Pages - Menu

sobota, 22 grudnia 2012

Święta, święta :)


Kochani!

Z okazji zbliżających się Świąt Bożego Narodzenia życzę Wam dużo spokoju, radości i rodzinnego ciepła. Niech te Święta będą wyjątkowe... jedyne w swoim rodzaju, a prezenty... no cóż, piękne i trafione :)!

poniedziałek, 26 listopada 2012

Wracam(y)

Przyznaję się bez bicia... w ostatnim czasie nie przeczytałam ani jednej książki. Nie żebym nie miała co czytać, bo miałam. I nadal mam. Ja po prostu... nie miałam sił. 

Myślę, że zdjęcie poniżej dokładnie wyjaśnia, czym ów brak sił był spowodowany


To już 4 miesiąc, II trymestr. Z samopoczuciem już trochę lepiej, ale nadal daleko mi do przypływu energii, o którym tyle w poradnikach trąbią.

Aktualnie czytam...

poniedziałek, 24 września 2012

W cieniu obsesji

Wydawnictwo: Świat Książki
Rok wydania: 2011
Liczba stron: 224

To bardzo dziwna, a jednocześnie... niezwykle intrygująca książka, w której niby wszystko jest normalne, a jednak przez długi czas nie wiemy, kto do nas przemawia. Marta czy... Maria.

Polska aktorka - Marta, otrzymuje propozycję wcielenia się w postać Marii Skłodowskiej-Curie, w filmie reżyserowanym przez francusko-polską ekipę. Pierwsze zdjęcia wychodzą rewelacyjnie, a Marta wydaje się być wprost stworzona do tej roli. Dość szybko jednak okazuje się, że wizja producentów znacznie różni się od tego, co chce zagrać aktorka. Oni chcą skupić się wyłącznie na życiu uczuciowym noblistki, a ona... chce pokazać, jak wielką i mądrą kobietą była Skłodowska-Curie.

Marta zbyt mocno angażuje się w swoją rolę. Przekracza granice aktorstwa i gdzieś po drodze zatraca siebie. Ona chce być Marią. Doświadczać tego samego i żyć, jak ona. Próbuje nawet samodzielnie odtworzyć drogę Skłodowskiej-Curie, jako uczonej. W tym celu nawiązuje kontakt ze zbieraczami minerałów zawierających pierwiastki promieniotwórcze, które zresztą sama gromadzi i przerabia w wynajętym, gdzieś na peryferiach, baraku - nomen omen, przerobionym na wzór laboratorium noblistki.

Jej szaleństwa, bo inaczej nazwać tego nie można, nie powstrzymuje ani utrata zdrowia, ani wycofanie się Francuzów z projektu. Słaba i wyczerpana błaga producenta, by nakręcić ten film... chociażby telefonem komórkowym.

Książka Joanny Szczepkowskiej jest bardzo dobrze udokumentowana, jednak nie wnosi nic nowego ponadto, co większość z nas i tak wie. Mimo że nie do końca wiem, co mam o niej myśleć, uważam, że warto było ją przeczytać.

Na koniec mała ciekawostka :)
Okazuje się bowiem, że książka Zagrać Marię nie powstała, ot tak sobie. Szczepkowska wylała na papier swoje żale i gorycz po tym, jak jej samej odebrano możliwość zagrania Marii Skłodowskiej-Curie. Miała to być wielka produkcja, kręcona z niespotykanym, jak na polskie realia, rozmachem. Co prawda zdjęcia do filmu się rozpoczęły (z dużym opóźnieniem), ale reżyserka - Marta Meszaros, zdecydowała ostatecznie, że noblistkę zagra Krystyna Janda. Pomiędzy Jandą i Szczepkowską wybuchł konflikt, nazywany przez wielu nawet wojną, ale... o tym chyba większość z nas słyszała.

niedziela, 23 września 2012

Psia historia

Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Rok wydania: 2012
Liczba stron: 480

Fanką Gareta raczej nie zostanę, choć... psy lubię, nawet bardzo. Ten jednak zupełnie nie przypadł mi do gustu, podobnie zresztą, jak jego właścicielka, a zarazem autorka książki - Joanna Szarras.

Garet ma ADHD i nieodpartą potrzebę niszczenia wszystkiego, co znajduje się w zasięgu jego wzroku. Nie odpuszcza niczemu, nawet kołnierz ortopedyczny, zawieszony na wysokim wieszaku, padł ofiarą jego paszczy. Garet uwielbia podkradać babcine podkolanówki, skarpetki Kai (córki Joanny) oraz wszelaką garderobę swojej właścicielki i... w opłakanym stanie porzucać na podwórku. Jak każdy pies, szczeka od czasu do czasu, z tą tylko różnicą, że Garet najczęściej szczeka w środku nocy, domagając się przy tym wypuszczenia na zewnątrz. 

W domu Joanny panuje chaos, wieczna bieganina za psem, wykrzykiwanie "Garet, fe!" oraz sprzątanie tego, co pies dorwał i "zmielił". To wszystko sprawia, że książka w pewnym momencie robi się monotonna i nudna, a Garet i reakcje Joanny... przewidywalne. Jest to zazwyczaj machnięcie ręką. Niekiedy ciężkie westchnienie i unikanie wzroku psa. Ale nic więcej. I nawet jeśli czasem można wyczuć jej bezsilność i zmęczenie nadpobudliwością pieszczona, to tak naprawdę... niczym to nie skutkuje. Ona zdaje się być pogodzona z całą sytuacją, tym bardziej, że w nikim nie znajduje oparcia. Jej matka - Irena, wiecznie narzeka i krytykuje wszystkie jej decyzje. Jest też bardzo negatywnie nastawiona do psa. Córka - Kaja jest studentką i w domu spędza tylko weekendy oraz święta. I choć ma bardzo dobry kontakt z Joanną, siłą rzeczy niewiele może jej pomóc.

Mimo to, ciężko mi zrozumieć bierność autorki/właścicielki psa. Rozumiem, że z ADHD ciężko walczyć, ale totalnie się jemu poddawać? Sama mam psa i uważam, że ten powinien wiedzieć, kto w domu rządzi. Powinien też znać pewne zasady - co wolno, a czego nie, bo inaczej wejdzie nam na głowę, zrujnuje dom i nasz budżet. 

Pikanterii całej sytuacji dodaje fakt, iż... Garet nie jest jedynym zwierzakiem w tym domu. Oprócz niego mieszkają tutaj koty: Gacia, Koleś, Perła, Marchew oraz Adolf. Są one co prawda grzeczniejsze i nie przysparzają tylu kłopotów, ale... rzadko kiedy sikają do kuwety. W związku z tym, w domu czuć - mało przyjemny zapach - kociego moczu.

