Pages - Menu

sobota, 27 sierpnia 2011

Urlopuję

Przez najbliższy tydzień nie będzie mnie na blogu... Wyjeżdżam na urlop...


Spakowałam niemalże całą szafę i wiem, że zabieram zbyt wiele rzeczy, mimo to i tak się boję, że czegoś zapomnę... Też tak macie?

czwartek, 25 sierpnia 2011

Dwie odsłony Pawlikowskiej

Dziś trochę inaczej niż zwykle. Recenzyjnie, a i owszem, ale w roli głównej nie jedna a dwie książki... Beaty Pawlikowskiej - podróżniczki i autorki. Beata Pawlikowska to niepozorna blondynka, w której drzemie ogromna siła i równie ogromna ciekawość świata. O Pawlikowskiej powiedzieć można: niezwykle bogata kobieta, i nie chodzi tutaj o bogactwa materialne - choć tych pewnie jej nie brakuje - ale o wspomnienia, przeżycia i doświadczenia. 

Na pierwszy ogień idzie... Blondynka w Kambodży

Wydawnictwo: G+J
Rok wydania: 2011
Liczba stron: 93

Ta niewielka objętościowo książeczka jest zapisem podróży Pawlikowskiej do Kambodży - państwa leżącego w południowo-wschodniej Azji. Autorka zabiera nas do największej i jednocześnie najsłynniejszej świątyni - Angkor Wat oraz do małej rybackiej wioski, zbudowanej na jeziorze Tonle Sap, w której było wszystko - sklepy, bary, ogródki, a nawet szkoła i kościół. Brakowało tylko chodnika, ale nic w tym dziwnego w końcu pod progiem... chlupotała woda. Pawlikowska opisuje tutaj także historię Czerwonych Khamerów, czyli organizacji komunistycznej, która jak podają dane - odpowiada za śmierć ok. 25% obywateli swojego kraju. 

Blondynka w Kambodży napisana jest lekkim i przystępnym językiem, co sprawia, że czyta się ją wyjątkowo szybko. Dodatkowym plusem są odręczne rysunki autorki, okraszone fragmentami tekstu. Umieszczone w książeczce fotografie także przyciągają. Szkoda tylko, że zdjęcia te zostały zredukowane do tak małych rozmiarów, co wyraźnie ujmuje im uroku. Opisana przez Pawlikowską Kambodża... niestety nie zachwyca. Nie bardzo potrafię zrozumieć, jakie jest zadanie - jeśli tak mogę to określić - tej książeczki. Opisy są dość powierzchowne i z pewnością nie wyczerpują należycie tematu. Zbyt wielu nie dowiadujemy ani o Kambodży, ani o jej mieszkańcach czy ich zwyczajach - niestety. Pawlikowska serwuje nam kilka ciekawostek (fajnych i naprawdę ciekawych), ale nic poza tym.


Druga książka, a właściwie... książeczka to Blondynka na Tasmanii

Wydawnictwo: G+J
Rok wydania: 2011
Liczba stron: 125

Tym razem Pawlikowska zabiera nas do Tasmanii, wyspy u południowo-wschodnich wybrzeży kontynentu australijskiego, która charakteryzuje się pewną dzikością i różnorodnością. Tutaj niczego nie można być pewnym, a najbardziej to pogody, która potrafi zmienić się z minuty na minutę. Swoją tasmańską opowieść Pawlikowska rozpoczyna w zimnym Hobart - stolicy Tasmanii, gdzie odkrywa przed nami osobliwe zwyczaje jej mieszkańców - ludzi, jak i zwierząt. Autorka opowiada m.in. o zwariowanych wombatach, które na zadkach mają pancerz ze zgrubiałej skóry, o misiach koala, które nie zawsze są słodkie i takie "misiowate" oraz o diabłach tasmańskich, które w niczym nie przypominają włochatego bohatera z kreskówek Looney Tunes. W tej niewielkiej książeczce znalazły się także opisy niezwykłych (dla nas) roślin, takich jak niewyobrażalnie wysokie eukaliptusy oraz krzewy z ognisto czerwonymi szczotkowatymi kwiatami. 

Pawlikowska po raz kolejny zachwyciła mnie swoimi odręcznymi rysunkami, które uważam za naprawdę ciekawe uatrakcyjnienie 
tej niepozornej książeczki. W Blondynce na Tasmanii odnajdziemy ponadto wiele ciekawostek i krótkich lekcji historii, szkoda tylko, że... że cały czas są one dość powierzchowne, przez co odczuwa się pewien niedosyt.

A teraz małe podsumowanie...


