Pages - Menu

czwartek, 31 marca 2011

Stooos

Stos... ostatni w tym miesiącu


I tak, od góry...

Rakesh Satyal Błękitny chłopiec - od wydawnictwa Znak
Katarzyna Leżeńska, Darek Milewski Hakus pokus - od wydawnictwa Prószyński i S-ka
Mądre Polki - od wydawnictwa MG
Leopold Tyrmand Zły - od wydawnictwa MG
Katarzyna Kwiatkowska Zbrodnia w błękicie - od wydawnictwa Zysk i S-ka
Alfred Zajdorf Nie święci... - od wydawnictwa Zysk i S-ka
Tim Pilcher Komiks erotyczny - od wydawnictwa Muza




wtorek, 29 marca 2011

Wierzysz w przesądy?

Wydawnictwo: Literackie
Rok wydania: 2011
Liczba stron: 300


Ile razy zdarzyło Ci się przyłapać na mimowolnym złapaniu za guzik na widok kominiarza? Albo... ile razy przebiegający przez Twoją drogę kot, zmusił Cię do zrobienia trzech kroków w tył i splunięcia? I wreszcie... ile razy na widok czterolistnej koniczyny, uśmiech pojawił się na Twoich ustach? Mnóstwo razy - taka z pewnością będzie odpowiedź. Oczywiście, nie ma w tym nic dziwnego, bo... przesądom można wierzyć lub nie, ale pozbyć się ich z naszego świata, zwyczajnie się nie da. 

Przesądy (czy nam się to podoba, czy nie) były, są i będą obecne w naszym życiu, pytanie tylko - skąd tak naprawdę one się wzięły? Odpowiedź na to, dość trudne z pozoru pytanie, okazuje się być niezwykle prosta. Wystarczy bowiem poszperać w starych księgach i pismach. A jeszcze lepiej... sięgnąć po bardzo ciekawą książkę Czarne koty i prima aprilis. Skąd się wzięły przesądy w naszym życiu? Harry'ego Olivera, który owe "poszperanie" przyjął na swoje barki.

Czarne koty i prima aprilis... to nic innego, jak zbiór  przesądów - powszechnie znanych, z którymi spotykamy się na co dzień, jak i tych nieco już zapomnianych, które zachowały się jedynie w pewnych regionach świata. Oczywiście, nie każdy przytoczony przez autora przesąd udało się umiejscowić w czasie. Nie każde też znaczenie można było dokładnie objaśnić. Mimo to, na próżno szukać tutaj niedosytu, tym bardziej, że zbiór ów liczy sobie ponad 250 przesądów!

Ale dokładniej... książka podzielona jest na 22 rozdziały (Sztuka i rozrywka, Niebezpieczeństwa czyhające za drzwiami, Gesty i czynności, W domu, Odzież i obuwie, Zwierzęta, Ciało, Miłość i małżeństwo, Jedzenie i pice, Sport i hobby, Pogoda i zjawiska naturalne, Narodziny, Śmierć, Liczby szczęśliwe i nieszczęśliwe, Podarunki, Święta i uroczystości, Dni tygodnia i szczególne chwile w roku, Przewidywanie przyszłości, Zdrowie i uroda, Kwiaty i drzewa, Międzykulturowe talizmany, Dookoła świata - ufff, wymieniłam wszystkie, a co!), w których czytamy m.in. - dlaczego przechodzenie pod drabiną, wskazywanie palcem, zabicie pająka czy też mówienie źle o zmarłych, przynosi pecha? Czy bociany faktycznie przynoszą dzieci, a wycie psa wróży śmierć? Dlaczego zbicie lustra zapowiada siedem lat nieszczęścia, a skrzyżowania uznawane były za miejsca niebezpieczne? O co chodzi z tym "coś starego, coś nowego, coś pożyczonego i coś niebieskiego" oraz z brakiem seksu przed zawodami? Skąd się wziął zwyczaj rzucania bukietem? Co oznacza powiedzenie "być w czepku urodzonym"? Czy czosnek rzeczywiście odpędza wampiry, a ziemniaki leczą reumatyzm? No i najważniejsze... dlaczego kobieta może się oświadczyć swojemu mężczyźnie wyłącznie 29 lutego?


