Te dwie niepozorne książeczki autorstwa Evžena Bočka, wywołały prawdziwą furorę na czeskim rynku wydawniczym. Niemal wszyscy, którzy je czytali twierdzą, że swą treścią bawią do łez. Niektórzy dodają, że w czasie czytania wręcz zwijali się ze śmiechu. Ja co prawda, ze śmiechu się nie zwijałam, płakać też nie płakałam, ale przyznaję - bardzo miło i całkiem wesoło spędziłam przy nich czas. Obie książki czytało mi się niezwykle lekko i przyjemnie. Polubiłam praktycznie wszystkich bohaterów, szczególnie zaś Franciszka Kostkę - czeskiego arystokratę oraz Józefa - kasztelana na zamku Kostka.
W pierwszym tomie poznajemy rodzinę Kostków: Franciszka, jego żonę Vivien i ich córkę - Marię, którzy po latach wracają z Ameryki do Czech - do kraju przodów, by zamieszkać w odzyskanej właśnie rodowej siedzibie, jaką jest zamek Kostka. Oczekiwania względem nowego życia - życia arystokratów mają wielkie. Zwłaszcza, że... nie śmierdzą groszem. Rzeczywistość jednak bardzo szybko sprowadza ich na ziemię. Ich nowy dom okazuje się mocno podupadający, a mieszkająca w nim trójka pracowników to dość ekscentryczni ludzie. Pani Cicha - kucharka i sprzątaczka, już od rana popija orzechówkę i dużo przeklina. Józef - kasztelan, nienawidzi muflonów (turystów) i pracy fizycznej. Pan Spock - łysiejący ogrodnik, jest niepoprawnym hipochondrykiem. Jak można przypuszczać, utrzymanie takiego zamku dużo kosztuje. Dla kogoś, kto nie ma pieniędzy jest to nie lada wyzwanie. Do pracy przecież Kostkowie nie pójdą. Lepiej więc zaprosić pracę do siebie, a właściwie to... turystów do zamku. Ale i to nie jest łatwe, zwłaszcza że na przeszkodzie stoi kasztelan, który fochem reaguje na każdą wzmiankę o turystach.
Wydawnictwo: Stara Szkoła
Rok wydania: 2016
Liczba stron: 218
Drugi tom jest bezpośrednim rozwinięciem karkołomnych wysiłków, jakich podjęła się rodzina Kostków, aby utrzymać zamek, siebie i trójkę pracowników. Co prawda, ci ostatni nieszczególnie cieszą się na oprowadzanie emerytów i wycieczek szkolnych, jednak odpowiednie wynagrodzenie i prozak (w przypadku pana Spocka) bywają silnymi argumentami. Podobnie, jak w I tomie, tak i tutaj - kłopotom nie ma końca. Źle jest, gdy turystów jest zbyt mało, ale niedobrze też, kiedy jest ich zbyt dużo. Tym bardziej, że wielu z nich kradnie co popadnie, w szczególności... papier toaletowy. Do tego demolują zamek i zapychają toalety. To szczególnie mocno irytuje pana tego całego przybytku - hrabiego Franciszka, który w swym skąpstwie wznosi się na wyżyny.
-----------------------------
Obie książki napisane są w formie pamiętnika, ich autorką jest "nasza" hrabianka Maria Kostka, która z całej tej osobliwej gromady, zdaje się być najrozsądniejszą. Pozostali bohaterowie są mocno przerysowani. Każdy z nich ma specyficzne cechy, które czynią go postacią komiczną i niezwykłą - jedyną w swoim rodzaju. Zarówno Ostatnia arystokratka, jak i Arystokratka w ukropie obfitują w komiczne gagi oraz absurdalne sytuacje budzące politowanie i śmiech. Na szczęście Evžen Boček nie popadł w przesadę, dzięki czemu jego powieści czyta się z przyjemnością. Ani przez chwilę nie czujemy się znużeni czy przytłoczeni tym jakże charakterystycznym czeskim humorem.
Chyba nigdy nie śmiałam się do łez przy książkach (płakanie to co innego;)). A że czeski humor kocham, to na te powieści mam wieeeeelką ochotę.
OdpowiedzUsuńJedną i drugą mam w planach :)
OdpowiedzUsuńNie miałam okazji jeszcze sięgnąć po czeską literaturę i nie ukrywam, że jestem ciekawa tego osławionego "czeskiego poczucia humoru". Może zacznę od tych książek :)
OdpowiedzUsuńJa również wcześniej nie czytałam niczego z czeskiej literatury. Cieszę się, że zdecydowałam się na te 2 książeczki, bo dzięki nim czuję się zachęcona do bliższego poznania czeskich pisarzy :)
UsuńPozdrawiam
Oba tytuły mam zapisane :)
OdpowiedzUsuńKurczę, mega najarana jestem na te książki
OdpowiedzUsuńi prawidłowo :) A tak poważnie, nie zastanawiaj się zbyt długo - wypożycz lub kup i czytaj, bo warto :)
Usuń