnictwo: MG
Rok wydania: 2011
Liczba stron: 232
Rok wydania: 2011
Liczba stron: 232
Magdalena Starzycka - autorka książki - zabiera nas w daleką podróż przez lądy, morza, a nawet... przez wieki. Początkowo poznajemy młodego kupca Friedricha Steina, którego statek zostaje poważnie zniszczony przez piratów oraz gwałtowną burzę. Kiedy budzi się na brzegu morza - samotny i bez załogi - dostrzega niedaleko siebie człowieka, który w dużej mierze przyczynił się do poniesionych przez niego strat. Tym człowiekiem okazuje się być Jean Valbon - przywódca piratów. Ironia losu sprawia, że stają się oni kompanami, a z czasem... nawet przyjaciółmi.
Następnie z wieku XIX przenosimy się do czasów drugiej wojny światowej, gdzie poznajemy potomków Steina - rodzinę Beneszów. Ich życie pełne jest walki o przetrwanie w tych ciężkich czasach, w których przyszło im żyć. Poznajemy tutaj także, co prawda zaledwie epizodycznie, potomków pirata Jeana Valbon'a. I znów losy tych dwóch rodzin - na krótko, bo na krótko - wzajemnie się przeplatają.
Ostatni etap naszej wędrówki to wiek XXI. Trafiamy do Łodzi i poznajemy Aleksandrę Benesz, na którą niespodziewanie spada wiadomość o spadku po prapradziadku Friedrichu, o przygodach którego praktycznie nic nie wiedziała.
***
Przyznać muszę, że książka zupełnie mnie zadziwiła. Spodziewałam się wartkiej akcji pełnej pirackich okrzyków, a tymczasem... otrzymałam rzecz zgoła odmienną. Owszem, jest to opowieść przygodowa, a nawet trochę łotrzykowska - jak czytamy w opisie książki, ale raczej przyrównałabym ją do... sagi rodzinnej. Więcej i częściej towarzyszymy bowiem potomkom Friedricha, aniżeli jemu samemu. Więcej też dowiadujemy się o ich losach i przygodach.
Ciągłe przeskoki w czasie i niedomówienia, a szczególnie zaś swoistego rodzaju wykłady - wtrącenia, którymi autorka przerywa akcję, sprawiały że czytanie stawało się miejscami dość męczące i chaotyczne. Książka nie zachwyca i... nie porywa. Mimo wszystko Magdalena Starzycka ma u mnie ogromnego plusa za naprawdę świetny pomysł na książkę.
No proszę...a miałam straszną ochotę na tę książkę! Dzięki, że zaoszczędziłaś mój czas:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Dzięki za cynk. Skoro książka nie zachwyca, to sobie odpuszczę. Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńMnie tez osobiście drażnią przeskoki w czasie i w ogóle taki chaotyczny styl , dlatego i ja sobie odpuszczę tę pozycje.
OdpowiedzUsuńBardzo żałuję, że nie zachwyca, bo podobnie jak Isadora miałam na nią wielka ochotę. Jednak w tej sytuacji zdecydowanie z niej zrezygnuję - szkoda czasu.
OdpowiedzUsuńDziękuję za recenzję;)
Lubię takie "chaotyczne" książki, jakby były zbiorem krótkich tekstów nie mających ze sobą zbyt wiele wspólnego :) W wolnej chwili postaram się przeczytać...
OdpowiedzUsuńWątpię żebym przeczytała tą pozycję, zważywszy na to: "Ciągłe przeskoki w czasie i niedomówienia, a szczególnie zaś swoistego rodzaju wykłady - wtrącenia, którymi autorka przerywa akcję, sprawiały że czytanie stawało się miejscami dość męczące i chaotyczne."
OdpowiedzUsuń