Przytoczone przez autora przesądy raz bawią i śmieszą, często zaskakują i skłaniają do przemyśleń, a niekiedy też... szokują, zwłaszcza, kiedy czyta się o zwyczajach Celtów na odgonienie złej pogody, które polegały na wypędzeniu na deszcz pierworodnego (nagiego!) i zmuszenie go do stania na głowie. 

Sięgając po tę książkę, liczyłam na dobrą i zaskakującą zabawę i... nie przeliczyłam się! Gorzej co prawda miała moja mama ukochana, którą cały czas zaskakiwałam pytaniami typu - a wiedziałaś, że...? Niemniej jednak, "dała radę", a co więcej - ustawiła się już w kolejce oczekujących na pożyczenie Czarnych kotów i prima aprilis...

*** 
W przygotowaniu jest już druga książka Harry'ego Olivera Kocie furtki i pułapki na myszy. Skąd się wzięły zwyczajne (i niezwykłe!) przedmioty w naszym życiu? Już nie mogę się doczekać!

środa, 23 marca 2011

Chińska metoda wychowawcza

Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Rok wydania: 2011
Liczba stron: 276


Kiedy patrzy się na umieszczone na skrzydełku książki zdjęcie - niezwykle delikatnej i uśmiechniętej autorki - Amy Chua, aż trudno uwierzyć w słowa, które przed chwilą się wyczytało. Mało tego, trudno uwierzyć, że ta elegancka kobieta potrafiła być tak wymagająca i bezwzględna wobec swoich córek - Sophii i Louisy.

Amy Chua jest Chinką. Od urodzenia mieszka w Ameryce, mimo to, bardziej niż Amerykanką, czuje się Chinką. Zwłaszcza w kwestii wychowania dzieci, do której, jak większość Chinek, podchodzi niezwykle ambitnie, a czasem wręcz - egoistycznie. Już na samym początku informuje nas, czego nie wolno robić jej córkom - nocowania i bawienia się u koleżanki, grania w szkolnym przedstawieniu, oglądania telewizji czy też - dostawania ocen niższych aniżeli szóstka. W swoim postępowaniu, Amy nie dostrzega niczego złego. Jej zdaniem "chińska matka", która zrobi i poświęci wszystko, aby jej dziecko stało się geniuszem pod każdym względem jest lepsza od "zachodnich rodziców", którzy są leniwi i tylko proszą, aby dziecko się starało.

Dojście do perfekcji wymaga wiele wysiłku i poświęceń, o czym Amy wiedziała bardzo dobrze. Dlatego też, nie pytając nikogo o zdanie, nieustannie planowała każdą chwilę swoich córek. Sophia w wieku 1,5 roku znała już alfabet, a w wieku 3 lat zaczęła naukę gry na fortepianie. Lulu - młodsza córka Amy, także w wieku 3 lat rozpoczęła swoją przygodę z muzyką, początkowo był to fortepian, który później wymieniono na skrzypce. I nie ważne, czy dziewczynki były zmęczone czy nie, czy bolały je palce albo czy były głodne - liczyły się tylko kilkugodzinne ćwiczenia. Oczywiście same lekcje u specjalistów to dla Amy - "chińskiej matki" zbyt mało, dlatego też, kiedy dziewczynki wracały do domu, siadała z nimi i do późna ćwiczyły. Ćwiczenia odbywały się nawet, kiedy cała rodzina wyjeżdżała na wakacje. Ze spakowaniem i zabraniem skrzypiec Lulu nie było problemu, gorzej natomiast było z fortepianem. Ale i na to Amy znalazła rozwiązanie. Przed wyjazdem dzwoniła do hotelu, w którym mieli się zatrzymać i rezerwowała na kilka godzin fortepian, a jeśli hotel nie posiadał takiego instrumentu, obdzwaniała inne i w końcu znajdowała. Jednak, takie "wakacyjne ćwiczenia" bardzo często były powodem wielu kłótni, bo w przypadku, kiedy dziewczynkom coś nie wychodziło w grze, albo... kiedy Amy nie była zadowolona, ćwiczenia te przeciągały się w nieskończoność, a wtedy... rezerwacja kolacji przepadała, podobnie jak możliwość zwiedzenia jakiegoś muzeum. 

