Pages - Menu

sobota, 29 kwietnia 2017

Kwietniowe szaleństwo

 Zdobycze


Recenzja Listów do pałacu tutaj
Recenzja A jej oczy były niebieskie tutaj
Uwaga: a teraz się chwalę! Nowy Jork udało mi się dorwać za 10 zł - interes życia 👍

poniedziałek, 24 kwietnia 2017

Zbrodnia po skandynawsku

Wydawnictwo: Czarna Owca
Rok wydania: 2017
Liczba stron: 416

Skandynawskie thrillery to prawdziwy fenomen literacki. Niby jest ich tak wiele, że wydawałoby się, iż nie da się już napisać niczego oryginalnego, wciągającego czy zaskakującego. A jednak one wciąż powstają, a my wciąż po nie sięgamy i pomimo powtarzalnego schematu, zachwycamy się nimi, jakbyśmy nigdy wcześniej niczego podobnego nie czytali. Znacie to, prawda? Ja mam tak zawsze, kiedy sięgam po thriller skandynawski. Nie inaczej więc było i tym razem. Niby wszystko takie znajome. Niby gdzieś już to czytałam. A jednak... nie mogłam się oderwać. 

Fabuła raczej nie jest skomplikowana i w dużej mierze kręci się wokół Raili - czterdziestoletniej, nieco zakompleksionej i samotnej bibliotekarki, która spędza urlop w domku nad jeziorem w Lövaren. Poza swoimi najbliższymi sąsiadami - parą starszego małżeństwa - Raili nie zna tutaj nikogo. A przynajmniej do czasu... Bo wszystko się zmienia, kiedy zaprzyjaźnia się z Olofssonem - ekscentrycznym starszym panem, który jest przekonany, że w okolicy dzieją się dziwne i tajemnicze rzeczy. I choć Raili początkowo nie przejmuje się jego słowami, jednak bardzo szybko zaczyna podejrzewać, że rzeczywiście coś się tutaj nie zgadza. Nie może też wyzbyć się wrażenia, że w pobliskim lesie czai się zło. Zło, które swój początek ma prawdopodobnie w roku 1671. I tak oto dochodzimy do pojawiających się w książce retrospekcji, którymi z rzadka poprzeplatane są główne wydarzenia. Poznajemy Kirsti, młodą kobietę oskarżoną o bycie czarownicą. Widzimy, jak niewiele trzeba, aby zniszczyć człowieka i odebrać mu wszystko to, co było kiedyś ważne, czyste i piękne. Wszystkie złe i mroczne wydarzenia, do których później dochodzi w okolicy, naznaczone są silnym piętnem, odciśniętym przez jej okrutne losy.

Książkę czyta się - nie wróć, książkę pochłania się z ogromnym zainteresowaniem. Z mnóstwem pytań i wątpliwości w głowie. Z napięciem, trzymającym do ostatniego zdania. Nie sposób nie wczuć się w ten charakterystyczny, skandynawski klimat - mroczny, tajemniczy, czasem surowy, ale zdecydowanie nie przytłaczający. I choć zakończenie nie do końca było zaskakujące, właściwie to wypadło dość blado w porównaniu z tymi dramatycznymi wydarzeniami i wątkami paranormalnymi w tle, to i tak uważam, że nie ujmuje to niczego książce. 

czwartek, 20 kwietnia 2017

Wielkie rzeczy mają małe początki

Wydawnictwo: Rebis
Rok wydania: 2017
Liczba stron: 480


Uwielbiam czytać powieści historyczne, dlatego sięgam po nie z ogromną przyjemnością. Połączenie fikcji literackiej z faktami historycznymi uważam nie tylko ciekawe, ale i pouczające. Czy zatem mogłam przejść obojętnie obok Listów do pałacu? Nie. Zdecydowanie nie. Po pierwsze dlatego, że to powieść historyczna (i to bardzo dobra, ale o tym później), a po drugie dlatego, że książka nawiązuje do Pierwszej Wojny Światowej, o której tak naprawdę mało się pisze. Zapewne wynika to z faktu, że II Wojna Światowa nie zostawiła zbyt wielkiej przestrzeni na rozpamiętywanie Pierwszej Wojny, zwanej Wielką. Ucieszyłam się więc, że moja szkolna wiedza może wzbogacić się o pewne wydarzenia, o których nie miałam pojęcia, że miały w ogóle miejsce.