Książka, utrzymana w formie dziennika, nie rozbawiła mnie - choć ponoć miała wywołać "salwy śmiechu". Kilka razy, w trakcie czytania, uśmiechnęłam się do siebie, to fakt. Ale... uśmiech, to nie śmiech. Generalnie było nudno. Momentami wręcz męcząco. Ale żeby nie było tak bardzo na "nie", warto wspomnieć o postawie Joanny, jako kobiety. Nie jest ona feministką, ale jednocześnie... nie jest kurą domową. Jest raczej silną kobietą, która potrafi poradzić sobie z różnymi dziwnymi wyzwaniami, z którymi niejeden facet ma problem. Chodzi tu oczywiście o remont domu, którego Joanna się podjęła, a który... co tu dużo ukrywać, do łatwych nie należał. 

środa, 12 września 2012

W skrócie

Garet wcale mnie nie bawi. Właściwie to... zaczyna mnie nudzić.
Ale doczytam do końca, a co mi tam! 


A to... nowości. Piękne i pachnące! Jak je wczoraj odebrałam, cieszyłam się, jak dziecko. Myślę, że obie będą ciekawe, a przynajmniej... liczę na to!


czwartek, 30 sierpnia 2012

Lucie Di Angeli-Ilovan w Poznaniu

Oszalałam, gdy to przeczytałam!

Księgarnia Zysk i S-ka zaprasza
na spotkanie z autorką bestselleru
Żniwo Gniewu Lucie Di Angeli-Ilovan
we wtorek 4 września o godz. 18:00
(informacja pochodzi ze strony wydawnictwa - www.zysk.com.pl)


Dla tych co nie czytali i... nie słyszeli ani o książce, ani o autorce, link do mojej recenzji Żniwa Gniewu

środa, 29 sierpnia 2012

Do przeczytania, czyli... stos

Od dawna leżą na półce i czekają... czekają... i jeszcze trochę pewnie poczekają, bo przed nimi... czekają inne.

wtorek, 28 sierpnia 2012

Małe książeczki dla małych czytelniów

Wydawnictwo: Wilga
Rok wydania: 2012
Liczba stron: 10 (Owoce), 10 (Kształty), 6 (Przygoda na wsi)

To trzy niewielkie, ale jakże ciekawe propozycje dla najmłodszych. Ich plusem są przede wszystkim - żywe kolory, barwne ilustracje oraz duża czcionka, umożliwiająca wieczorne czytanie do poduszki. Format i waga książeczek zostały idealnie dostosowane do małych rączek, dzięki czemu dziecko może samodzielnie je przeglądać. Nie trzeba przy tym obawiać się ich zniszczenia, zgniecenia czy rozdarcia, gdyż książeczki posiadają kartonowe strony.




Owoce
i Kształty pochodzą z serii Biblioteka Maluszka i są przewidziane dla dzieci w wieku od 0 do 3 lat. Obie posiadają miękkie, piankowe okładki. Każda uczy czegoś innego, choć w ten sam sposób, bo przy użyciu zabawnych wierszyków. I tak, książeczka Owoce uczy rozpoznawania owoców. Zachęca też do sięgania po nie i rozkoszowania się ich smakiem. Z kolei, książeczka Kształty pomaga dziecku w poznaniu  i zapamiętaniu otaczających je przedmiotów.



Przygoda na wsi pochodzi z serii Mini Zwierzątka i podobnie, jak dwie poprzednie, przewidziana jest dla dzieci w wieku od 0 do 3 lat. Bohaterami tej książeczki są wiejskie zwierzątka, które pomagają pani Kurce w poszukiwaniu jej zaginionego kurczaczka. Dzięki temu dziecko poznaje m.in.: pieska, myszkę, świnkę, gęś i kotka.

poniedziałek, 27 sierpnia 2012

Monday

"Codziennie rano staraj się czytać listę najbogatszych. Jeśli Cię na niej nie ma, idź do pracy"
- Robert Orben -
Ech, poniedziałek... 

czwartek, 23 sierpnia 2012

A co? A gdzie? A z kim? A jak? Czyli jak to jest z pytaniami.

Wydawnictwo: PWN
Rok wydania: 2012
Liczba stron: 360

Człowiek to istota pytająca. Co do tego nie ma wątpliwości. Oczywiście najwięcej pytań zadajemy w dzieciństwie, ale i niejeden dorosły może "pochwalić się" ciągłymi: a dlaczego? a po co? a jak? a czy to prawda? a kto? a gdzie? a z kim?

Z niektórymi pytaniami problemu nie ma, bo i odpowiedź jest jasna, i prosta. Ale co w przypadku, kiedy odpowiedź jest zbyt skomplikowana, albo... w ogóle się jej nie zna? Wtedy najlepiej sięgnąć po książkę Christophera Drössera Czy to prawda, że... 

Christopher Drösser to niemiecki pisarz i dziennikarz, który w swojej książce zebrał całkiem sporą ilość zadziwiających, czasem wręcz śmiesznych pytań, ciekawostek i zagadnień, i na podstawie aktualnej wiedzy naukowej, udzielił na nie odpowiedzi. Rozwiał tym samym szereg wątpliwości, potwierdził wiele tez bądź też obalił stereotypowe myślenie i mity, które do tej pory miały się całkiem dobrze. Książka dotyka bardzo szerokiej tematyki życia codziennego, dając przy tym wiedzę z wielu dziedzin. I dlatego każdy, bez względu na wiek czy płeć, poczuje, że książka ta jest stworzona właśnie dla niego.

A co z tym naukowym podejściem? Przede wszystkim nie trzeba się go obawiać, bo bynajmniej, nie sprawia ono, że książka jest nudna. Tym bardziej, że cała wiedza przekazana jest raczej w lekkiej formie - bez trudnych słów i sformułowań. A jak dodamy do tego zabawne rysunki, pojawiające się co kilka stron, to otrzymujemy kawał naprawdę ciekawej i przyjemnej lektury.

Książkę czyta się szybko, z wyraźnym uśmiechem na buzi i z pojawiającymi się w głowie myślami "o proszę", "a to ciekawe". Polecam.

środa, 22 sierpnia 2012

Słomiana wdowa

Od 3 tygodni jestem słomianą wdową. Pobędę nią jeszcze przez tydzień, może dwa. Niby nic strasznego, ale fajne to też nie jest, zwłaszcza, jeśli ktoś już odzwyczaił się od przebywania w pustym mieszkaniu...  

...dobrze chociaż, że jest Lucek, przynajmniej mam się do kogo odezwać. I nie ważne, że z reguły sprawia wrażenie mało zainteresowanego. Wszak, co sobie pogadam, to sobie pogadam. O!
A właśnie... Lucek - Lucek ma już 9 miesięcy i rośnie, że ho ho!

poniedziałek, 23 lipca 2012

A gdy smutno, a gdy źle...