Jako "chińska matka" w swoich metodach wychowawczych Amy nie tolerowała "nie starania się". A co więcej, nigdy nie ukrywała swojego rozczarowania. Otwarcie mówiła córkom, kiedy te (jej zdaniem) robiły coś źle. Idealnym przykładem jest tutaj sytuacja z laurkami, które Amy dostała od Sophii i Lulu na swoje urodziny. Dziewczynki miały wtedy 7 i 4 lata. Otóż, owe laurki tak bardzo nie spodobały się Amy, że nie dość, że ich nie przyjęła to jeszcze, kiedy dziewczynki broniąc się przyznały, że nie miały czasu przygotować coś lepszego, bo Amy kazała im ćwiczyć - odpowiedziała trzeba było wcześniej wstać. Poza tym, oznajmiła córkom, że kiedy one mają urodziny to dostają ogromne prezenty i mają zapewnione ciekawe atrakcje, dlatego też i ona zasługuje na coś lepszego.

Jednak pewnego dnia w uporządkowanym i zaplanowanym życiu Amy i jej rodziny pojawił się bunt i to najgorszy bo... trzynastolatki. Oto bowiem, Lulu postanowiła żyć po swojemu i robić to, na co ma ochotę dziewczyna w jej wieku. Można sobie tylko wyobrazić jakie awantury taka decyzja wywołała. Jedno jest pewne... Lulu zdobyła się na szalenie odważny krok.

A co na to wszystko Jed - mąż Amy? Zazwyczaj nie wtrącał się w metody stosowane przez Amy. Oczywiście, zwracał jej uwagę, że może źle postępuje, ale... nie zdarzało się to zbyt często. Poza tym, starał się być normalnym tatą i jak tylko nadarzała się okazja, chętnie grał z dziewczynkami w gry planszowe, chodził z nimi na minigolfa czy też - zabierał je do aquaparków.

I teraz pytanie... czy Amy dobrze postąpiła wychowując córki według chińskiego modelu? Trudno ocenić. Czytając niektóre fragmenty miałam czasem ochotę zwyczajnie ją udusić, ale z drugiej strony... dzięki niej, jej córki osiągały sukcesy, a pewnie nie jeden jeszcze uda im się osiągnąć. Poza tym, Amy naprawdę kocha swoje córki. 
***
Tak naprawdę, nie sposób wyrazić słowami tego, co Bojowa pieśń tygrysicy nam przekazuje. Nie sposób też całkowicie pochwalić czy odrzucić Amy i jej "chińską matkę". Tę książkę trzeba przeczytać, aby móc  wybrać i odnaleźć rodzica, jakim chcemy się stać.

p.s. Zdjęcie pochodzi ze strony http://www.dziennik.com/articles/edukacja/17357

poniedziałek, 21 marca 2011

Stos

Wiosenny stosik...