W czasie, kiedy Europa dewastowana jest przez wojnę, kiedy miliony ludzi ginie, do Pałacu Królewskiego w Madrycie dociera list. Adresatem jest król Alfons XIII, nadawcą zaś - mała dziewczynka, Francuzka, która prosi króla, aby pomógł odnaleźć jej zaginionego na froncie brata. Monarcha pozytywnie rozpatruje jej prośbę, jednocześnie powołuje do życia Urząd do Spraw Ochrony Jeńców, który aż do roku 1921 udzielił wsparcia prawie dwustu tysiącom jeńców wojennych. Całe to przedsięwzięcie, w które zaangażowani byli pracownicy cywilni, wojskowi i dyplomaci, Alfons XIII pokrywał wyłącznie z własnej kieszeni.

Akcja powieść, co oczywiste, kręci się wokół działalności Urzędu do Spraw Ochrony Jeńców, jednak nie jest to jedyny wątek powieści. Jest ich znacznie więcej, wszystkie zaś przeplatają się dynamicznie, tworząc piękną opowieść. Trudno też szukać tutaj jednego, określonego głównego bohatera. Raczej dominują silne osobowości, a niektóre z nich niejedno mają na sumieniu. Kreacja bohaterów jest niezwykle dopracowana. Każdy z nich jest inny. Każdy ma swoje emocje, swoje przeżycia i miłości. Każdy jest "jakiś". Nie ma tutaj bezbarwnej postaci, która byłaby nam zupełnie obojętna czy zbędna. Oczywiście, jednych lubimy bardziej, innych mniej lub wcale, jednak każdy jest ważny - dla nas i dla tej powieści. Początkowo takie nagromadzenie dużej ilości bohaterów, może wydawać się dość chaotyczne, jednak z czasem zaczynamy kojarzyć fakty i wnikać w ten świat tak bardzo, że trudno się oderwać.

Listy do pałacu to fascynująca powieść o miłości i zdradzie. O wielkich nadziejach i trudnych wyborach. I wreszcie, to powieść, która ukazuje jak wielki wpływ na nasze poglądy i spojrzenie na świat, ma wojna. Wiadomo, że wojna zmienia każdego. Weryfikuje niejedne plany i marzenia. Ważne, aby w tym wszystkim pozostać dobrym człowiekiem, jak chociażby Alfons XIII, który jako król neutralnej Hiszpanii, nie musiał organizować pomocy. Nie musiał "się wtrącać" w nie swoje sprawy i nie swoją wojnę. A jednak to zrobił i ocalił niejedno życie. 

sobota, 15 kwietnia 2017

Słodko-gorzka opowieść o miłości, przyjaźni i zrozumieniu

Wydawnictwo: Świat Książki
Rok wydania: 2016
Liczba stron: 382

Zanim się pojawiłeś nie jest kolejnym mdłym romansidłem. Ta książka to coś więcej. Znacznie więcej. To przełamanie tabu niepełnosprawności. Poruszenie kwestii życia i śmierci - zwłaszcza śmierci. To opowieść o przyjaźni i miłości, o cierpieniu i o prawie do wyboru własnego losu. Książka zmusza do refleksji. Do zatrzymania się na chwilę i... docenienia tego, co się ma. Zanim się pojawiłeś przypomina, że nic nie jest tylko czarne lub tylko białe. Życie pełne jest kolorów pośrednich.

Louisa Clark jest ekscentryczną dzwudziestosześciolatką, która właśnie straciła pracę. Nie mając konkretnego pomysłu na siebie (i zbyt wielu możliwości), zatrudnia się jako opiekunka Willa Traynora. To nie jest praca jej marzeń, ale... przynajmniej dobrze płacą. Will z kolei, jeszcze do niedawna był ambitnym rekinem biznesu. Uwielbiał swoje życie, sporty ekstremalne i swobodę, jaką zapewniały mu pieniądze. Któregoś dnia jednak wszystko się zmienia. Will zostaje całkowicie sparaliżowany. Jego życie nie wydaje mu się już takie piękne i beztroskie, a błahe, pozbawione sensu i prywatności. Jego jedynym pragnieniem jest śmierć.

