Wydawnictwo: Świat Książki
Rok wydania: 2016
Liczba stron: 382
Zanim się pojawiłeś nie jest kolejnym mdłym romansidłem. Ta książka to coś więcej. Znacznie więcej. To przełamanie tabu niepełnosprawności. Poruszenie kwestii życia i śmierci - zwłaszcza śmierci. To opowieść o przyjaźni i miłości, o cierpieniu i o prawie do wyboru własnego losu. Książka zmusza do refleksji. Do zatrzymania się na chwilę i... docenienia tego, co się ma. Zanim się pojawiłeś przypomina, że nic nie jest tylko czarne lub tylko białe. Życie pełne jest kolorów pośrednich.
Louisa Clark jest ekscentryczną dzwudziestosześciolatką, która właśnie straciła pracę. Nie mając konkretnego pomysłu na siebie (i zbyt wielu możliwości), zatrudnia się jako opiekunka Willa Traynora. To nie jest praca jej marzeń, ale... przynajmniej dobrze płacą. Will z kolei, jeszcze do niedawna był ambitnym rekinem biznesu. Uwielbiał swoje życie, sporty ekstremalne i swobodę, jaką zapewniały mu pieniądze. Któregoś dnia jednak wszystko się zmienia. Will zostaje całkowicie sparaliżowany. Jego życie nie wydaje mu się już takie piękne i beztroskie, a błahe, pozbawione sensu i prywatności. Jego jedynym pragnieniem jest śmierć.
Początek ich znajomości nie jest łatwy. Lou nie bardzo wie, jak ma się odnaleźć w nowej sytuacji. Jak przekonać do siebie Willa. Jak tchnąć w niego nowe życie, zwłaszcza kiedy jej własne nie układa się najlepiej. Will oczywiście niczego jej nie ułatwia. Nie dopuszcza jej do siebie. Jest obojętny i zamknięty w sobie. Ale Lou się nie poddaje i z czasem ich znajomość nabiera kolorów. Coraz lepiej się dogadują. Dobrze czują się w swoim towarzystwie. Lou próbuje pokazać Willowi, że jego życie może być piękne. Może nadal być wartościowe. Chce mu udowodnić, że ma po co żyć. Will z kolei chce, aby Lou uwierzyła w siebie i rozwinęła skrzydła. Jego zdaniem, życie - jej życie, nie musi zamykać się w tej małej mieścinie.
Zanim się pojawiłeś czyta się niezwykle szybko (chociaż to wcale nie jest łatwa historia) i z wypiekami na twarzy - płacząc i śmiejąc się jednocześnie. Zarówno Lou, jak i Will są postaciami, których nie sposób nie polubić. Nie sposób też im nie kibicować. I nie ważne, że książka jest nieco przewidywalna, bo i tak trudno się od niej oderwać. No, a zakończenie... no cóż, zakończenie wbija w fotel.
Również najpierw był film, potem książka, co rzadko mi się zdarza, ale wybieram to drugie :)
OdpowiedzUsuńKsiążkę mam od roku na półce, przeczytała ją moja mama, babcia isiostra, ale ja boję się łez, które na pewno popłyną :)
OdpowiedzUsuń