Jacques Pradel, Luc Varnell
Saint-Exupery. Ostatnia tajemnica - od wydawnictwa Znak, recenzja tutaj
Harry Oliver Czarne koty i prima aprilis - od wydawnictwa Literackiego
Wiesław Myśliwski Nagi sad - od wydawnictwa Znak
Jean-Marie Gustave Le Clezio Afrykanin - wygrana u Mooly


Ale to nie wszystko... mam dla was małą, wiosenną niespodziankę - oczywiście książkową, ale... o tym jutro, dziś już nic nie zdradzę! Bądźcie czujni.

niedziela, 20 marca 2011

Tajemnica rozwiązana

Wydawnictwo: Znak
Rok wydania: 2011
Liczba stron: 242


Antoine de Saint-Exupery - tego francuskiego pisarza, nie trzeba chyba jakoś specjalnie nikomu przedstawiać. Wszyscy przecież go znamy... głównie za sprawą Małego Księcia. Wiemy, kim był - pisarzem, lotnikiem. Wiemy, gdzie i kiedy się urodził - 29 czerwca 1900 roku w Lyonie we Francji. Wiemy także, kiedy zmarł - 31 lipca 1944. Jednak przez długi czas, nikt nie wiedział, gdzie i jak do tego doszło.

Pytanie - co tak naprawdę wydarzyło się 31 lipca 1944 roku? - przez lata całe pozostawało bez odpowiedzi. Jak można się spodziewać - hipotez było kilka. Przypuszczano, że pisarz popełnił samobójstwo lub, że jego samolot uległ awarii technicznej. Mówiono także o błędzie pilota, zestrzeleniu przez myśliwiec niemiecki i w końcu... że sam zaplanował własne zniknięcie i wylądował gdzieś w Jurze albo w Szwajcarii. A jak było naprawdę? Odpowiedzi należy szukać w książce Saint-Exupery. Ostatnia tajemnica  francuskiego dziennikarza - Jacques'a Pradela oraz nurka i fotografa - Luca Vanrella.

W swojej książce, Ci dwaj panowie zaczynają od krótkiego przedstawienia pisarza Antoine'a de Saint-Exupery'ego, skupiając się głównie na jego zamiłowaniu do latania, które zamęczało wszystkich tych, którzy z różnych względów odmawiali mu możliwości odbywania lotów. Jego ścieżki kariery jako pilota były niezwykle burzliwe i... pełne wypadków, z których szczęśliwie wychodził cało... aż do 31 lipca 1944. Major Saint-Exupery wsiada do kabiny lightninga P-38 i o 8.15 lub 8.45 odlatuje na misję fotograficzną w rejonie Grenoble. Powrót przewidziany jest na 12.35-13.00. Potem skończy mu się paliwo. Jednak o 14.30 jego samolot wciąż jest poza zasięgiem radarów lotniska.
Antoine de Saint-Exupery

Od zakończenia wojny wszędzie szukano P-38, którym pilotował Saint-Exupery. Mało tego, co jakiś czas pojawiały się informacje o rzekomych miejscach, gdzie może spoczywać wrak samolotu. Oczywiście, większość tych rewelacji można było bardzo łatwo wyeliminować drogą połączenia faktów. Przełom w poszukiwaniach nastąpił dopiero 7 września 1998 roku, kiedy to załoga statku L'Horizon należącego go Jeana-Claude'a Bianco - niedaleko wyspy Riou, wyławia bransoletkę należącą prawdopodobnie do Saint-Exuper'ego. Do kolejnego istotnego odkrycia dochodzi już w roku 2000 za sprawą Luca Varnella, który natrafił na szczątki samolotu pisarza oraz... szczątki samolotu myśliwca pilotowanego przez bardzo młodego niemieckiego lotnika. Czyżby doszło do zderzenia? A może to tylko czysty przypadek? Tego musicie dowiedzieć się już sami... z książki. 

