Pages - Menu

niedziela, 27 lutego 2011

Kalejdoskop uczuć

Wydawnictwo: Znak
Rok wydania: 2010
Liczba stron: 460


Kiedy czytałam Tektonikę uczuć nie czułam się jakoś specjalnie zauroczona ani historią, ani samym autorem. Teraz jednak, po Historiach miłosnych z ogromną przyjemnością zaprzyjaźnię się ze Schmittem i całą jego twórczością.

Historie miłosne to zbiór 7 opowiadań o miłości, przyjaźni i nadziei, które wzbogacone są - znanym mi już dramatem - Tektoniką uczuć, o którym pisałam tutaj

Pierwsze opowiadanie Marzycielka z Ostendy przedstawia historię starszej i schorowanej kobiety, która całymi dniami przesiaduje przed oknem. Myli się jednak ten, kto posądzi ją o bezczynność - bo przecież wspominanie wielkiej miłości, a do tego... nie do końca spełnionej, to przecież ogromny wysiłek.

Drugim opowiadaniem (moim ulubionym) jest Zbrodnia doskonała. Poznajemy tutaj Gabrielę - kobietę, która tracąc wiarę w prawdziwość uczuć, jakimi darzy ją jej mąż, dopuszcza się zbrodni, która na zawsze odbierze jej to, co miała najcenniejszego. 

Kolejnym opowiadaniem jest Kobieta z bukietem. Poznajemy tutaj kobietę, która nieustannie od 15 lat  (a może i dłużej) pojawia się z bukietem kwiatów na peronie dworca w Zurychu. Nikt nie wie, kim ona jest ani... na kogo czeka.

Czwarte opowiadanie to Odette Jakkażda - historia zwykłej kobiety, która zakochuje się w pisarzu. I choć może się to wydawać dziwne i niezwykłe, w końcu są to ludzie z zupełnie obcych sobie światów - ich uczucie naprawdę zaczyna rozkwitać.

Piękny deszczowy dzień to tytuł kolejnego opowiadania, w którym poznajemy niepotrafiącą dostrzec piękno świata - Helene oraz jej męża - Antoine, który piękno to dostrzegał niemalże wszędzie. 

Szóstym opowiadaniem jest Bosa księżniczka - smutna historia chorej dziewczyny.

Siódmym i ostatnim zarazem opowiadaniem jest Wszystko, czego potrzeba do szczęścia. Poznajemy tutaj kobietę, która zupełnie niespodziewanie odkrywa tajemnicę swojego męża - faceta, który z powodu braku małżeńskiego spełnienia, zakłada rodzinę z inną kobietą. I choć może wydawać się to dziwne - on naprawdę kochał swoją żonę. 

Historie miłosne to piękna książka - piękne historie, które przypominają nam jak ważna jest nie tylko sama miłość, ale także szczerość i rozmowa.

***
Książka opatrzona jest pięknymi ilustracjami, które dodają jej nie tylko uroku, ale i wyrazistości.

sobota, 26 lutego 2011

Sobotnia rozkosz

Uwielbiam takie soboty...


...gdzie nigdzie nie muszę się spieszyć i w spokoju mogę rozkoszować się swoim ulubionym zestawem - kawką przyrządzoną przez Grigorija i ciasteczkami... moją małą specjalnością.

p.s. Czy Wy też macie takie dni  i swoje... ulubione zestawy?

piątek, 25 lutego 2011

"Bezradnik małżeński" Polly Williams

Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Rok wydania: 2011
Liczba stron: 312


Nie jestem żoną - to prawda, ale nie oznacza to, że kompletnie nie znam się na małżeństwach i życiu z tą jedną, jedyną osobą. Od dłuższego już czasu mieszkam ze swoim chłopakiem i wiem, jak wiele pracy i wysiłku pochłania budowanie wspólnego świata. Najważniejsze w tym wszystkim jest to, aby się nie pogubić i nie zatracić tego, co istotne... miłości.

Małżeństwo Sadie i Toma zrodziło się z wielkiej namiętności, która z czasem ustąpiła miejsca codzienności, zmęczeniu i... niespełnionym ambicjom. Wszystko to sprawia, że zamiast żyć wspólnie - żyją obok siebie, nie do końca zdając sobie sprawę z tego, co tak naprawdę wokół nich się dzieje i... czego ta druga strona chce. W efekcie, on poświęca wszystko - czas i rodzinę, swoim staraniom o awans, którym chce jej udowodnić, że jest dobrym mężem. Ona tymczasem, postanawia zostać idealną żoną, co oczywiście... proste nie będzie, zwłaszcza, kiedy jest się Sadie - kobietą, której niemalże zawsze przytrafia się coś niespodziewanego. Do tego wszystkiego pojawia się ta trzecia - Annette. Na szczęście Sadie poznaje tajemniczą staruszkę - Enid, która postanawia jej pomóc. I choć można się zastanawiać, czy potrzebnie - jedno jest pewne... będzie wesoło.

