Wydawnictwo: Świat Książki
Rok wydania: 2016
Liczba stron: 234
Sięgając po te reportaże mniej więcej wiedziałam, czego mogę się spodziewać. Książka cieszyła się ogromnym zainteresowaniem, także docierały do mnie relacje i opinie innych. Poza tym, niektóre z tych reportaży udało mi się śledzić na bieżąco, kiedy poruszane były w telewizji. A mimo to, książka była dla mnie dużym wstrząsem. Ogromnym ciosem w serce, po którym ciężko mi się pozbierać. I nie wiem, co bardziej mnie przeraża - to, jak do tego w ogóle mogło dość? Czy raczej to - dlaczego odwracamy oczy, udając, że tego wszystkiego nie widzimy?
W zbiorze Polska odwraca oczy Justyna Kopińska powraca do bulwersujących spraw, którymi w ostatnich latach żyła cała Polska. Większość tych tekstów zwraca uwagę na całkowity brak odpowiedzialności za złe działania i równie złe decyzje. Kopińska obnaża niedoskonałości polskiego systemu prawnego. Pokazuje bezbronność jednostki wobec władzy, której opieszałość i absurdalność niszczą w człowieku wiarę w dobro i sprawiedliwość.
Reportaży jest w sumie 16, a wśród nich m.in. rozmowa z żoną Trynkiewicza, "metody wychowawcze" siostry Bernadetty, wymuszanie przez prezydenta Zduńskiej Woli łapówek od podwładnych w zamian za pracę czy sprawa gwałtu na tłumaczce ze szpitala w Elblągu. Wszystkie mocne, bardzo ciekawe i wciągające, a zarazem wstrząsające i skłaniające do refleksji - do zastanowienia się, w jakim świecie żyjemy i jakimi ludźmi się otaczamy.
Nie potrafię wskazać, który reportaż był dla mniej najtrudniejszy, najbardziej bulwersujący. Wszystkie bowiem zawierały fragmenty, które musiałam czytać po kilka razy, bo nie mogłam uwierzyć w to, co czytam:
Reportaży jest w sumie 16, a wśród nich m.in. rozmowa z żoną Trynkiewicza, "metody wychowawcze" siostry Bernadetty, wymuszanie przez prezydenta Zduńskiej Woli łapówek od podwładnych w zamian za pracę czy sprawa gwałtu na tłumaczce ze szpitala w Elblągu. Wszystkie mocne, bardzo ciekawe i wciągające, a zarazem wstrząsające i skłaniające do refleksji - do zastanowienia się, w jakim świecie żyjemy i jakimi ludźmi się otaczamy.
Nie potrafię wskazać, który reportaż był dla mniej najtrudniejszy, najbardziej bulwersujący. Wszystkie bowiem zawierały fragmenty, które musiałam czytać po kilka razy, bo nie mogłam uwierzyć w to, co czytam:
Mariusz nie jest psychopatą, ludzie nie biorą pod uwagę, że po pierwsze, te zabójstwa były dawno, a po drugie nie wiadomo, kim obecnie byłyby te dzieci. Może wyrosłyby na zabójców lub złodziei. Kto włóczy się samotnie przy rzece w wieku kilkunastu lat? To jest dopiero brak odpowiedzialności. (reportaż o Trynkiewiczu, s.18)
I dalej, w tym samym reportażu, czytamy: Według mnie w przypadku osiemdziesięciu procent molestowań i gwałtów ofiara sama jest sobie winna. Nikt mi nie wmówi, że jak dzieci idą samotnie do księdza na plebanie, to nie przeczuwają, że coś złego może się wydarzyć. Dzieci to nie są głupie owieczki. Przecież jak kobieta biegnie po lesie kabackim w legginsach lub czeka na autobus nocny pod wpływem alkoholu, to sama prosi się o gwałt. (s.18-19)
Statystyki w policji w ogóle odgrywają zbyt dużą rolę. Dochodzi do absurdów. Na przykład policjanci mają złe wyniki przestępstw korupcyjnych, nie wykryli żadnych ważnych spraw. Więc szukają na siłę. Raz znaleźli pijanego staruszka obok supermarketu. Chyba bezdomny człowiek. Obudzili go, a on wyjął banknot i wybełkotał: Panowie zostawcie mnie. Pewnie nawet nie był świadomy, co robi. Ale aresztowali go za próbę przekupstwa policjantów. (reportaż o statystykach w policji, s.62)
W ośrodku dzieci gwałciły się niemal codziennie. Długopisami, ołówkami, butelkami. I już nie będą żyć normalnie. Wszyscy przymykali oczy. Tak zwane dobre siostry, które tam pracowały, a które same bały się Bernadetty, nauczyciele, psycholodzy i inny. Nie wierzę, że nikt o tym nie wiedział. Po prostu ludzie nie chcą się mieszać. Nie wierzą, że potrafią coś zmienić. (reportaż o wychowankach siostry Bernadetty, s.156)
Funkcjonariuszka pytała, czy na pewno sama tego nie chciałam. Sugerowała, że zmyślam, bo ona krzyczałaby głośniej i pobiłaby gwałciciela. Tłumaczyłam, ze był zbyt silny, byłam przerażona, dostałam ataku padaczki. Ale te słowa jakby do niej nie docierały. Powtarzała, żebym nie opowiadała nic, czego nie jestem pewna na sto procent, no jeszcze oskarżę niewinnego człowieka. Wyraźnie sugerowała, że powinnam o tym zapomnieć,bo do sytuacji doszło w trakcie zabawy. (reportaż o gwałcie na tłumaczce z Elbląga, s.203)
Ogromnym plusem tej książki jest podejście Kopińskiej. Ona nie ocenia, nie upiększa i nie moralizuje. W sposób rzeczowy pokazuje prawdziwe historie, które dla wielu pozostają tematem tabu czy niewygodnymi prawdami. W swym dociekaniu prawdy nie opiera się na sensacji czy medialnym obrazie. Ona idzie dalej, drąży głębiej.
To nie jest łatwa książka. Nie czyta się jej lekko i przyjemnie. Czasem potrzebne są momenty odpoczynku - chwile na wzięcie głębszego oddechu. Ale... WARTO ją przeczytać. Zdecydowanie.
To nie jest łatwa książka. Nie czyta się jej lekko i przyjemnie. Czasem potrzebne są momenty odpoczynku - chwile na wzięcie głębszego oddechu. Ale... WARTO ją przeczytać. Zdecydowanie.
Nie dziwię się że ta książka zdobyła aż tyle nagród. Bardzo dobry zbiór reportaży, ja po pierwszym nie mogłam się pozbierać, nie mogłam uwierzyć, co wygadywała ta kobieta.
OdpowiedzUsuńZgadzam się! Kiedy czytałam wypowiedzi żony Trynkiewicza, byłam w totalnym szoku! Nie mogłam pojąć, jak kobieta wykształcona, która przeszła, co przeszła, może być taka bezwzględna wobec ofiar swego męża.
Usuń