Słodko-kwaśne... idealne połączenie na smutki


Biszkopciki własnej roboty + dżem porzeczkowy cioci Ewy, pycha!

poniedziałek, 16 lipca 2012

W telegraficznym skrócie

W końcu udało mi się obejrzeć "W ciemności". STOP
Chyba spodziewałam się czegoś innego. STOP
Książki ("W kanałach Lwowa" i "Dziewczynka w zielonym sweterku") zdecydowanie lepsze! STOP

poniedziałek, 2 lipca 2012

Zwierzęce szaleństwo

Wydawnictwo: Wilga   
Rok wydania: 2012

Liczba stron: 10 (Zwierzęta i ich rodziny), 10 (Zwierzęta się bawią!)

Te dwie niepozorne książeczki otwierają przed małymi czytelnikami niezwykle ciekawy, zwierzęcy świat. Spotkać tu można krowę, małe kaczuszki, słonie, koty, konie, psy, a nawet... żabki, żółwie i małpy. Jedne zwierzaki się bawią, inne czegoś szukają, a są i takie, które pokazują nam, jak silne i duże będą, kiedy urosną.  


Książeczki kryją w sobie wiele niespodzianek, które zaciekawią niejednego maluszka! Pierwsza to zdjęcia, a właściwie całe mnóstwo zdjęć zwierząt w ich naturalnym środowisku. Druga to rozkładane strony. Trzecia niespodzianka (chyba ta najbardziej rzucająca się w oczy) to obrotowe koło, które pomaga w dopasowaniu odpowiedzi na zadane w książeczce pytanie, np. takie jak to z okładki. Czwarta i ostatnia niespodzianka to... szereg ciekawostek, które pomogą najmłodszym poznać dane zwierzątko - ich umaszczenie, ulubione zabawy i sposób życia. Pomogą też zrozumieć, że tak naprawdę to zwierzęta nie różnią się zbytnio od nas i naszych ludzkich rodzin. 

Książeczki te nie tylko bawią i uczą, ale również - zmuszają do myślenia, do aktywnego udziału w przeglądaniu/czytaniu, wszak... jest tutaj kilka pytań, na które trzeba odpowiedzieć. Ogromnym plusem tych książeczek jest także ich twarda oprawa oraz sztywne kartki, które wytrzymają niejedno spotkanie z małymi rączki.

środa, 20 czerwca 2012

Czy to koniec dwóch księżyców?

Jestem... wróciłam. Staram się nadrobić zaległości, których zebrało się niemało. Przeglądam Wasze blogi. Patrzę, co u Was nowego... co czytacie i polecacie. Dobrze znów być z Wami.

Wydawnictwo: Muza SA
Rok wydania: 2011
Liczba stron: 512

Nie ma już dużego i małego księżyca. Nie ma też roku 1Q84. Wszystko się skończyło. A przynajmniej... takie można odnieść wrażenie, choć tak naprawdę żaden wątek nie został wyczerpany.

W III tomie Aomame nadal ukrywa się przed członkami sekty. Odrzuca propozycję starszej pani, aby przenieść się w odległe i bezpieczne miejsce. Wie, że tylko z balkonu mieszkania, w którym obecnie przebywa, może odnaleźć Tengo, tym bardziej, że już raz go tutaj widziała... siedzącego na zjeżdżalni.

Tengo z kolei wyjeżdża do miasta kotów, by czuwać przy łóżku umierającego ojcu. Niedługo potem znika tajemnicza Fukaeri, a na scenę wkracza Ushikawa - brzydki i nie wzbudzający zaufania, ale za to sprytny i dociekliwy detektyw, którego zadaniem jest odnalezienie Aomame.

Tak, jak w poprzednich tomach, tak i tutaj, historie opowiadane są naprzemiennie. Różnica jest tylko taka, że pomiędzy narrację Tengo i Aomame "wciska się" narracja Ushikawy. Początkowo takie rozwiązanie wydawać się może niepotrzebnym spowalniaczem akcji. Wciskaniem czegoś na siłę, by przedłużyć moment zakończenia. Później jednak okazuje się, że narracja Ushikawy jest nie tyle ciekawa, co potrzebna. Daje chwilę oderwania od myśli i rozważań głównych bohaterów. Pozwala spojrzeć na nich z całkiem innej perspektywy. Przede wszystkim zaś, to dzięki tej trzeciej narracji, Murakami zdołał przemycić wiele ciekawych informacji o naszych bohaterach, bez konieczności odkrywania tego przed nimi.

***
Przyznać muszę, że tom III rozczarował mnie najbardziej. Co prawda, od początku pisałam, że Murakami to nie moja bajka, a jego świat nie do końca mnie ciekawi, ale... po lekturze obiecującego II tomu, naprawdę liczyłam na dłuższą "znajomość" z autorem. Szkoda, ale póki co, mówię nie. A co mi się tutaj nie podobało? Przede wszystkim bierność bohaterów. Ich nudne i monotonne życie. Długie rozmyślanie. No i oczywiście... fabuła - wolna, a czasem wręcz sprawiająca wrażenie stojącej w miejscu. Zakończenie też bez rewelacji. Niby jest, ale jakby go nie było. 

niedziela, 13 maja 2012

"Wyszłam za mąż, zaraz wracam..."

Stało się. Grzegorzowa oficjalnie została... Grzegorzową :)

piątek, 4 maja 2012

Miłość na wesoło

Wydawnictwo: Wilga
Liczba stron: 48
Rok wydania: 2012

Miłość niejedno ma imię. Niejedno ma też oblicze. Niezależnie zaś od tego, czy szczęśliwa jest i piękna, czy bolesna i skomplikowana, można na nią spojrzeć z przymrużeniem oka... tak jak zrobiła to Dorota Gellner.

Zawiłości miłości to kolorowa książeczka przepełniona miłością. Co prawda, niekoniecznie szczęśliwą i spełnioną, ale... całkiem zabawną. Znajdziemy tutaj zestaw 22-óch krótkich i rymowanych historyjek, przedstawiających miłosne perypetie przedstawicieli różnych zawodów, np: cukiernika, tapicera, kominiarza, sprzątaczki czy fryzjera. Postaciom tym towarzyszymy od momentu zakochania aż do... finału (jakkolwiek to brzmi). Ów finał czasem daleki jest od baśniowego "i żyli długo, i szczęśliwie", ale... co tu dużo mówić - życie! Ot i tyle.

Idealnym dopełnieniem całości są ilustracje stworzone przez Katarzynę Sadowską, która posługując się techniką kolażu, połączyła grafikę ze zdjęciami i różnymi stylami rysunku. W efekcie powstały ciekawe obrazy, które doskonale odzwierciedlają istotę każdej opowiastki.





Zawiłości miłości to propozycja nie tylko dla młodych czytelników. Ona śmieszy i zachwyca także dorosłych.

piątek, 13 kwietnia 2012

Pouczające czytanie

Tupcio Chrupcio to seria książeczek o dorastającym przedszkolaku, którego dzieciństwo wypełnione jest licznymi zmaganiami z nowymi wyzwaniami. I choć czasem wydaje się, że im nie podoła, to... ta mała myszka się nie poddaje i dzielnie stawia czoła każdej trudności. Jak na przedszkolaka na medal przystało!