Bezradnik małżeński to cała paleta ciekawych i sympatycznych postaci, których nie sposób nie polubić. Znajdziemy tutaj m.in. - unikającą zobowiązań Chloe - przyjaciółkę Sadie, a także Ronę - matkę Toma, która co tu ukrywać, nie jest fanką jego żony. 

Bezradnik małżeński to lekka i przyjemna lektura, która stara się nam przekazać to, o czym często zapominamy, zwłaszcza w dzisiejszym zabieganym świecie, a mianowicie, że w życiu liczy się coś więcej niż kariera. I jeszcze jedno - nie warto zmieniać się na siłę, lepiej pozwolić innym kochać nas takimi, jakimi jesteśmy. 

Stooooos

Chwalę się...


...wydawnictwa Prószyński i S-ka, Muza oraz Znak postanowiły mnie rozpieścić. Jak miło!

wtorek, 22 lutego 2011

"Służące" Kathryn Stockett

Wydawnictwo: Media Rodzina
Rok wydania: 2010
Liczba stron: 
581


Uff, udało się - skończyłam. Trochę czasu mi to zajęło, ale bynajmniej nie dlatego, że książka mi się nie podobała. Po prostu... zbyt wiele spraw nałożyło się na siebie - imieniny mamy, koncert, moje imieniny, weekendowe wyjazdy do rodziców - i tak jakoś, czasu na czytanie... było mało.

Świetna, wciągająca i genialna - to trzy przymiotniki pojawiające się najczęściej w recenzjach Służących, które przeczytałam zanim sama po książkę sięgnęłam. Po tak licznie głoszonych zachwytach, liczyłam na prawdziwą ucztę dla ciała i dla duszy, a jakże! Niestety... uczty nie było, ja się nie wciągnęłam, a książka wcale nie jest taka genialna. Przyznaję, jest dobra i ciekawa, ale... to wszystko. 

Służące to opowieść o... dwóch światach - białym i czarnym. To opowieść o kobietach, które postanowiły przekroczyć wyznaczone granice i obalić przyjęte stereotypy. I w końcu... to opowieść o oddaniu i rozczarowaniu, o sile i solidarności. 

Akcja powieści toczy się w amerykańskim miasteczku Jackson w stanie Missisipi. Są lata sześćdziesiąte XX wieku - niewolnictwo trwa w najlepsze. Biali panują nad czarnymi, którzy nie mają właściwie żadnych praw. "Mają" natomiast mnóstwo zakazów - nie wolno im korzystać z publicznej biblioteki czy toalety. Nie wolno im robić zakupów w sklepach przeznaczonych dla białych. Nie wolno im uczęszczać do szkoły, do której chodzą biali. Nie wolno im modlić się w tym samym kościele, co biali. Nie wolno im... być sobą. Do więzienia czarny mógł trafić za zwykłą błahostkę, a czasem nawet... za "widzi mi się" białych. 

Głównymi bohaterkami Służących są trzy kobiety - dwie czarnoskóre pomoce domowe - Aibileen i Minny oraz ambitna i wykształcona Eugenia (Skeeter) - biała panienka z tzw. dobrego domu, która po powrocie z Uniwersytetu, nie bardzo potrafi odnaleźć się w rzeczywistości swojego rodzinnego miasteczka. Okazuje się bowiem, że w przeciwieństwie do swoich zamężnych i dzieciatych przyjaciółek, a także wbrew woli matki, która koniecznie chce widzieć ją przed ołtarzem - chce od życia czegoś więcej. Chce zostać pisarką. 

Pewnego dnia w jej głowie rodzi się niezwykle szalony i ryzykowny pomysł stworzenia książki złożonej z opowieści murzynek - służących w domach białych kobiet. Początkowo łatwo nie jest, gdyż żadna ze służących, w obawie o swoje życie, nie chce współpracować. Z czasem jednak udaje jej się zebrać 12 czarnych kobiet, które w małej kuchni Aibileen opowiadają o swojej niełatwej pracy. Z założenia książka miała ukazać prawdziwe oblicze relacji pomiędzy czarnymi służącymi a ich białymi pracodawczyniami. W rzeczywistości, książka staje się początkiem przyjaźni rodzącej się pomiędzy Skeeter a Aibileen. 

