Wydawnictwo: W.A.B
Rok wydania: 2010
Liczba stron: 420
Koło tej książki chodziłam bardzo długo. Czaiłam się i czaiłam, dotykałam i wąchałam. Niby przyciągala mnie swym opisem i okładką, a jednak... coś mnie powstrzymywało przed zakupem. I jak się okazało, przeczucie mnie nie myliło, bo kiedy w końcu się przełamałam i zaczęłam czytać - zawiodlam się.
Tytułową żoną jest 43-letnia Mary Gooch - kobieta bardzo otyła, samotna i zagubiona, pełna kompleksów, pozbawiona celu w życiu i zamknięta w sobie. Razem z mężem żyją raczej obok siebie (choć wciąż się kochają), dusząc w sobie swe pragnienia i smutki, żale i rozczarowania. Prawie w ogóle ze sobą nie rozmawiają. Każde z nich ma swój własny świat - azyl, w którym szczelnie się zamyka - choć wcale nie czują się tu dobrze. Wszystko to zmienia się jednak tuż przed ich 25 rocznicą ślubu, kiedy to pan Gooch... znika. Tak po prostu. Wydawać by się mogło, że to wydarzenie, pogrąży Mary. Że z jeszcze większą siłą rzuci się na jedzenie, że jeszcze szczelniej zamknie się w sobie i swym braku akceptacji. Ale nic takiego się nie dzieje! Mary nie zamierza rozpaczać, wręcz przeciwnie - po raz pierwszy w życiu postanawia działać. Nie czeka biernie - jak do tej pory - na to, co przyniesie los, ale wyrusza w podróż śladami męża.
Cel podróży Mary jest jasny - odnalezienie męża. Z czasem jednak odkrywamy, że ta podróż ma znacznie głębszy sens dla naszej bohaterki. Mary podąża w głąb swej utraconej duszy. Na nowo odkrywa siebie, swoją wrażliwość i pojmuje, że życie w ukryciu i próby oszukania rzeczywistości były niepotrzebnym ograniczeniem. Mary otwiera się na innych, których, czego wcześniej nie czyniła, dopuszcza do siebie. Mało tego, ma im wiele do zaoferowania. A "Ci inni" widzą w niej coś więcej niż grubą kobietę - pozwalają jej rozwinąć skrzydła, osiągnąć wewnętrzny spokój.
Postać Mary została bardzo starannie i dość ciekawie zbudowana. Nie sposób jej nie polubić, nawet kiedy widzimy jak bardzo, poprzez swoją wagę, ogranicza swego męża i własne małżeństwo. Pana Goocha, pomimo zniknięcia, też obdarzamy sympatią - za jego wrażliwość i miłość do Mary. Mimo to, książka, pomimo jakże ważnego przesłania, wydaje się być bardzo przewidywalna, a przez to nudnawa i jak dla mnie - zbyt rozlazła. Ponadto za dużo tutaj przychylnych nieznajomych i dobrych ludzi. Wielki dzięki autorce za zaoszczędzenie nam banalnego zakończenia - tego byłoby dla mnie już zbyt dużo.
Cel podróży Mary jest jasny - odnalezienie męża. Z czasem jednak odkrywamy, że ta podróż ma znacznie głębszy sens dla naszej bohaterki. Mary podąża w głąb swej utraconej duszy. Na nowo odkrywa siebie, swoją wrażliwość i pojmuje, że życie w ukryciu i próby oszukania rzeczywistości były niepotrzebnym ograniczeniem. Mary otwiera się na innych, których, czego wcześniej nie czyniła, dopuszcza do siebie. Mało tego, ma im wiele do zaoferowania. A "Ci inni" widzą w niej coś więcej niż grubą kobietę - pozwalają jej rozwinąć skrzydła, osiągnąć wewnętrzny spokój.
Postać Mary została bardzo starannie i dość ciekawie zbudowana. Nie sposób jej nie polubić, nawet kiedy widzimy jak bardzo, poprzez swoją wagę, ogranicza swego męża i własne małżeństwo. Pana Goocha, pomimo zniknięcia, też obdarzamy sympatią - za jego wrażliwość i miłość do Mary. Mimo to, książka, pomimo jakże ważnego przesłania, wydaje się być bardzo przewidywalna, a przez to nudnawa i jak dla mnie - zbyt rozlazła. Ponadto za dużo tutaj przychylnych nieznajomych i dobrych ludzi. Wielki dzięki autorce za zaoszczędzenie nam banalnego zakończenia - tego byłoby dla mnie już zbyt dużo.
Ciekawa recenzja :)
OdpowiedzUsuń