Wydawnictwo: Wilga
Rok wydania: 2012
Liczba stron: 24

Nie dam sobie dokuczać opowiada o nieprzyjemnych sytuacjach, jakie mają miejsce w przedszkolu. Starsi koledzy Tupcia uważają go za malucha i nie chcą się z nim bawić, a co więcej - nieustannie mu dokuczają. Tupcio wie, że musi coś z tym zrobić, że nie może pozwalać kolegom na takie zachowanie. Doskonale rozumie, że dokuczanie, pod każdą postacią, jest złe. Jednak... czy uda mu się zmienić swoich kolegów? Warto przeczytać i się tego dowiedzieć...


Wydawnictwo: Wilga
Rok wydania: 2012
Liczba stron: 24

Druga książeczka Umiem się dzielić porusza problem zabawek, a właściwie to... ich pożyczaniu kolegom i rodzeństwu. Dzieci często nie potrafią dzielić się swoimi zabawki i jak się okazuje, Tupcio także. Ale to nie wszystko... Mała myszka nie umie dzielić się zabawkami, ale także - zabiera wszystkie "przedszkolne zabawki" dla siebie. Nic więc dziwnego, że nikt nie chce się z nim bawić. Czy Tupcio zrozumie, że nie może być tak samolubną myszką? Po odpowiedź zapraszam do książki.

To moje pierwsze spotkanie z Tupciem, ale z pewnością nie ostatnie! Ta mała myszka całkowicie mnie zauroczyła, podobnie zresztą, jak idea towarzysząca serii o Tupciu Chrupciu, czyli "wychowanie przez czytanie". To bardzo dobrze, kiedy dziecko może utożsamić się z bohaterem, porównać swoje problemy z tymi, które zostały opisane w książce. Dziecko widzi, co jest dobre, a co złe. Co można robić, a co sprawia przykrość. Takie spojrzenie na problem z boku, pozwala przeanalizować swoje postępowanie i wyciągnąć odpowiednie wnioski.

Tupcio Chrupcio to barwne i kolorowe książeczki z przepięknymi ilustracjami, od których nie można się oderwać. To także świetna lekcja dla każdego dorastającego maluszka. A co więcej, to ogromne wsparcie dla rodziców i nauczycieli, którzy odnajdą tutaj pytania dotyczące poruszanych kwestii, które mogą wykorzystać w rozmowach z dziećmi.

czwartek, 12 kwietnia 2012

Zrozumieć psa i jego świat

Wydawnictwo: Edgard
Rok wydania: 2011
Liczba stron: 190

Życie z psem przypomina niejako życie z niemowlakiem, z którym... dogadać się nie dogadamy, ale jeśli nauczymy się poprawnie odczytywać jego zachowanie, to zrozumiemy wszystko, co chce nam "powiedzieć".  Biorąc zaś pod uwagę fakt, że pies to mądre zwierze, ów właściwie odczytanie,  nie powinno przysporzyć nam zbyt wielu problemów. Wystarczy tylko uważna obserwacja  oraz... wiedza, którą każdy właściciel czworonoga powinien posiadać.

Wiedzę najlepiej czerpać z fachowo przygotowanych poradników, to zrozumiałe. Ważne, aby były one napisane przez specjalistów znających temat z własnych doświadczeń oraz... przez specjalistów, którzy potrafią zarazić nas swoją psią pasją, miłością i oddaniem. Niestety nie każdemu się to udaje... Ale Aleksandrze Cherek, autorce poradnika Pies. Pielęgnacja, szkolenie i trening charakteru wychodzi to znakomicie!

W swojej książce Aleksandra Cherek kładzie duży nacisk na wytłumaczenie nam jak wielką odpowiedzialnością jest posiadanie psa. Pokazuje, że pies to nie tylko przyjemność, ale duży obowiązek, a niekiedy i poświęcenie. Dlatego też niejako "zmusza nas" do zastanowienia się czy aby na pewno chcemy i możemy sobie pozwolić na psa. Czy znajdziemy czas i chęci na wspólną zabawę i spacery... Tym zaś, którzy są pewni swej decyzji, książka pozwala dobrać rasę właściwą dla naszego trybu życia. Dla naszych potrzeb i oczekiwań. Podpowiada, jak pielęgnować i opiekować się naszym pupilem, jak go karmić, aby nie był ani głodny, ani przejedzony, a także - jak nauczyć psa posłuszeństwa i wielu ciekawych sztuczek.

Książka podzielona jest na 11 rozdziałów. Każdy rozdział rozpoczyna się od krótkiej informacji zawierającej najważniejsze zagadnienia, jakie w danym rozdziale zostały opisane. Treść rozdziałów jest bardzo przejrzysta i czytelna. Najważniejsze kwestie są podkreślone, a różne ciekawostki i wskazówki - wyszczególnione. Zakończeniem rozdziałów jest podsumowanie, ujęcie w klamrę tego, co powinniśmy zapamiętać. Wszystko to sprawia, że książkę czyta się naprawdę szybko i przyjemnie. Całość dopełniona jest bazą danych o lokalizacji schronisk, fundacji, stowarzyszeń oraz cmentarzy dla psów.

Aleksandra Cherek nie kryje się ze swoją miłością do psów, wręcz przeciwnie - przelewa ją na czytelnia. Sama zaś książka nie jest zbiorem suchych faktów, które jako przyszli lub obecni właściciele psów, znać powinniśmy. To wiedza, to doświadczenie, które otwierają przed nami drzwi do psiego świata. I za to jej chawała! A także za to, że umożliwiła nam (tutaj już konkretnie mi i Grigorijowi) zrozumienie psiej natury, że dzięki jej wskazówkom i radom, Luckowaty szaleniec potrafi wykonać wiele komend. Z czego zresztą jesteśmy dumni, a co!

poniedziałek, 19 marca 2012

Pawlik i "jego" banda

Wydawnictwo: MG
Rok wydania: 2011
Liczba stron: 336

Idealny przekręt... to marzenie wielu oszustów, hochsztaplerów, naciągaczy i fałszerzy. Dla jednych siłą napędową będą pieniądze, dla innych popularność i sława. Są tacy, którym prawie się udaje. Prawie, bo prędzej czy później i tak wszystko się wydaje. Wszak kłamstwo ma krótkie nogi, a oszustwo... nie popłaca. A najlepiej wie o tym Ireneusz Pawlik - autor zbioru ciekawych osobowości, czyli Parady blagierów.

W swojej książce Pawlik zebrał i opisał historie osób, którym daleko do wzoru uczciwości i szczerości. Niektórzy z nich fałszowali obrazy, inni podawali się za kogoś, kim w rzeczywistości nie byli, a jeszcze inni... napadali na banki, kłamali i konfabulowali. W niektórych przypadkach postacie te są nam doskonale znane (bliżej lub dalej), wystarczy wymienić kasiarza Szpicbródkę, który wiele razy lądował w więzieniu; Agathę Christie, która wymyśliła własne porwanie; Szekspira, co do którego nadal nie wiadomo, czy jest autorem dzieł, za którego się go uważa, czy nie; czy chociażby...  Witkacego, który po śmierci narobił tyle samo zamieszania, co za życia oraz Karola Maya, który pisał niezwykłe powieści przygodowe o Dzikim Zachodzie, chociaż... tak naprawdę nigdy tam nie był.