Gdybym miała wskazać, która z tych książeczek bardziej do mnie przemówiła to... nie potrafiłabym tego zrobić. Blondynka w Kambodży napisana jest ciekawszym językiem, a do tego wydaje się być zabawniejsza. Z kolei, w Blondynce na Tasmanii odnaleźć można więcej historycznych ciekawostek - opisów, które umożliwiają nam lepsze poznanie konkretnego miejsca, w tym przypadku - Tasmanii. Mimo to, choć nie czuję się zachwycona czy oczarowana, bardzo chętnie przeczytałabym pozostałe dzienniki z serii Podróży Beaty Pawlikowskiej, tym bardziej, że nie zajmuje to zbyt wiele czasu.

środa, 24 sierpnia 2011

Niezwykła podróż po XIX-wiecznej Anglii

Wydawnictwo: Świat Książki
Rok wydania: 2011
Liczba stron: 574

Powieść Północ i Południe angielskiej pisarki Elizabeth Gaskell, opublikowana została w roku 1854. Początkowo ukazywała się ona w odcinkach w tygodniku "Household Words", którego redaktorem naczelnym był sam Karol Dickens. Początkowo także powieść nosiła tytuł Margaret Hale, jednak pod naciskiem wydawcy, Elizabeth Gaskell zdecydowała się na jego zmianę. 

Książka ukazuje wyraźny kontrast między życiem w przemysłowej i robotniczej, północnej Anglii a zamożnym i rolniczym południem. Kontrast ten śmiało nazwać można głównym tematem książki, chociaż... niezwykle istotny jest tutaj także motyw konfliktu wartości pomiędzy piękną córką ubogiego pastora (później nauczyciela) - Margaret Hale a silnym i pewnym siebie przemysłowcem - Johnem Thorntonem. Po raz pierwszy spotykają się oni w Milton - zadymionym i brudnym mieście, do którego Margaret przeniosła się wraz z rodzicami. Miasto to nie wywarło dobrego wrażenia na pannie Hale, wręcz przeciwnie - wywoływało jej niechęć i przygnębienie. Milton odkryło przed nią świat, którego wcześniej nie znała i którego zupełnie nie rozumiała. Ta nowa rzeczywistość przepełniona była biedą, chorobami i śmiercią, a także - nieustannym wiązaniem końca z końcem. Wrodzona wrażliwość Margaret na ludzką niedolę była powodem owego konfliktu z panem Thorntonem, który uważał, że najważniejsze są prawa ekonomi, a ludzie są biedni ponieważ są niezaradni życiowo i leniwi. Jednak, gdy w fabryce Thorntona wybucha strajk, Margaret staje po jego stronie. On sam zaś, pod jej wpływem, nie tyle łagodnieje co otwiera się na ludzką krzywdę. 


Północ i Południe - najprościej rzecz ujmując - jest romansem, a przynajmniej do takiego gatunku książka ta jest zaliczana. Mimo to, nie sposób odnaleźć tutaj jakiekolwiek opisy miłosnych uniesień. Akcja powieści toczy się spokojnie i bez pośpiechu. Wszystko ma swój czas i miejsce. Autorka skupia się głównie na przemyśleniach swoich bohaterów, na ich rozmowach. 


Książka napisana jest językiem typowym dla tamtego okresu jednak to wcale nie utrudnia jej odbioru. Północ i Południe naprawdę wciąga i zachwyca. Podobnie zresztą jest z bohaterami, którym trudno odmówić ciekawej osobowości. Wystarczy spojrzeć na Margaret, która jest nie tylko odważna i mówi to co myśli, ale także - doskonale zna swoją wartość, dzięki czemu nie odczuwa pustej potrzeby zabiegania o czyjeś względy.


Północ i Południe dosyć długo "kazało" nam na siebie czekać. W Polsce po raz pierwszy książka ukazała się w roku 1873, na łamach "Tygodnika Ilustrowanego", który drukował ją w odcinkach. Później, w roku 2009 fragmenty książki ukazywały się także w czasopiśmie "Bluszcz". Dopiero w tym roku na polskim rynku wydawniczym, Północ i Południe ukazało się w formie książki (Wydawnictwo Elipsa), choć powieść podzielona została (nie wiedzieć czemu) na II tomy. Pierwszy został wydany w czerwcu, a na drugi... trzeba jeszcze trochę poczekać. Chociaż, czekać wcale nie trzeba, zwłaszcza, że Świat Książki wydał właśnie Północ i Południe - w całości i w przekładzie p. Katarzyny Kwiatkowskiej.


Na koniec warto dodać jeszcze, że książka doczekała się ekranizacji. W 2004 roku stacja BBC rozpoczęła emisję serialu opartego na powieści Elizabeth Gaskell. Jak można się domyślać - serial cieszył się ogromną popularnością. Wystarczy dobrze przeszukać internet, by już dziś zapoznać się z tymi niezwykłymi bohaterami. Warto jednak pamiętać, że serial to nie książka.