Początek ich znajomości nie jest łatwy. Lou nie bardzo wie, jak ma się odnaleźć w nowej sytuacji. Jak przekonać do siebie Willa. Jak tchnąć w niego nowe życie, zwłaszcza kiedy jej własne nie układa się najlepiej. Will oczywiście niczego jej nie ułatwia. Nie dopuszcza jej do siebie. Jest obojętny i zamknięty w sobie. Ale Lou się nie poddaje i z czasem ich znajomość nabiera kolorów. Coraz lepiej się dogadują. Dobrze czują się w swoim towarzystwie. Lou próbuje pokazać Willowi, że jego życie może być piękne. Może nadal być wartościowe. Chce mu udowodnić, że ma po co żyć. Will z kolei chce, aby Lou uwierzyła w siebie i rozwinęła skrzydła. Jego zdaniem, życie - jej życie, nie musi zamykać się w tej małej mieścinie. 

Zanim się pojawiłeś czyta się niezwykle szybko (chociaż to wcale nie jest łatwa historia) i z wypiekami na twarzy - płacząc i śmiejąc się jednocześnie. Zarówno Lou, jak i Will są postaciami, których nie sposób nie polubić. Nie sposób też im nie kibicować. I nie ważne, że książka jest nieco przewidywalna, bo i tak trudno się od niej oderwać. No, a zakończenie... no cóż, zakończenie wbija w fotel. 

czwartek, 13 kwietnia 2017

List z... przeszłości

Wydawnictwo: Czarna Owca
Rok wydania: 2015
Liczba stron: 144

Nie, nie i jeszcze raz nie. Nie spodobała mi się. Nie wciągnęłam się. Nie będzie to moja ulubiona książka. Chciałabym dopisać jeszcze - nie rozumiem zachwytów nad nią, ale podaruję to sobie, bo całkiem możliwe, że gdybym przeczytała ją kilkanaście lat temu, może tych nie byłoby mniej? Generalnie, nie jest to zła książka. Nie męczyłam się zbytnio, kiedy ją czytałam (no dobra, może końcówka ciut mi się dłużyła) i co ważne - były momenty, kiedy się wzruszyłam, jednak... chyba nie tego się spodziewałam. Zupełnie nie byłam przygotowana na literaturę młodzieżową. 

Pewnego dnia 15-letni Georg otrzymuje dość niezwykły list z... przeszłości. Nadawcą okazuje się być jego ojciec, który zmarł jedenaście lat temu, kiedy Georg miał zaledwie 4 lata. Jak widać, nie mieli oni zbyt wiele czasu, aby się sobą nacieszyć, aby poznać się jak ojciec z synem. Ten list miał im to wynagrodzić. Miał ich do siebie zbliżyć. I tak też się stało.

W swoim liście ojciec opowiada o tajemniczej dziewczynie z pomarańczami i związanej z nią miłością, a także o śmierci i przemijaniu. Zadaje pytania o sens życia i czas. Przypomina o ulotności i kruchości chwili. Otwiera się przed synem. Mówi o swoich wyborach i wątpliwościach oraz o strachu przed śmiercią. Nie chce umierać. Nie chce zostawiać rodziny, ale przecież... to nie zależy od niego.

Dziewczyna z pomarańczami jest historią refleksyjną, filozoficzną chociaż - jak dla mnie - niepotrzebnie rozciągniętą, przez co wydaje się monotonną. A do tego, jest przewidywalna. Dość mocno drażniły mnie fragmenty, w których do głosu dochodził Georg. Pomijam ciągłe - nudne - nawiązywanie do kosmicznego teleskopu Hubble'a (tak, spuśćmy tutaj zasłonę milczenia), ale nie mogę nie wspomnieć o wypowiedziach Georga, które nijak miały się do jego wieku. Jego słowa były nieraz tak dojrzałe, tak "stare", że co jakiś czas łapałam się na myśli - chwila, on ma 15 lat (!), który piętnastolatek się tak wypowiada? 

ps. Cudowna ❤ jest ta podwójna okładka!

wtorek, 11 kwietnia 2017

Uważaj, czego sobie życzysz

Wydawnictwo: Vesper
Rok wydania: 2015
Liczba stron: 276

Pierwsza wersja Portretu Doriana Graya ukazała się w miesięczniku "Lippincott's Monthly Magazine" w 1890 roku i od razu spotkała się z falą krytyki. Powieść uznano za wielce skandalizującą. Oscara Wilde'a z kolei okrzyknięto pozbawionym moralności dandysem. Nieco później pisarz postanowił dokonać kilku istotnych poprawek - złagodził bądź usunął liczne aluzje do homoseksualizmu, które to najbardziej oburzały czytelników i krytyków. Ponadto zdecydował się na rozbudowanie powieści, poprzez dodanie kilku rozdziałów, by ostatecznie przekazać ją do wydania w formie książki. Nikt chyba wtedy nie podejrzewał, że Portret Doriana Graya stanie się jednym z najważniejszych dzieł literatury angielskiej. 