Obok tych postaci w książce spotykamy także matkę Skeeter, która postanawia nie umierać, Hilly - idealną żonę i zagorzałą przeciwniczkę bratania się białych z czarnymi, a także Elizabeth - kobietę całkowicie podporządkowaną zdaniu swojej przyjaciółki Hilly; kobietę bez własnego zdania i uczuć macierzyńskich.

***
Nie mogę nie wspomnieć o polskim tłumaczeniu, które uważam za kompletnie beznadziejne. Rozumiem, że tłumaczka starała się jak najlepiej oddać gwarę, jaką posługiwały się służące, ale... te wszystkie "zara", "dzisiej", "dworzu" - było dla mnie sztuczne i kompletnie nie do przyjęcia. 

niedziela, 13 lutego 2011

"Sosnowe dziedzictwo" Maria Ulatowska

Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Rok wydania: 2011
Liczba stron: 296


Nie oceniaj książki po okładce - głosi stare przysłowie, którego staram się trzymać. Oczywiście, nie byłabym sobą, gdybym czasem zasady tej nie naciągnęła. Niestety, często potem okazywało się, że pukałam się w głowę mówiąc "głupia baba, znów dała się nabrać!".  I choć obiecuję sobie, że to już ostatni raz, że więcej nabrać się nie dam - słowa nie dotrzymuję. Najpierw oglądam okładkę, a potem... kupuję. W taki właśnie sposób trafiło do mnie Sosnowe dziedzictwo - zachwycona okładką postanowiłam, że muszę tę książkę mieć.  I co się okazało? Nie zawiodłam się, mało tego - zauroczyłam się tą historią.

Anna Towiańska - główna bohaterka to warszawianka, z zawodu korektorka, która otrzymuje w spadku rodową posiadłość jej dziadka - dworek "Sosnówkę" wraz z przyległym jeziorem i częścią lasu w Towianach na Kujawach. "Pani dziedziczka", jak od czasu do czasu o Annie mówią miejscowi, bardzo szybko daje się porwać urokowi miejsca, towarzystwu Szyszki - psiej przybłędy oraz serdeczności ludzi - mecenasa Antoniego Witkowskiego, pani Irenki Malinki, parkingowego Dyzia, rodziny Koniecznych oraz  przystojnego weterynarza Grzegorza Skalskiego, którzy choć obcy, w bardzo krótkim czasie stają się jej niezmiernie bliscy. Nic więc dziwnego, że Anna postanawia przywrócić posiadłości jej dawną świetność. 

Rozdziały poświęcone Annie i jej "Sosnówce" przeplatane są rozdziałami wyjaśniającymi losy przodków Anny, na które ogromny wpływ miała II wojna światowa, a w szczególności zaś - powstanie warszawskie. Z rozdziałów tych, dowiadujemy się także, w jaki sposób dworek trafił w ręce Anny, a co więcej - dlaczego stało się to tak późno. 

Sosnowe dziedzictwo czyta się zachłannie, chociaż słowo "czyta" może nie jest tutaj najtrafiniejszym określeniem, lepszym zdaje się być słowo "wchłania". 


***

Jedyne, co może tutaj przeszkadzać, a miejscami nawet nieco razić, jest fakt, iż cała ta historia jest niesamowicie przesłodzona - atrakcyjna, zabawna i pewna siebie Anna, która wzbudza sympatię  (czasem nawet coś więcej) w każdym, kogo napotka na swej drodze. Do tego niemal nieskazitelni i szalenie przemili mieszkańcy Towian. Bajka? Nierealny świat? Ano tak, jednak... mimo wszystko bardzo urocza bajka i równie uroczy świat.

piątek, 11 lutego 2011

"Trzynasta opowieść" Diane Setterfield

Wydawnictwo: Amber
Rok wydania: 2006
Liczba stron: 346


Jak świat długi i szeroki, liczba 13 uznawana jest za liczbę pechową i złowróżebną... za liczbę symbolizującą katastrofę i nieszczęście. Oczywiście to, czy wierzymy w ten przesąd, czy też nie, zależy od nas samych i naszego "widzi mi się", niemniej jednak Trzynasta opowieść zdaje się potwierdzać ową nieprzyjazną symbolikę tej liczby.


