Pages - Menu

czwartek, 7 stycznia 2016

Silne, ambitne i zdeterminowane... kobiety Janickiego.

Wydawnictwo: Znak
Rok wydania: 2015
Liczba stron: 384

O kobietach, które zbudowały Polskę wiemy bardzo niewiele. Ot tyle, że istniały, miały ojców, mężów i synów. Nawet daty ich urodzin czy śmierci, czy też to, jak wyglądały, jest niezwykle trudne a wręcz niemożliwe do ustalenia. Historia o nich milczy, bo to przecież nie one wyruszały na wojny i nie one zasiadały na tronach. Tymczasem każda z tych kobiet zasługuje na zainteresowanie, ponieważ były sprytnymi i inteligentnymi postaciami, które odegrały istotną rolę w sukcesach swych mężów. Na szczęście pojawił ktoś, kto tego zainteresowania im nie poskąpił.

Kamil Janicki, bo o nim mowa, w swojej najnowszej książce Żelazne damy przedstawia sylwetki czterech kobiet - Dobrawy, Ody, Emnildy i Ody Miśnieńskiej, które rządziły państwem Piastów, gdy Mieszko I i jego syn - Bolesław Chrobry dopiero tworzyli polską państwowość. Niby każda z nich była inna, każda przybyła do państwa Piastów w innym czasie i okolicznosciach, jednak było coś, co je łączyło - konsekwencja i upór w dążeniu do celu. I to wszelkimi sposobami - po trupach i bez skrupułów. Jednak, czy można się temu dziwić? Myślę, że nie, gdyż czasy, w których żyły, przepełnione były okrucieństwem i brutalnością. Każda z nich w młodości napatrzyła się na krwawe rządy swych ojców, którzy bezlitośnie mordowali wszelkich pretendentów do władzy. Wychowane na mniej lub bardziej znaczących dworach, politykę i dyplomację miały perfekcyjnie opanowane. Za mąż wydawane były w różnych okolicznościach, zazwyczaj nieszczęśliwych, i choć nie znały wcześniej swych przyszłych mężów, prędzej czy później zdobywały szacunek i pozycję, i to one rozdawały karty na piastowskim dworze. Nawiązywały odpowiednie sojusze i poszerzały granice. 

Książka nie jest publikacją naukową. Więcej tu przypuszczeń, aniżeli naukowo udowodnionych faktów ( sam Kamil Janicki pisze o tym w nocie autorskiej) mimo to, z każdą kolejną stroną zaczynamy podzielać hipotezy autora. Zatapiać się w dalszych - własnych dociekaniach i poszukiwaniach. Zaczynamy wierzyć, że te cztery kobiety nie były tylko i wyłącznie biernymi żonami i matkami. W końcu... nie od dziś wiadomo, że choć głową jest mężczyzna, to kobieta jest szyją, która tą głową kręci :-) 

Książkę czyta się przyjemnie i szybko - niczym pasjonującą powieść. Bardzo wyraźnie odczuwa się wielką pasję autora do historii. Aż zaczyna się żałować, że nie miało się takiego nauczyciela w szkole, który potrafi wyjść poza przyjęty kanon i naprawdę zainteresować tym, co choć tak bardzo odległe, jest ważne i istotne dla każdego z nas.

ps. Jedynym minusem Żelaznych dam są przypisy - mnóstwo przypisów, które moim zdaniem powinny pojawiać się na każdej stronie, pod tekstem, a nie na końcu książki. Podejrzewam, że większość nawet do nich nie zaglądała albo robiła to tylko na początku. Ciężko tak nieustannie przerzucać się na tył książki.

piątek, 1 stycznia 2016

Podróż życia


Wydawnictwo: W.A.B
Rok wydania: 2010
Liczba stron: 420

Koło tej książki chodziłam bardzo długo. Czaiłam się i czaiłam, dotykałam i wąchałam. Niby przyciągala mnie swym opisem i okładką, a jednak... coś mnie powstrzymywało przed zakupem. I jak się okazało, przeczucie mnie nie myliło, bo kiedy w końcu się przełamałam i zaczęłam czytać - zawiodlam się. 

Tytułową żoną jest 43-letnia Mary Gooch - kobieta bardzo otyła, samotna i zagubiona, pełna kompleksów, pozbawiona celu w życiu i zamknięta w sobie. Razem z mężem żyją raczej obok siebie (choć wciąż się kochają), dusząc w sobie swe pragnienia i smutki, żale i rozczarowania. Prawie w ogóle ze sobą nie rozmawiają. Każde z nich ma swój własny świat - azyl, w którym szczelnie się zamyka - choć wcale nie czują się tu dobrze. Wszystko to zmienia się jednak tuż przed ich 25 rocznicą ślubu, kiedy to pan Gooch... znika. Tak po prostu. Wydawać by się mogło, że to wydarzenie, pogrąży Mary. Że z jeszcze większą siłą rzuci się na jedzenie, że jeszcze szczelniej zamknie się w sobie i swym braku akceptacji. Ale nic takiego się nie dzieje! Mary nie zamierza rozpaczać, wręcz przeciwnie - po raz pierwszy w życiu postanawia działać. Nie czeka biernie - jak do tej pory -  na to, co przyniesie los, ale wyrusza w podróż śladami męża.

Cel podróży Mary jest jasny - odnalezienie męża. Z czasem jednak odkrywamy, że ta podróż ma znacznie głębszy sens dla naszej bohaterki. Mary podąża w głąb swej utraconej duszy. Na nowo odkrywa siebie, swoją wrażliwość i pojmuje, że życie w ukryciu i próby oszukania rzeczywistości były niepotrzebnym ograniczeniem. Mary otwiera się na innych, których, czego wcześniej nie czyniła, dopuszcza do siebie. Mało tego, ma im wiele do zaoferowania. A "Ci inni" widzą w niej coś więcej niż grubą kobietę - pozwalają jej rozwinąć skrzydła, osiągnąć wewnętrzny spokój. 

Postać Mary została bardzo starannie i dość ciekawie zbudowana. Nie sposób jej nie polubić, nawet kiedy widzimy jak bardzo, poprzez swoją wagę, ogranicza swego męża i własne małżeństwo. Pana Goocha, pomimo zniknięcia, też obdarzamy sympatią - za jego wrażliwość i miłość do Mary. Mimo to, książka, pomimo jakże ważnego przesłania, wydaje się być bardzo przewidywalna, a przez to nudnawa i jak dla mnie - zbyt rozlazła. Ponadto za dużo tutaj przychylnych nieznajomych i dobrych ludzi. Wielki dzięki autorce za zaoszczędzenie nam banalnego zakończenia - tego byłoby dla mnie już zbyt dużo.