Akcja powieści rozgrywa się w dziewiętnastowiecznym Londynie, w środowisku tamtejszych wyższych sfer. Młody Dorian Gray, który dopiero wchodzi w świat towarzyskich spotkań, poznaje nieco zamkniętego w sobie, introwertycznego malarza Bazyla Hallwarda, o całkiem sporym talencie i zdolnościach. Ów malarz, zafascynowany pięknem i niewinnością młodzieńca, zaprzyjaźnia się z nim i maluje jego portret naturalnej wielkości. Naiwny Dorian wypowiada wówczas pochopne życzenie, by to twarz na obrazie szpetniała, a on pozostał młody i piękny:
Jakie smutne! Ja się zestarzeję i będę brzydki i odpychający. Ale portret ten na zawsze pozostanie młody. Nigdy nie będzie starszy niż w dzisiejszym czerwcowym dniu. Gdybyż mogło być przeciwnie! Gdybym ja pozostał wiecznie młody, a obraz się starzał! Wszystko bym za to oddał, wszystko! Tak, nie ma nic na świecie, czego bym za to nie oddał. Oddałbym duszę własną!
Niespodziewanie jego życzenie się spełnia, choć nie wiemy - kogo lub czego to zasługa. Obraz staje się sumieniem Doriana. Odzwierciedleniem jego brudnego i zepsutego życia, które zaczął prowadzić pod wpływem przyjaźni z lordem Henrym Wottonem - wyjątkowo cynicznym bogaczem. Lord Henry staje się dla chłopaka kimś w rodzaju mentora. To za jego sprawą, zachowujący się coraz mniej etycznie Dorian, wkracza na drogę zła i zatracenia. Staje się próżny i egoistyczny. Doprowadza do ruiny swych przyjaciół i zakochane w nim kobiety. Grzeszy i namawia do grzechu. Zatraca się w swym pięknie i młodości. 

Bardzo trudno mi jednoznacznie ocenić powieść Oscara Wilde'a. Raz mnie ona wciągała i trzymała w swych sidłach, by po chwili nużyć i zniechęcić do siebie. Oczywiście doceniam kunszt pisarza, jego zamysł oraz odwagę, by ukazać człowiekowi prawdę o nim samym. By zmusić do refleksji i zadania sobie pytania - jak wygląda mój portret? Jednakże czuję, że zbyt mało było tu treści samej w sobie. Zbyt mało etapów przemiany moralnej Doriana. No i zakończenie... tak jakoś po macoszemu potraktowane. Niby mocne i interesujące, a jednak tak mało poświęcono mu miejsca. Stało się, co się stało i już - koniec i kropka. A przecież to aż się prosi o rozbudowanie.

niedziela, 9 kwietnia 2017

Perły życia

Wydawnictwo: Czarna Owca
Rok wydania: 2017
Liczba stron: 472

Doskonałą pomyłkę czytało mi się... doskonale :) Ale nic w tym dziwnego, wszak to piękna historia, w którą chce się wniknąć. To historia, którą chce się poznać/odkryć, ale nie tak szybko - byle jak, lecz stopniowo, delikatnie - kawałek po kawałku, "smakując" każdy moment. Każdy fragment. Tak... to zdecydowanie pięknie spędzony czas w doborowym towarzystwie (i... z piękną okładką ❤).