Swoich bohaterów autor traktuje z przymrużeniem oka, co sprawia, że czujemy do nich sympatię. Mało tego, nie gardzimy nimi i nie potępiamy, raczej... tak jak Pawlik, wybaczamy im przewinienia. A czasami nawet próbujemy zrozumieć ich postępowanie, co trudne nie jest, bo autor nie zatrzymuje się wyłącznie na opisie mistyfikacji. O nie. Pawlik idzie dalej i podsuwa wiele informacji o życiu danej osoby. Niewątpliwym plusem tej książki jest również język - lekki i dowcipny, który wpływa na przyjemność, a także... na tempo czytania, bo pomimo sporej ilości umieszczonych tutaj osób, książkę czyta się naprawdę szybko.

Jedyne czego mi tutaj zabrakło, to spis treści. Samo ułożenie postaci w porządku alfabetycznym (co jest plusem) to jednak zbyt mało. Aby odnaleźć opis, który nas zainteresował, musimy przekartkować znaczną część książki, a to już nie jest takie fajne. 

wtorek, 13 marca 2012

Bracia Grimm prezentują...

Wydawnictwo: Wilga
Rok wydania: 2011
Liczba stron: 32

Bracia Grimm to bodaj najsłynniejszy duet literackiego świata. Ich baśnie zaś to prawdziwa klasyka, przetłumaczona na wiele języków. I choć wielu z nas nie wyobraża sobie dzieciństwa bez Królewny Śnieżki, Kopciuszka czy Jasia i Małgosi, to tak naprawdę mało kto wie, kim ów bracia byli naprawdę...

Bracia Grimm nazywali się Wilhelm i Jacob, i byli... rodzonymi braćmi. Wilhelm był o rok starszy od Jacoba, ale to nie przeszkodziło im w stworzeniu zgranego duetu. Obaj studiowali prawo, pracowali w bibliotece królewskiej w Kassel, a następnie jako profesorowie filologii, wykładali na uniwersytecie w Getyndze. Uważa się ich za twórców filologii germańskiej, za autorów Gramatyki niemieckiej i Słownika języka niemieckiego. Ale tak naprawdę, znani są światu jako zbieracze i wydawcy fascynujących baśni, które opracowane zostały na podstawie legend, mitów i zasłyszanych opowieści ludowych.

Wilhelm (po lewej) i Jacob
Zebranie i opublikowanie baśni wymagało od braci nie lada poświęcenia. Nic więc dziwnego, że podzielili się pracą. Jacob zajął się zbieraniem materiałów i ich dokumentacją. Wilhelm z kolei był odpowiedzialny za nadanie im formy literackiej. Uważa się, że bracia zbierali kilka wersji baśni, a następnie, z powtarzających się elementów, tworzyli jedną. Charakterystyczną cechą baśni braci Grimm jest brak upiększania. Oni nie lukrowali i nie umniejszali zła. Wręcz przeciwnie, w ich bajkach dostrzegamy okrucieństwo i mroczną atmosferę. A dlaczego? Ano z dwóch powodów. Po pierwsze: ich baśnie początkowo nie były przeznaczone wyłącznie dla dzieci, jak ma to miejsce teraz. Nie miały wiec tylko bawić i umilać czas, ale przede wszystkim - miały uczyć. A po drugie: w XIX-wiecznych baśniach niezwykle istotne było ukazanie prawdy o rzeczywistości. Pokazanie świata takim, jakim jest - dobrym i złym. Dlatego też obok księżniczek i rycerzy pojawiały się czarownice i wiedźmy.

Mimo to, a może - właśnie dlatego - baśnie braci Grimm nie odstraszają ani dzieci, ani rodziców. Nie dziwi zatem, że co rusz pojawiają się nowe wydania. W przypadku tego wydania zachęcająca już jest sama okładka - wesoła i kolorowa. Środek książki także wzbudza zachwyt. I to nie tylko przepięknymi ilustracjami, które idealnie oddają klimat poszczególnych baśni, ale także - sporej wielkości czcionką, która ułatwia czytanie i nie męczy oczu, co jest niezwykle ważne, zwłaszcza, kiedy baśnie czytane są do poduszki, przy blasku nocnej lampki.

poniedziałek, 12 marca 2012

Zawiłości ludzkiego umysłu

Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Rok wydania: 2011
Liczba stron: 289

Wiele czynności w naszym życiu wykonujemy automatycznie. Są one dla nas tak normalne... tak naturalne, że nawet się nad nimi nie zastanawiamy. Weźmy tak na przykład... umiejętność rozpoznawania twarzy - to przecież jest normalne. Dostrzeganie głębi i przestrzeni oraz rozróżnianie kolorów, różnorodnych znaków i przedmiotów - także. Jednak... co się stanie, kiedy którąś z tych umiejętności utracimy?

Tak postawione pytanie zdaje się być motywem przewodnim najnowszej książki Olivera Sacksa Oko umysłu, w której opisuje on problemy związane z widzeniem i postrzeganiem. Jego bohaterowie to zwykli ludzie, którzy utracili możliwość normalnego funkcjonowania w świecie. Ich życie bardzo się zmieniło, a oni sami, już mniej samodzielni, w coraz większej mierze zależeć zaczęli od pomocy i wsparcia innych.

I tak... w Oku umysłu poznajemy Lilian - pianistkę, która nie tylko utraciła umiejętność czytania słów i nut, ale także - przestała rozpoznawać przedmioty, wokół których żyje. Cierpiącą na afazję Pat, która nie potrafi wypowiedzieć nawet jednego zdania. Literata Howard, który choć pisze, sam nie potrafi niczego przeczytać, gdyż przestał rozpoznawać litery. Sue, która nigdy nie widziała w trzech wymiarach. I wreszcie, samego Sacksa, który opowiada o własnych problemach związanych z zapamiętywaniem twarzy oraz o walce z czerniakiem gałki ocznej, który pozbawił go widzenia w jednym oku.

Przytoczone przez Sacksa historie są niczym krótkie opowiadanka, w których na plan pierwszy wysuwa się człowiek. To on jest tutaj najważniejszy. On i jego kreatywność... sposób adaptacji. Sacks nie podaje suchych faktów czy statystyk - wręcz odwrotnie, stara się zajrzeć w głąb człowieka, przyjrzeć się jemu i poznać go bliżej. Takie podejście sprawia, że dane jest nam zobaczyć drugą stroną neurologii - tę, która skupia się wokół heroicznej walki człowieka. Wokół jego odwagi i potrzeby przystosowania się do nowej, szalenie zaskakującej rzeczywistości.