Odnalezienie wraku samolotu przez Varnella doprowadziło w końcu odnalezienia człowieka - niemieckiego pilota - Horsta Ripperta, który na temat 31 lipca 1944 roku miał bardzo dużo do powiedzenia. Wzruszające są jego wyznania, w których przyznaje...
Przykro mi, że Exupery zginął. Kochałem go za to, kim był: to jeden z tych pisarzy, którzy zdobywają człowieka i już go nie opuszczają. (s.213)
Kończąc swoją opowieść autorzy stawiają sobie pytanie - czy potrzebne było rozwiązanie owej tajemniczej śmierci Saint-Exupery'ego, kiedy cała rzesza ludzi twierdziła, że lepiej pozwolić pisarzowi odpoczywać w spokoju. Niektórzy nawet posługiwali się wytłumaczeniem, że takie właśnie było pragnienie Marie Boyer de Fonscolombe - matki Antoine'a. Okazuje się jednak, że warto było, tym bardziej, że wola matki pisarza była zupełnie inna, o czym świadczy chociażby wiersz napisany przez nią w roku 1945
[...] Szukam wszędzie swojego syna.
 W dniu pamiętnym, gdy go powiłam,
wśród wielkiego krzyczałam trudu,
i tak samo krzyczeć chcę dzisiaj, 
kiedy skrywa go tajemnica.
Nie wiem nawet, gdzie jego grób. [...] 
(s.220) 
 Książka bardzo dobra - naprawdę! 
"Pochłonęłam" ją w ciągu zaledwie jednego dnia, a to o czymś świadczy. Polecam!

Zdjęcie pochodzi ze strony 
www.freewebs.com/saint-ex

sobota, 19 marca 2011

W świecie Murakamiego

Wydawnictwo: Muza SA
Rok wydania: 2011
Liczba stron: 413


Kiedy przeczytałam ostatnie zdanie z tomu II 1Q84 - historii snutej przez Murakamiego, poczułam się szalenie zawiedziona. Ale nie, nie tym, co przeczytałam, ale raczej tym... że to już koniec. Koniec? - pytałam siebie. Przecież akcja dopiero teraz tak naprawdę zaczęła się rozkręcać, a te wszystkie niewiadome zaczynały się krystalizować i rozjaśniać. Ogarnięcie tego wszystkiego, moim rozdziawionym ustom - zajęło trochę czasu, podobnie zresztą jak zrozumienie, że na kolejną część - trzecią i ostatnią, przyjdzie mi jeszcze trochę poczekać. 

W drugim tomie 1Q84, podobnie jak w tomie pierwszym - naprzemiennie towarzyszymy Tengo i Aomame, których ścieżki coraz bardziej zbliżają się do siebie. Mało tego, coraz częściej zaczynają o sobie myśleć i chęć odnalezienia się staje się dla obojga nie do pokonania. Wreszcie dowiadujemy się więcej o historii opisanej przez Fukaeri w Powietrznej poczwarce i o świecie roku 1Q84, w którym pojawiają się dwa księżyce. Poznajemy też Lidera - człowieka stojącego na czele sekty, którego Aomame musi zabić. Okazuje się jednak, że ów Lider znacznie różni się od mężczyzn, którym wcześniej odebrała życie. Ich spotkanie całkowicie zmienia jej życie.

O ile w pierwszym tomie otrzymaliśmy stosunkowo niewiele odpowiedzi na rodzące się pytania, tak w tomie drugim, otrzymujemy ich już znacznie więcej. Mimo to, nadal odnosi się wrażenie, że tak naprawdę to... wiemy bardzo niewiele. Opowiadana historia plącze się i gmatwa, a nam wciąż daleko do... finału. W naszej głowie nieustannie rodzą się nowe pytania, które nijak da się wytłumaczyć.

***
Moje doświadczenie z twórczością Murakamiego jest skromne. Nawet bardzo. To dopiero 2 jego książka, którą miałam okazję przeczytać. Nie jest wielką tajemnicą, że drugi tom 1Q84 wywarł  na mnie większe wrażenie aniżeli pierwszy - choć nie mam jemu nic do zarzucenia. Dopiero teraz, tak naprawdę, dostrzegłam stworzony przez niego labirynt bez wyjścia i dwa światy trudne do rozróżnienia. Z niecierpliwością czekam na tom trzeci.

wtorek, 15 marca 2011

Rzeczywistość jest tylko jedna?