Sophia Beaumont-Brown to dziewczyna z londyńskiej socjety, czyli tak zwanego dobrego domu. Jednak jej zachowanie i sposób życia, nie odzwierciedlają jej wysokiego urodzenia. Sophia pije i pali, nie stroni też od narkotyków i zabaw do upadłego. Nic więc dziwnego, że rodzina zerwała z nią wszelkie kontakty, pozbawiając nie tylko poczucia ciepła i bezpieczeństwa, ale również - środków finansowych. Jedyną osobą, która w nią wierzy jest legendarna aktorka Tilly Beaumont - jej babcia. Pewnego dnia Sophia zaczyna otrzymywać od niej listy, w których Tilly opowiada o swoim życiu, rodzinnych sekretach i... najpiękniejszej oraz najcenniejszej rzeczy, jaką kiedykolwiek posiadała - naszyjniku z pereł. Naszyjnik ten był wyjątkowy, ponieważ każda jego perła była równie piękna i idealna - wyłowiona przez japońską kobietę morza - poławiaczkę pereł, zwaną Ama. Problem w tym, że ów naszyjnik zaginął, a umierająca Tilly chciałaby go założyć jeszcze raz - ostatni raz, zanim umrze. Chciałaby znów poczuć jego chłód i ciężar.

Katie Agnew stworzyła niezwykły sekret, wokół którego krąży Sophie. Sekret, który splata losy trzech kobiet - silnie ze sobą związanych, a jednocześnie odgrodzonych trudnym do przebicia murem. To historia, w której przeszłość miesza się z teraźniejszością, a poszukiwanie tożsamości z odkrywaniem rodzinnych tajemnic. 

czwartek, 6 kwietnia 2017

Ważna lekcja

Wydawnictwo: Papierowy Księżyc
Rok wydania: 2013
Liczba stron: 216

To wyjątkowa książka - piękna i mądra. A zarazem smutna i poruszająca. Boleśnie zapadająca w pamięć. To książka o życiu i o śmierci. O dojrzewaniu i radzeniu sobie ze stratą. To emocjonalna bomba z przesłaniem dla każdego z nas.  

Conor ma 13 lat i mnóstwo problemów. Jest samotny i potrzebuje pomocy. Jego matka jest śmiertelnie chora, przez co wszyscy mu współczują i pobłażają - bo przecież przechodzi teraz trudny okres. A to niestety, budzi w nim jeszcze więcej frustracji. W szkole jest bity i szykanowany. Inne dzieci przestały się do niego zbliżać, rozmawiać z nim. Już nawet go nie zauważają. Niebawem jednak wszystko się zmieni... Pewnej nocy Conor budzi się dokładnie siedem minut po północy i za oknem widzi potwora. Strasznego i wielkiego potwora, którego... wcale się nie boi. Potworem jest stary cis, rosnący na cmentarzu, nieopodal domu chłopca. Cis zabiera go do świata wyobraźni i snów. Opowiada mu trzy historie, bardzo ponure i drastyczne, ale skrywające cenne przesłanie. Pokazujące, że świat nie jest tylko czarny lub tylko biały. Istnieją bowiem barwy pośrednie, a niektórych ludzi i ich czynów nie można jednoznacznie ocenić i potępić. Na koniec Conor opowiada potworowi swoją mroczną historię, którą skrywał przed światem, a nawet przed... samym sobą, bojąc się spojrzeć prawdzie w oczy.

-------------------------------

Idealnym dopełnieniem całości są czarno-białe grafiki Jima Kay'a, które jeszcze bardziej eksponują mistyczny charakter powieści. 

środa, 5 kwietnia 2017

Plany czytelnicze


Takie oto cudowności ❤ będę czytała w najbliższym czasie


wtorek, 4 kwietnia 2017

Grzechem jest zabić drozda

Wydawnictwo: Rebis
Rok wydania: 2015
Liczba stron: 424

To jedna z najpopularniejszych i najczęściej czytanych książek współczesnej literatury. Momentami zabawna i wzruszająca. Przede wszystkim zaś - mądra i dająca do myślenia. 