Książka do łatwych nie należy, wszak wywiera na czytelniku cały wachlarz emocji. Raz rozśmiesza i zadziwia, innym zaś razem (częściej) wzrusza, zaskakuje i zaciekawia. Mimo to warto ją przeczytać, chociażby po to, aby zrozumieć, jak kruche jest zdrowie człowieka i jak ważna jest siła i chęć życia. Bardzo istotna jest tutaj także kwestia języka. To prawda, Sacks używa sporo fachowej terminologii, ale w końcu jakże mogłoby być inaczej? Na szczęście, wszystkie trudne do zrozumienia medyczne pojęcia zostały szczegółowo wyjaśnione i opisane, co ułatwia czytanie oraz umożliwia lepsze zrozumienie funkcjonowania ludzkiego mózgu.

piątek, 17 lutego 2012

Stos i...

Stos... mój pierwszy w tym roku. 


Żony i córki Elizabth Gaskell to prezent od p. Katarzyny Kwiatkowskiej, autorki Zbrodni w błękicie - polecam, bardzo dobra książka!

Szczodre gody duetu: Volker Klüpfel i Michael Kobr to wygrana na facebook'owym profilu "Czytam w wannie"

Pozostałe książki pochodzą od wydawnictw...

UWAGA! 

Pozostała część postu może wydać się niektórym zbyt przerażająca, toteż od razu zaznaczam, że jest ona przeznaczona dla osób o mocnych nerwach...





No cóż... mam oczytanego psa, ot co.

p.s. Koszyk, w którym Lucek śpi, wygląda jeszcze gorzej...

wtorek, 14 lutego 2012

Tuwim dzieciom

Wydawnictwo: Wilga
Rok wydania:
2011
Liczba stron:
32


Na wierszach Juliana Tuwima wychowały się całe pokolenia, a zapewne... niejedno jeszcze się wychowa. I w sumie, nie ma w tym nic dziwnego, bo te wiersze są naprawdę fenomenalne... ponadczasowe. Raz przeczytane, pozostają z nami - w naszych głowach i sercach - na całe życie.

Ale... w czym tak naprawdę tkwi ów fenomen Tuwima i jego wierszy? Co sprawia, że tak chętnie sięgamy po Lokomotywę, Okulary czy Zosię Samosię? To proste... wiersze Tuwima ukazują świat pełen różnorodności. Uczą sympatii, jednocześnie niczego nie narzucając. Siłą jego wierszy są także rymy, które w zabawny sposób ukazują jakiś fragment rzeczywistości:

A tych wagonów jest ze czterdzieści,
Sam nie wiem, co się w nich jeszcze mieści.
Lecz choćby przyszło tysiąc atletów
I każdy zjadłby tysiąc kotletów,
I każdy nie wiem jak się wytężał,
To nie udźwigną, taki to ciężar. 
(Lokomotywa s. 5)

Rymy wpadają w ucho. Sprawiają, że wiersze czyta się przyjemnie i niezwykle lekko. Idealnie maskują też, przekazywane dyskretnie, praktyczne rady i wskazówki, dzięki czemu, dziecko nie czuje się pouczane czy zmuszane do wyciągnięcia konkretnych wniosków. 

W swoich wierszach, Tuwim nikogo nie krytykuje, co prawda wyśmiewa pewne ludzkie cechy i zachowania, ale robi to w sposób delikatny. Nie wywołuje u dziecka niechęci do konkretnego bohatera, wręcz przeciwnie - uczy zrozumienia i szacunku do ludzi, nawet jeśli ci różnią się od nas lub popełniają błędy, których 
 nie rozumiemy, bądź które nas śmieszą:

Kto by się tam uczył, pytał,
Dowiadywał się i czytał,
Kto by sobie głowę łamał,
Kiedy mogę sama, sama!
- Toś ty taka mądra dama?
A kto głupi jest!
- Ja sama!
(Zosia Samosia s. 8)

Wiersze dla dzieci Juliana Tuwima to książka, która wznawiana była wielokrotnie, niestety nie każde wydanie cieszyło się uznaniem. Chodzi tu oczywiście o ilustracje/rysunki, które nie zawsze były udane. Na szczęście w przypadku tej pozycji - wydanej przez wydawnictwo Wilga - mówić możemy o przecudnej urody grafice, autorstwa 
Macieja Szymanowicza. Ilustracje, które stworzył on na potrzeby tej książki są niezwykle zachwycające! A co ważne... idealnie odzwierciedlają istotę każdego wiersza.


***
Wiersze dla dzieci to zbiór 11 (najbardziej znanych) wierszy Tuwima: Lokomotywa, Zosia Samosia, Bambo, Dyzio marzyciel, Ptasie radio, Idzie Grześ, Kotek, Okulary, Rzepka, Spóźniony słowik oraz Słoń Trąbalski.

środa, 8 lutego 2012

Piękna i... okularnik

Wydawnictwo: Literackie
Rok wydania: 2011
Liczba stron: 188

Ona i On... Marilyn Monroe i Arthur Miller... Ona to piękna, ale zagubiona gwiazda filmowa. On - okularnik i outsider, przede wszystkim zaś - utalentowany dramaturg. Kiedy spotykają się po raz pierwszy, Miller jest nią oczarowany. Zachwyca się nie tylko jej urodą, ale i sposobem w jaki się porusza. On też nie pozostaje jej obojętny. Marilyn czuje, że odnalazła w nim opiekuna, przy którym może być naprawdę sobą.

Miller dość długo zastanawiał się, co powinien zrobić ze swoim uczuciem do Marilyn. Miał w końcu zobowiązania - żonę i dzieci, których początkowo nie chciał opuszczać, pomimo iż czuł, że z żoną łączy go już tylko przywiązanie, rutyna. Kiedy jednak zrozumiał, że nie może sobie wybić z głowy tej słodkiej "blond piękności", oświadczył - podczas transmitowanego na cały świat przesłuchania przed Senacką Komisją do Spraw Działalności Antyamerykańskiej - że zamierza poślubić Marilyn Monroe przed 13 lipca. Oczywiście, jego słowa zadziwiły wszystkich, także samą Marilyn, która odparła wówczas:
To szalenie miło z jego strony, że powiadamia mnie o swoich planach!
Ich związek, który zresztą uważano za swego rodzaju mezalians, obserwował cały świat. Zastanawiano się, co właściwie ich połączyło. Co przyciągnęło... w końcu - bardzo się różnili. I to nie tylko w sposobie bycia czy pojmowaniu tego, co ich otacza. Ich przede wszystkim różnił świat, z którego pochodzili. Świat, który ich ukształtował. I w końcu... świat, który miał wobec nich inne oczekiwania.

Mimo wszystko, Marilyn i Arthur wierzyli, że mogą być szczęśliwi. Że mogą kochać i być kochanym, jak jeszcze nikt nigdy. Bardzo tego zresztą pragnęli, w końcu... oboje mieli za sobą nieudane małżeństwa (Arthur był trzecim mężem Marilyn). Tym razem miało być inaczej - lepiej. Niestety... nie było. Ich drogi rozeszły się po 5 latach małżeństwa. Psuć jednak zaczęło się znaczenie wcześniej.