Wydawnictwo: Muza SA
Rok wydania: 2011
Liczba stron: 477


To moje pierwsze spotkanie z twórczością Murakamiego, na którego "miałam ochotę" już od dość dawna. I choć o samym pisarzu wiem tyle... co nic, nie sposób nie zauważyć, jak wielkim uznaniem cieszy się on wśród swoich czytelników. Nic więc dziwnego, że każda recenzja, którą miałam okazję przeczytać, wychwalała zarówno jego kunszt, jak i sposób prowadzenia opowieści. 

1Q84 to dwie historie opowiadane naprzemiennie. Jej - Aomame - instruktorki sztuk walki, która od czasu do czasu wykonuje dość nietypowe zlecenia, a mianowicie - zabija mężczyzn. Mało tego, od pewnego czasu Aomame wydaje się, że żyje jednocześnie w dwóch światach: rzeczywistym - 1984 roku i tym nierzeczywistym, który postanawia nazywać rokiem 1Q84 (cyfra 9 w języku japońskim wymawiana jest dokładnie tak samo jak litera Q w języku angielskim). I jego - Tengo - nauczyciela matematyki, który w wolnych chwilach przemienia się w pisarza amatora. Oboje są samotni i tak do końca nie wiedzą, gdzie jest ich miejsce. Połączeni wspólną przeszłością (i prawdopodobnie przyszłością), powoli zmierzają ku sobie. Ale 1Q84 to coś, a właściwie to... ktoś  więcej, aniżeli tych dwojga. Ktoś, kto jest równie ważną postacią tej niezwykłej opowieści. Mowa tu o siedemnastoletniej dziewczynie - Fukaeri - autorce Powietrznej poczwarki - książki, która światło dzienne ujrzała dzięki ogromnej pracy Tengo. Fukaeri to dość nietypowa, a wręcz tajemnicza nastolatka, której życie nie jest tak beztroskie jak życie jej rówieśników. 

Książce nie brak licznych nawiązań do konkretnych dzieł literackich. Najbardziej oczywistym jest nawiązanie do Orwellowskiej futurystycznej antyutopii - Rok 1984. Dalej pojawia się Antoni Czechow - rosyjski nowelista i dramatopisarz oraz Sinfonietta czeskiego kompozytora Leosa Janacka (nawiązanie muzyczne). 

1Q84 czyta się naprawdę bardzo dobrze i niezwykle przyjemnie. Fabuła wciąga - to fakt, ale... żebym poczuła się zachwycona, zauroczona czy też - zwyczajnie... zafascynowana samym autorem - powiedzieć nie mogę. 

wtorek, 8 marca 2011

Stos

Stooooosik mały...



Od dołu... 

Haruki Murakami 1Q84 tom 1 - zakup własny
Mario Vargas Llosa Gawędziarz - prezent na Dzień Kobiet od Grigorija
Eric-Emmanuel Schmitt Trucicielka - zakup własny (w końcu się doczekałam!)
Amy Chua Bojowa pieśń tygrysicy - egz. recenzyjny od wydawnictwa Prószyński i S-ka





A do tego...


Śliczne zakładki (w tym moje ukochaaaaane żyrafy) - prezent od Grigorija

p.s. Tulipany też są od Grigorija - rozpieszcza mnie!

poniedziałek, 7 marca 2011

Święty, nie święty...

Wydawnictwo: Znak
Rok wydania: 2011
Liczba stron: 180


Odpowiedź na pytanie - kim jest święty? - wydaje się być niezwykle prosta. Świętym jest bowiem człowiek pełen miłości, pokory i wiary. Człowiek, dla którego ważniejsze od dobra własnego jest dobro innych. I w końcu... święty to człowiek, którego nie można ani zastraszyć, ani złamać. Okazuje się jednak, że świętym można być nie tylko w religijnym tego słowa znaczeniu.