Akcja powieści toczy się w latach trzydziestych XX wieku w fikcyjnym, małym miasteczku Maycomb w Alabamie. To tutaj mieszka rodzina Finchów - Atticus FInch oraz jego dzieci: Jem i Jean Louise, zwana przez wszystkich Skautem. Atticus jest poważanym adwokatem - człowiekiem mądrym, odważnym i opanowanym. Szanującym każdego człowieka, bez względu na jego pochodzenie, majętność czy kolor skóry. Taka postawa czyni Atticusa wyjątkowym. Nic więc dziwnego, że kiedy w cichym i spokojnym dotychczas miasteczku, dochodzi do gwałtu na białej kobiecie, o który oskarżono czarnoskórego mężczyznę - Atticus podejmuje się jego obrony. Z całą powagą swego urzędu i w zgodzie z własnym sumieniem broni młodego, kalekiego Murzyna. Oczywiście nie jest to łatwe zadanie w miejscu (i czasie), gdzie słowo Murzyna znaczy mniej niż słowo białego, nawet jeśli ów biały jest pogardzanym członkiem "marginesu społecznego" . Biała społeczność Maycomb woli wierzyć kłamstwom dziewczyny i jej ojca, choć od początku wiadomo, że ... Tom Robinson jest niewinny. 

Prowincjonalną społeczność, z ich nienawiścią i uprzedzeniami na tle rasowym i klasowym, śledzimy oczami Jean Louise. To wraz z nią dostrzegamy niedoskonałości ludzkiego charakteru. Wraz z nią pytamy, analizujemy i wyciągamy wnioski. Taki sposób prowadzenia narracji wydaje się być niezwykle ciekawy. Z jednej strony Jean Louise jest obserwatorką niedoskonałą, bo wiele spraw jest dla niej niejasnych, wszak jest tylko kilkuletnią dziewczynką. Z drugiej zaś strony, dysponuje dziecięcą świeżością spojrzenia, nie zmąconą stereotypami dorosłych. Może dostrzec to, co tym nieco już starszym, zwyczajnie umyka. 

Powieść bawi i wzrusza. Stawia trudne pytania i zmusza do refleksji. Przekazuje wiele prawdy o miłości rodzinnej, o szacunku do własnych dzieci. O szacunku do człowieka w ogóle. O kryzysie sumienia. Przede wszystkim zaś, to ponadczasowa pochwała odwagi i mocnego charakteru, których bardzo często wymaga walka o sprawiedliwość i prawość.  

*Pierwotnie książka miała nosić tytuł Atticus jednak Harper Lee zdecydowała się na zmianę, ponieważ tematyka książki wykraczała poza zwykły portret tej postaci. Uznała, że sens powieści lepiej oddaje określenie "zabić drozda", które Jean Louise usłyszała od Panny Maudie:
Drozdy nic nam nie czynią poza tym, że radują nas swoim śpiewem. Nie niszczą ogrodów, nie gnieżdżą się w szopach na kukurydzę, nie robią żadnej szkody, tylko śpiewają dla nas z głębi swoich ptasich serduszek. Dlatego właśnie grzechem jest zabić drozda.
*Zabić drozda doczekało się filmowej adaptacji. W 1962 roku Robert Mulligan wyreżyserował film o tym samym tytule. W rolach głównych wystąpili m.in. Gregory Peck oraz Mary Badham.

-----------------------------

Jestem już po lekturze II tomu, czyli Idź, postaw wartownika i muszę przyznać, że nie zachwyciła mnie ona tak bardzo, jak Zabić drozda. Powieść Idź, postaw wartownika opowiada o losach dorosłej już Jean Louise i choć wydana została później - jako kontynuacja, tak naprawdę napisana została przed powieścią Zabić drozda. 


Wydawnictwo: Filia
Rok wydania: 2015
Liczba stron: 368


Idź, postaw wartownika także porusza problem rasowy. Trwa spór w kwestii nadania Murzynom praw obywatelskich. To, co dla Jean Louise wydaje się oczywiste, dla białej społeczności Maycomb - jest nie do pomyślenia. Jednak najtrudniejsze do zaakceptowania jest nie tylko stanowisko jej przyjaciela i niedoszłego męża - Hanka Clintona, ale przede wszystkim - postawa Atticusa, jawiąca się niczym upadek Boga. Okazuje się bowiem, że jej autorytet - człowiek, który nauczył ją szacunku i zrozumienia - jest rasistą, sprzeciwiającym się nadaniu Murzynom praw. 

Powieść ukazuje prawdę starą, jak świat - nic nie jest tylko czarne lub tylko białe. Istnieją barwy pośrednie. Nikt nie jest też idealny. Człowiek... jest tylko człowiekiem. Ma swoje wady. Swoje lepsze i gorsze strony. Mimo to, chyba wolałabym, aby ta książka pozostała w ukryciu. A Atticus... dawnym Atticusem.