Polecam! Jestem pewna, że każdy odnajdzie tutaj coś dla siebie.

***
Pani Katarzynie Kwiatkowskiej jeszcze raz BARDZO dziękuję za możliwość przeczytania książki.

wtorek, 23 sierpnia 2011

Nowe nabytki, czyli... mały stos


Od góry...
Manuskrypty z Qumran Jones Vendyl - od Świata Książki

Dziwne losy Jane Eyre Charlotte Bronte - wypożyczone z niezwykle boooogatej domowej biblioteczki
Dziewczyny wojenne Łukasz Modelski - od wydawnictwa Znak

niedziela, 14 sierpnia 2011

Ludobójca czy bohater...?

Wydawnictwo: Literackie
Rok wydania: 2011
Liczba stron: 432


Książki poruszające temat II wojny światowej są dla mnie niezwykle ważne. Bardzo lubię po nie sięgać, chociaż... często wywołują one u mnie oburzenie i niedowierzanie. Zazwyczaj wybieram te, które przedstawiają Holocaust i eksterminację Żydów. Zazwyczaj także "stoję" po stronie ofiary, tzn. oczami ofiary "oglądam" wojenną rzeczywistość - przeżywam historię, której tak naprawdę nigdy nie chciałabym przeżyć. Jak dotąd, nie miałam okazji poznania historii II wojny światowej z punktu widzenia kata i oprawcy. Nie czytałam żadnych wspomnień ani pamiętników tych, którzy zabijali i niszczyli w imię... czystości rasy. Nazista i fryzjer jest więc moim pierwszym niemieckim - że tak to określę - spojrzeniem na wojnę i na Żydów.


Bohater powieści Edgara Hilsenratha nazywa się Maks Schulz i jest Niemcem. Czystym rasowo, chociaż... swym wyglądem przypomina raczej Żyda. Maks ma defekt mózgu jednak udaje mu się skończyć szkołę, w czym zresztą niemały udział ma jego najlepszy przyjaciel Icek Finkelstein - Żyd. Kiedy oboje postanawiają zostać fryzjerami, ojciec Icka - Chaim Finkelstein - przyjmuje ich do swojego salonu na nauki. Maks bardzo lubi swojego przyjaciela oraz jego rodzinę. Chodzi z nimi do synagogi, wspólnie z nimi się modli i obchodzi ich tradycyjne, żydowskie święta. Kiedy jednak wybucha wojna, Maks bardzo się zmienia. Zaczyna nienawidzić Żydów i wszystkiego co żydowskie, a co więcej - wstępuje w szeregi SS.


Jako nazista Maks Schulz dokonuje masowych egzekucji na Żydach. Czuje, że musi ich zabijać aby udowodnić swoim kolegom, że jest Niemcem, pomimo swego żydowskiego wyglądu. I choć jest tylko płotką - mało znaczącym oberscharfuhrerem - lista jego ofiar jest bardzo długa. Kiedy wojna się kończy, Maks wie, że nie jest bezpieczny... że musi się ukrywać. W końcu, w oczach świata jest ludobójcą - człowiekiem, który powinien ponieść karę za swe czyny. 


Uciekając przed sprawiedliwością, Maks Schulz postanawia "wejść do paszczy lwa", tzn. wyjeżdża do Palestyny, gdzie niedaleko Tel-Awiwu pracuje jako fryzjer. Jednak co ważne, nie jest już Maksem Schulzem - ludobójcą. Teraz jest Ickiem Finkelsteinem - ofiarą nazizmu. Podszywając się pod swojego przyjaciela zostaje izraelskim żołnierzem, walczy z Arabami oraz z okupującymi palestyńskie ziemie Anglikami. Zostaje nawet okrzyknięty bohaterem narodowym porównywanym do Judy Machabeusza.


Nazista i fryzjer to bez wątpienia szokująca powieść, w której trudno doszukać się odpowiedzi na pytanie - kim tak naprawdę jest główny bohater? Nazistą czy może bojownikiem walczącym o Izrael? A może jest jednym i drugim w równym stopniu? Jednak... czy to możliwe?


Książkę czyta się dobrze na co duży wpływ ma z pewnością jej gawędziarski styl. Polecam.

poniedziałek, 8 sierpnia 2011

Z przymrużeniem oka o... piratach

Wydawnictwo: MG
Rok wydania: 2011
Liczba stron: 232

Magdalena Starzycka - autorka książki - zabiera nas w daleką podróż przez lądy, morza, a nawet... przez wieki. Początkowo poznajemy młodego kupca Friedricha Steina, którego statek zostaje poważnie zniszczony przez piratów oraz gwałtowną burzę. Kiedy budzi się na brzegu morza - samotny i bez załogi - dostrzega niedaleko siebie człowieka, który w dużej mierze przyczynił się do poniesionych przez niego strat. Tym człowiekiem okazuje się być Jean Valbon - przywódca piratów. Ironia losu sprawia, że stają się oni kompanami, a z czasem... nawet przyjaciółmi.