***
Christa Maerker w swojej książce próbuje odsłonić prawdę o Marilyn i Arthurze. Zestawia ich biografie, by ukazać istotę ich związku. Niestety... nie do końca to wszystko się jej udało.

Książka podzielona jest na 4 części. W pierwszej, autorka opisuje ich spotkanie i wzajemną fascynację. W drugiej i trzeciej, przybliża ich życie: dzieciństwo i młodość. I dopiero część czwarta, odsłania kulisy ich związku, jak i jego smutne zakończenie... Niestety, taki podział książki wpływa na jej niekorzystny odbiór. Wszystko wydaje się być niezwykle chaotyczne, nieprzemyślane. Poza tym, można odnieść wrażenie, że autorka więcej uwagi poświęca Millerowi, przez co książka wydaje się być bardziej... o nim i dla niego. No i najważniejsze... nie można wyzbyć się odczucia, że Christa Maerker uległa stereotypom, zwłaszcza w kwestii Marilyn, którą ukazuje jako głupiutką i naiwną blondyneczkę, nadużywającą leków i alkoholu. I chcąc nie chcąc, czytelnik w podobny sposób zaczyna ją postrzegać.

środa, 25 stycznia 2012

Heroiczna walka o przetrwanie

Wydawnictwo: Świat Książki
Rok wydania: 2011
Liczba stron: 240

To na podstawie tej książki powstał najnowszy film Agnieszki Holland W ciemności (polska premiera: 5.01.2012)I w sumie, trudno się jej dziwić, że sięgnęła właśnie po tę powieść. Nie dość bowiem, że książka opisuje dramatyczne wydarzenia - heroiczną walkę o przetrwanie, to jeszcze... ukazuje niezwykłą postać - Leopolda Sochy - człowieka, który niczym Anioł Stróż ukrywał i ochraniał garstkę Żydów. 

Wszystko zaczęło się w czerwcu 1943 roku, kiedy likwidowano lwowskie getto. W poszukiwaniu schronienia i szans na przeżycie, do kanałów zeszły wówczas setki osób. Byli wśród nich starcy, ludzie młodzi, a także - dzieci. Zejście do kanałów było niczym zejście do piekieł. Wszędzie było ciemno, cuchnąco i brudno. Wszędzie też było pełno szczurów - wielkich i obrzydliwych. Niestety... ludzie, którzy tu zeszli kompletnie nie byli na to przygotowani. Nie wiedzieli, gdzie najlepiej się schować i jak zdobyć pożywienie. Nic więc dziwnego, że większość z nich umarła z głodu, utopiła się w Pełtwi - rzece płynącej przez kanały lub też... wracali na górę, w nadziei, że może jakoś uda im się przetrwać. Jednak, szalejący na górze terror był bezlitosny. Ludzie padali jak muchy. Ci zaś, którzy uniknęli kuli - umieszczeni zostali w obozie przy ulicy Janowskiej.

W kanałach znaleźli się jednak i tacy, którzy mieli jasno określony plan. Od jakiegoś już czasu przygotowywali tutaj miejsce, w którym mieli się schronić. Pracowali dniami i nocami, najpierw przy kopaniu tunelu prowadzącego do kanałów, a potem - przy sprzątaniu wybranego przez siebie miejsca. Planowali spędzić tutaj tylko kilka tygodni. Tylko tyle... aby przeczekać okrucieństwo, które wokół nich się rozgrywało. Nie przypuszczali wówczas, że przyjdzie im spędzić w kanałach 14 ciężkich i niezwykle trudnych miesięcy. I to właśnie o nich jest ta książka. O nich i o ich bohaterze, który wraz ze Stefanem Wróblewskim i Jerzym Kowalowem - dzień w dzień dostarczał ukrywającym się Żydom pożywienie, ubrania i wszystko to, co mogło poprawić ich egzystencję. Ten bohater to Leopold Socha - kanalarz, który przed wojną był złodziejem i rabusiem.

Leopold Socha
Początkowo pomagał im dla pieniędzy. Żydzi bowiem płacili mu za czuwanie nad ich bezpieczeństwem. Z czasem jednak, Socha zaprzyjaźnia się ze "swoimi Żydami". A co więcej, ich ukrywanie zaczyna pojmować jako swoją misję - sposób na odkupienie grzechów. I choć miewa momenty wahania, wynikające z rosnącego zagrożenia i strachu o rodzinę - nie opuszcza ich. Nie opuszcza ich nawet wtedy, kiedy Żydzi nie mają już czym płacić. Dzięki temu, garstka Żydów - "jego Żydów" - przeżyła, chociaż... było to szalenie trudne i wymagało ogromnego poświęcenia, zarówno kanalarzy, jak i samych Żydów. 

Życie w kanałach było ciężkie. Wszędzie dookoła panowała wilgoć. Było ciemno i brudno. Kilka razy, musieli zmieniać miejsce, by nie zostać odkrytym przez Niemców. Raz nawet zostali zalani przez wodę, która niczym wodospad wpadała do kanałów. Chyba tylko cud ich wtedy uratował. Nie mieli prywatności ani bieżącej wody. Jednak, pomimo tych trudności próbowali w miarę normalnie żyć. Wierzyli bowiem, że im się uda i kiedyś znów zobaczą niebo pełne słońca.

Wszystko, co opisuje ta książka jest prawdą. Nie ma tutaj ani grama fikcji literackiej. Autor zebrał wspomnienia ocalonych z lwowskiego getta, zwłaszcza zaś z lwowskich kanałów i połączył ze swoimi badaniami na ten temat. I tak oto, powstał przejmujący obraz o trudnych wyborach, odwadze i oddaniu.

***
W kanałach Lwowa przedstawia dokładnie tę samą historię co Dziewczynka w zielonym sweterku. Mimo to, książki te zauważalnie się różnią. Robert Marshall patrzy na wszystko trzeźwym okiem tego, który najpierw wysłuchał, a potem wszystko opisał. W swojej książce oddaje on głos kilku osobom, które mówią... wspominają. Dziewczynka w zielonym sweterku z kolei, jak przystało na powieść autobiograficzną - przekazuje nam, niepozbawioną emocji, relację ze środka. Jednak, jest to wyłącznie relacja Krystyny, wówczas 7-letniej dziewczynki, która czasem wspomaga się wspomnieniami ojca. Jako dziecko, wielu rzeczy mogła nie zauważyć, o wielu też jej pewnie nie mówiono. Ze względu więc na te różnice, warto przeczytać obie książki. One doskonale się uzupełniają. Jedna dopowiada to, czego zabrakło w drugiej.