I to właśnie takich świętych przedstawia nam Eduardo Mendoza  w swojej najnowszej książce Trzy żywoty świętych. Jego bohaterowie nie są "kimś", wręcz przeciwnie - są zwykłymi ludźmi - niezauważalnymi i niewyróżniającymi się niczym szczególnym. To, co ich charakteryzuje to swego rodzaju wykluczenie ze społeczeństwa albo... nieprzystosowanie do życia  w nim. 

Trzy żywoty świętych to 3 opowiadania, które pochodzą z 3 różnych okresów twórczości Mendozy. Opowiadanie pierwsze Wieloryb (moje ulubione)  pochodzi z pierwszego etapu jego kariery i opowiada o staczającym się w społecznej hierarchii biskupie Fulgencio Putucasie, który w wyniku wybuchu rewolucji we własnym kraju, pozbawiony został zdobytych tytułów i godności. 


Opowiadanie drugie Finał Dubslava ( przykład etapu przejściowego) przedstawia historię 30-letniego nieroba - mężczyzny, który nie zaznał ani szczęścia, ani cierpienia. Pieniądze matki zapewniają mu nie tylko godną egzystencję, ale także - dają mu możliwość beztroskiego życia. Jednak pewnego dnia, przychodzi mu zmierzyć się z wygłoszeniem przemówienia i odebraniem nagrody w imieniu swojej matki, co robi w sposób... dość absurdalny. 


Ostatnim opowiadaniem (pochodzącym z etapu "najświeższego", by nie rzec - końcowego) jest Pomyłka, w którym poznajemy młodego więźnia - kryminalistę, który pod wpływem literatury i swojej więziennej nauczycielki, przeistacza się w sławnego pisarza kryminałów. 

Każde z tych opowiadań dzieje się w innym miejscu i czasie, i na pozór nic je z sobą nie łączy. Na pozór, bo gdy bliżej się im przyjrzeć można dostrzec, iż łączy je całkiem sporo - niedopowiedzenie i tajemnica, a także - typowy dla Mendozy - czarny humor przepełniony zjadliwą ironią. Oczywiście, nie chodzi tutaj tylko o rozbawienie czytelnika, ale o zmuszenie go do głębszej refleksji nad losem człowieka i świata.

sobota, 5 marca 2011

Obraz prawdziwy Japonii i Japończyków

Wydawnictwo: Muza SA
Rok wydania: 2011
Liczba stron: 271


Japonia to piękny kraj - kraj, w którym tradycja miesza się z nowoczesnością, a przeszłość z teraźniejszością. W swej pięknej różnorodności i wyjątkowości, Japonia jest niezwykle tajemnicza, dziwna, a przede wszystkim... szalenie fascynująca. Przyznam szczerze, że do tej pory jakoś specjalnie Krajem Kwitnącej Wiśni się nie interesowałam. Mało tego, podobnie jak większość, o kraju tym myślałam dosyć stereotypowo, nie zastanawiając się nawet - jaka Japonia jest naprawdę, a także... jacy są jej mieszkańcy.


Najlepszym sposobem na poznanie jakiegoś kraju, jest oczywiście jego odwiedzenie. Niestety, nie każdy może sobie na taki wydatek pozwolić, albo inaczej - nie każdy ma w sobie tyle odwagi, aby zostawić to, co znajome (nawet jeśli tylko na chwile) i wyruszyć do... innego, obcego świata. Na szczęście są takie osoby, jak Rafał Tomański, który nie dość, że taką odwagę w sobie odnalazł, to jeszcze postanowił się podzielić tym, co widział i słyszał właśnie tam - w Japonii, w Kraju Kwitnącej Wiśni.


Tatami kontra krzesła. O Japończykach i Japonii to książka, która - jak sam autor zaznacza już we wstępie - nie aspiruje do kategorii wyczerpującej monografii. Nie ma też na celu naukowego dowodzenia opisanych w treści teorii. Czym zatem jest tak książka? Ni mniej, ni więcej jak próbą przedstawienia Japończyków ze strony praktycznej i przydatnej, tak, by jak najlepiej każdy z nas mógł ich zrozumieć.