Następnie z wieku XIX przenosimy się do czasów drugiej wojny światowej, gdzie poznajemy potomków Steina - rodzinę Beneszów. Ich życie pełne jest walki o przetrwanie w tych ciężkich czasach, w których przyszło im żyć. Poznajemy tutaj także, co prawda zaledwie epizodycznie, potomków pirata Jeana Valbon'a. I znów losy tych dwóch rodzin - na krótko, bo na krótko - wzajemnie się przeplatają. 


Ostatni etap naszej wędrówki to wiek XXI. Trafiamy do Łodzi i poznajemy Aleksandrę Benesz, na którą niespodziewanie spada wiadomość o spadku po prapradziadku Friedrichu, o przygodach którego praktycznie nic nie wiedziała.


***
Przyznać muszę, że książka zupełnie mnie zadziwiła. Spodziewałam się wartkiej akcji pełnej pirackich okrzyków, a tymczasem... otrzymałam rzecz zgoła odmienną. Owszem, jest to opowieść przygodowa, a nawet trochę łotrzykowska - jak czytamy w opisie książki, ale raczej przyrównałabym ją do... sagi rodzinnej. Więcej i częściej towarzyszymy bowiem potomkom Friedricha, aniżeli jemu samemu. Więcej też dowiadujemy się o ich losach i przygodach. 


Ciągłe przeskoki w czasie i niedomówienia, a szczególnie zaś swoistego rodzaju wykłady - wtrącenia, którymi autorka przerywa akcję, sprawiały że czytanie stawało się miejscami dość męczące i chaotyczne.  Książka nie zachwyca i...  nie porywa. Mimo wszystko Magdalena Starzycka ma u mnie ogromnego plusa za naprawdę świetny pomysł na książkę.

piątek, 5 sierpnia 2011

Na zakończenie tygodnia... stos


Północ i Południe
 to prezent od Pani Katarzyny Kwiatkowskiej - autorki, która nie tak dawno temu gościła na moim blogu za sprawą książki Zbrodnia w błękicie - klik do recenzji

...a taką miłą niespodziankę znalazłam w środku...



Pozostałe książki pochodzą od wydawnictw

wtorek, 2 sierpnia 2011

Niewolnica pożądania

Wydawnictwo: Znak literanova
Rok wydania: 2011
Liczba stron: 134

Eduardo Mendoza to niekwestionowany mistrz ironicznego dowcipu. Większość z nas zna jego umiejętne i pełne lekkości wariacje ludzkimi słabościami, uprzedzeniami i stereotypami. Magia jego powieści tkwi w nieustannym zaskakiwaniu czytelnika swoim wszechstronnym talentem - puszczaniu do niego oka i mówieniu "przygotuj się, teraz będzie nieco z innej beczki". 

Idealnym przykładem takiego "bycia z innej beczki" jest właśnie słodko-gorzka Niewinność zagubiona w deszczu. Ta niewielka objętościowo powieść jest... melodramatem pozbawionym ckliwości, ale nie tajemnych schadzek i ukrytych pragnień. 

Główna bohaterka siostra Consuelo - przeorysza zakonu w małym katalońskim miasteczku - składa wizytę bogatemu dziedzicowi, którego chce prosić o wsparcie finansowe projektu zakładającego przerobienie starego i zapuszczonego szpitala w dobrze prosperujący dom opieki dla osób starszych i zniedołężniałych. Don Augusto, znany w całej okolicy uwodziciel, nie udziela jej jednoznacznej odpowiedzi, chociaż daje do zrozumienia, że jest zainteresowany jej propozycją. Wierząc w powodzenie swego przedsięwzięcia, siostra Consuelo coraz częściej odwiedza rezydencję. Samego zaś don Alberta zaczyna darzyć silnym uczuciem, czy wręcz pożądaniem, którego nie potrafi powstrzymać... A gdyby tego było mało, w jej życiu pojawia się jeszcze jedna ważna postać - rozbójnik, który dodatkowo wszystko komplikuje. 

Niewinność zagubiona w deszczu to kawał dobrej literatury, po której aż chce się krzyknąć - życie, ot co! I choć książka pozbawiona jest groteski - jakże charakterystycznej dla Mendozy, czyta się ją znakomicie i naprawdę szybko.