Margaret Lea - córka antykwariusza (szczęściara!), która bardziej kocha i rozumie książki, aniżeli ludzi, otrzymuje list, w którym znana i uwielbiana pisarka Vida Winter powierza jej piekielnie trudne zadanie - spisania jej biografii. Piekielnie trudne, gdyż prawdziwe nazwisko Vidy Winter jest przez nią głęboko skrywane, podobnie zresztą, jak jej historia - ta prawdziwa, bo tych zmyślonych dla czytelników,  tych nieprawdziwych - ma całe mnóstwo. Teraz, ponaglana śmiertelną chorobą, chce wyjawić prawdę. I nie ważne, czy Margaret "opowie" ją światu czy też nie. Ona chce komuś ją opowiedzieć i... to jest najważniejsze.


Zrozumiałe staje się tutaj pytanie - dlaczego Margaret? Dlaczego to ją wybrała, kiedy mogła wybrać kogokolwiek innego? Kogoś, kto się zna na spisywaniu biografii. W końcu, nie raz otrzymała propozycję spisania jej. Ale ona wybrała Margaret, bo jak przypuszczała tylko ona ją zrozumie. Tylko ona zrozumie miłość siostrzaną. Miłość pomiędzy bliźniaczkami.


Z chwilą, kiedy Margaret pojawiła się w domu Vidy Winder, rozpoczyna się walka z czasem i wyniszczającą chorobą - walka o prawdę. Ożywają przeszłe uczucia, grzeszne namiętności, gorzkie wspomnienia, a także... duchy przeszłości. Na naszych oczach stopniowo i zgodnie z pragnieniem Vidy... rodzi się prawda. 


Ale, ale... to nie wszystko. Trzynasta opowieść to bowiem nie tylko Vina Winter i jej przeszłość. To także historia Margaret. Historia, z którą ciężko jej się pogodzić, którą trudno jej zrozumieć.


Trzynasta opowieść to dobra książka - książka, którą naprawdę warto przeczytać. Niemal każda strona odsłania przed nami nową wersję przeszłości Vidy Winter i kiedy wydawało się, że wiemy i rozumiemy więcej, okazywało się, że było zupełnie inaczej. Niestety, czasami miałam wrażenie, że to wszystko, ta opowieść - była taka jakby za bardzo rozwlekła.

środa, 9 lutego 2011

Stos

...imieninowy


Ach! Ech! Och! - napatrzeć się nie mogę...

środa, 2 lutego 2011

Psim okiem, czyli "Flush" Virginia Woolf

Wydawnictwo: Znak
Rok wydania: 2009
Liczba stron: 121


Flush
Virginii Woolf to niewielka objętościowo książka, która nie wywarła na mnie takiego wrażenia, jakiego się spodziewałam. Właściwie to... żadnego wrażenia na mnie nie wywarła. Z zachwytów więc nie pieję, ale złego słowa powiedzieć też nie mogę.

Tytułowy Flush to... pies, a dokładniej - spaniel, i to nie byle jaki. Flush jest bowiem arystokratą - psem rasowym o mocnym temperamencie i łowieckim usposobieniu. Jest też ukochanym psem Elizabeth Barrett Browning - poetki epoki wiktoriańskiej, która z powodu gruźlicy traktowana była przez najbliższych jako inwalidka (prawdziwa natura jej choroby nie jest znana, przyjmuje się jednak gruźlicę, jako najbardziej prawdopodobną przyczynę pogorszenia jej stanu zdrowia). 


Naszego czworonożnego bohatera i jego panią łączy niezwykła więź pełna przyjaźni, miłości, zazdrości i odrzucenia. To dla niej, Flush zrezygnował ze swojej "psiej" wolności. A ona... odważyła się zapuścić w niebezpieczną i mroczną część Londynu, kiedy jej ukochany pupil został porwany przez bezwzględnych złodziei psów.

Elizabeth Barrett Browning
Ale Flush to nie tylko historia spaniela i jego pani. Flush to także (a może przede wszystkim?) historia związku, jaki zrodził się ze znajomości Elizabeth Barrett z angielskim poetą - Robertem Browningiem. Ów poeta, po przeczytaniu tomiku wierszy napisanego przez Elizabeth, wysłał do niej jej list, który dał początek ich romantycznej historii miłosnej, zakończonej potajemnym ślubem i wspólnym życiem we Włoszech. 

Robert Browning








***
Pomysł napisania Flusha - tej przewrotnej biografii, zrodził się w głowie Virginii Woolf po przeczytaniu wierszy, jak i samej korespondencji Elizabeth i Roberta. 



Zdjęcia pochodzą ze strony pl.wikipedia.org