Zdjęcie pochodzi ze strony http://www.dziennikzachodni.pl/artykul/493230,w-ciemnosci-agnieszki-holland-historia-prawdziwa,2,id,t,sg.html#galeria-material

wtorek, 17 stycznia 2012

Podziemny świat

Wydawnictwo: PWN
Rok wydania: 2011
Liczba stron: 320

Miała zaledwie 7 lat, kiedy wraz z rodziną i grupą uciekinierów z getta, zeszła do lwowskich kanałów. Właściwie to, nie chciała tam iść, bała się. Przerażała ją wszechobecna ciemność i smród. Początkowo, mieli spędzić w kanałach tylko kilka tygodni. W rzeczywistości, wyszli po 14 miesiącach.

Krystyna Chiger urodziła się 28 października 1935 roku we Lwowie, w żydowskiej rodzinie. O swoim dzieciństwie (tym sprzed wojny) mówi, że było magiczne... bajkowe. Niczego jej nie brakowało. Miała piękne zabawki, ubrania, a nawet nianię. Przez długi czas, Krysia była jedynaczką, ale nawet pojawienie się jej młodszego braciszka - Pawełka, nie sprawiło, że czuła się zapomnianą czy mniej kochaną. Wszystko zmieniło się dopiero, kiedy bezlitosna wojna ogarnęła świat.

Wojna odebrała rodzinie Chigerów wszystko - dom, sklep oraz najbliższych. Dużą część swoich rzeczy, sami oddali. Woleli podarować je sąsiadom i znajomym, aniżeli patrzeć, jak zabierają je niemieccy żołnierze. Kilka razy zmieniali także miejsce zamieszkania. Za każdym razem, przeprowadzali się w coraz to gorsze miejsca, by w końcu... zejść do kanałów - cuchnących i brudnych oraz przepełnionych szczurami i... ludźmi, którzy tak jak oni poszukiwali tutaj schronienia. Niestety... przeżyć udało się tylko małej grupie (w tym rodzinie Chigerów), liczącej zaledwie 10 osób. Jednak, i oni by nie przeżyli gdyby nie pomoc polskich kanalarzy - Leopolda Sochy, Stefana Wróblewskiego i Jerzego Kowalowa, którzy z narażeniem życia dostarczali ukrywającym się Żydom jedzenie, czasem ubrania oraz wszystko to, co mogło im się przydać do stworzenia jako takiej normalności w tych nieludzkich warunkach. Oczywiście, nie robili oni tego tak całkowicie za darmo. Zgodnie z umową, kanalarze otrzymywali pieniądze.

Rodzina Chigerów, Kraków 1947
Życie w kanałach było bardzo ciężkie. Wszędzie było ciemno, brudno i wilgotno. Dzień stawał się nocą a noc dniem. Nie było bieżącej wody, nie było też intymności. Nadzieja życia przeplatała się ze strachem przed odkryciem... przed śmiercią.

Dla Leopolda Sochy ukrywanie Żydów było czymś w rodzaju odkupienia win. Przed wojną był on drobnym złodziejaszkiem i, jak wierzył - pomagając Żydom, pomoże i sobie. Z czasem zżył się ze "swoimi Żydami", zwłaszcza zaś z rodziną Chigerów. Nie potrafił ich opuścić... zostawić samych sobie. I nawet, kiedy Ci nie mieli już pieniędzy, kiedy naprawdę bał się o swoją rodzinę - przychodził i zawsze coś ze sobą przynosił, nawet jeśli na sprawunki miał wydać swoje pieniądze.

***
Dziewczynka w zielonym sweterku to niezwykłe świadectwo prawdy. Świadectwo ukazujące dobrych i złych Żydów, a także dobrych i złych Polaków. Znaleźć tutaj można całą paletę emocji i uczuć: od miłości, i nadziei po strach i rozpacz.

Co zaś tyczy się tytułowego zielonego sweterka, który Krysia otrzymała od swojej babci, i który towarzyszył jej przez cały ten czas w kanałach, to... on istnieje do dziś. Obecnie znajduje się w waszyngtońskim Muzeum Holocaustu.

Zdjęcie pochodzi ze strony http://www.tokfm.pl/Tokfm/51,103454,10528675.html?i=2

wtorek, 3 stycznia 2012

Mendoza na poważnie

Wydawnictwo: Znak literanova
Rok wydania: 2011
Liczba stron: 320

Najnowsza książka Mendozy zaskakuje swoją innością - zwłaszcza tych, którzy znają wcześniejsze książki tego autora. Inne jest przede wszystkim miasto. Nie jest to, jak zwykle, Barcelona – miasto pisarza, a Wenecja - tajemnicza i mroczna. Inny jest także sam charakter książki - nie tak komiczny i absurdalny, a... poważny, miejscami wręcz ospały i nudnawy.

Fabregas - niemłody barcelończyk, właściciel stosunkowo dobrze prosperującej firmy - któregoś dnia postanawia rzucić wszystko i wyjechać. Przypadek, a może przeznaczenie (?) prowadzi go do Wenecji, gdzie początkowo błąka się bez celu... gubi się nie tylko w mieście, ale i w swoich rozmyślaniach. Tak naprawdę nie wie, czego chce - raz się pakuje, innym zaś razem rozpakowuje swoje walizki. Raz chce wyjeżdżać, by po chwili zmienić zdanie i zostać. Jednak wszystko się zmienia, kiedy poznaje tajemniczą Marię Clarę - rodowitą wenecjankę. Kobieta zdaje się być dziwną i zagubioną. Bez wątpienia czegoś szuka, do czegoś dąży. Mimo to, to właśnie ona oprowadza Fabregasa po najpiękniejszych i najciekawszych miejscach miasta, których próżno szukać w jakichkolwiek przewodnikach. To dzięki niej Fabregas przeżywa zaskakujące przygody, poznaje historię Wenecji oraz świętych, którzy tym miastem się opiekują. I w końcu... to dzięki niej nasz bohater odnajduje nadzieję, czy inaczej - szansę na miłość.

Nic więc dziwnego, że kiedy Maria Clara wyjeżdża do Rzymu, Fabregas gubi sens istnienia. Zamyka się w pokoju - wydając się obrażonym na wszystko i wszystkich. A Wenecja? Wenecja znów jawi mu się jako miasto pełne dziwaków i złoczyńców. Miasto, w którym nie potrafi znaleźć dla siebie miejsca. Pewnie trwał by tak wieki całe, gdyby nie kolejne przypadkowe spotkanie z Marią Clarą, która bardzo powoli zaczyna odkrywać swoją tajemnicę, swoją historię.

Wyspa niesłychana to powolne odnajdywanie szczęścia, które czasem wymaga radykalnych zmian i trudnych decyzji. To historia o radzeniu sobie z zagubieniem, które dotknąć może każdego - bez względu na wiek czy status społeczny... I wszystko byłoby pięknie - wszak to zagadnienia niezwykle ciekawe i dające do myślenia, jednak... sposób ich przedstawienia jest dość męczący i raczej przygnębiający. A co więcej,  odkrywanie ów głębi przysparza trudności, tak samo zresztą, jak przebrnięcie przez niektóre fragmenty książki.