Siedem rozdziałów, z których złożona jest książka - naładowane (tak, to najlepsze określenie) są odpowiedziami na pytania, które większość z nas sobie zadaje, na przykład - dlaczego Japończycy mają skośne oczy? Dlaczego zawsze, bez względu na wiek, kiedy pozują do zdjęcia składają palce w znak V? Albo... co to jest syndrom męża na emeryturze i jak wygląda życie w kapsule?

Znak kanji "harmonia"
Ale po kolei... Rozdział pierwszy Pierwsze wrażenie - to tutaj dowiadujemy się m.i.n., czym są tytułowe tatami, co oznacza bycie metabo, a także - czym jest fałdka mongolska. Rozdział drugi Porozumiewanie się w Japonii przybliża nam ich język i alfabety (tak, alfabety, bo w Japonii używa się równolegle 2 alfabetów - hiragana i  katakana). No i jest jeszcze kanji. Trzeci rozdział Mieszkanie, nauka i praca w Japonii otwiera przed nami ich małe i ciasne mieszkanka, w których mieszkają całe pokolenia. Czytamy tutaj także o toaletach, które nie dość, że podmywają japońskie tyłki,to jeszcze umilają "czas posiedzenia" przyjemną muzyczką. Mało tego - poznajemy zjawisko, które zbiera coraz większe żniwo, a mianowicie - śmierć z przepracowania. Rozdział czwarty Japończycy i technologia opowiada o tym, z czym najczęściej Japonia się nam kojarzy, a więc - o gadżetach.

Rozdział piąty Co Japończycy robią w wolnym czasie? opisuje ich ulubione sporty (o dziwo, nie jest to sumo), zamiłowanie do książek, a także... syndrom niezmieniania majtek i maszyny, w których można kupić (całkiem legalnie!) używaną bieliznę japońskich nastolatek. Kolejny rozdział, szósty Jedzenie i zakupy w Japonii wyjaśnia nam, skąd wziął się zwyczaj jedzenia pałeczkami, czym jest sushi i jak je "wymyślono" oraz... najważniejsze, odpowiada na pytanie - kto, jak i po co wynalazł zupki instant (chińskie zupki). Ostatni, siódmy rozdział Syndromy i amae to swoiste podsumowanie - konfrontacja obserwacji autora z najważniejszymi regułami, które rządzą zachowaniem Japończyków.

Oczywiście, to tylko wycinek - zarys tego, co można w książce odnaleźć. Nie sposób wymienić wszystkich ciekawostek, anegdot i faktów, które "przemawiają" do nas z każdej strony, z każdego zdania.


Książkę Tatami kontra krzesła. O Japończykach i Japonii czyta się naprawdę rewelacyjnie! Szybko i przyjemnie. Język, którym posługuje się autor jest prosty i zrozumiały, nawet wtedy, kiedy wyjaśnia nam zawiłości w sposobie odczytania japońskiego pisma - tych niezrozumiałych kresek i znaczków.


Książkę Tomańskiego powinni przeczytać nie tylko Ci, których Japonia fascynuje, ale także Ci, którzy znają ten kraj jedynie z perspektywy ogólnie przyjętych stereotypów.

* * *

Naprawdę świetna książka, tylko... dlaczego oprawiona tak mało przyjemną i zachęcającą okładką?! Nie potrafię tego zrozumieć...

Zdjęcia pochodzą ze strony pl.wikipedia.org

wtorek, 1 marca 2011

Mały zakup

Mój nowy nabytek...


...cieszy podwójnie, bo zakupiony na allegro za dość małe pieniądze (książka kosztuje 45 zł, a  ja zapłaciłam zaledwie 14,90). Środek prezentuje się mniej więcej tak:


tak:


i tak: