Pages - Menu

niedziela, 25 grudnia 2011

Rzeczywistość... to tylko iluzja


Wydawnictwo: Muza SA
Rok wydania: 2011
Liczba stron: 256

Uwielbiam Zafona.... Uwielbiam jego styl i sposób w jaki prowadzi swego czytelnika. Jego książki są dla mnie synonimem niezwykłej przygody, szalonych emocji oraz magicznego świata - pięknego i strasznego zarazem. Zafon jeszcze nigdy mnie nie zawiódł, nawet teraz. Bo choć Światła września nie stały się moją ulubioną książką, i tak uważam, że warto ją przeczytać...

Ale po kolei...

Światłach września trafiamy do Paryża. Jest rok 1936. Simone Sauvelle przeżywa ciężkie chwile po śmierci męża, który zostawił ją z dwójką dzieci i długami. Pozbawioną środków do życia rodzinę, bardzo szybko pochłania ubóstwo. Na szczęście z pomocą przychodzi sąsiad, dzięki któremu pani Swuvelle otrzymuje ciekawą ofertę pracy. Ma ona objąć posadę ochmistrzyni normandzkiej rezydencji Lazarusa Janna - wynalazcy i właściciela fabryki zabawek. Ów oferta przewiduje dobry zarobek, ale także - ku uciesze rodziny - możliwość zamieszkania w niewielkim białym domku na Cyplu. 

Przeprowadzając się do nowego miejsca, rodzina ma nadzieję na odnalezienie szczęścia i spokoju. I początkowo wydaje się, że ich marzenie zaczyna się spełniać... że lepiej nie mogli trafić. Odnajdują swój azyl, nawiązują przyjaźnie, a w przypadku Irene - córki pani Sauvelle - pojawiają się pierwsze podrywy serca. Z czasem jednak, kiedy lepiej poznają tajemniczego Lazarusa i jego rezydencję - zaczynają dostrzegać mroczne oblicze ich nowego świata. A kiedy dochodzi do dziwnego morderstwa młodej dziewczyny, na światło dzienne wychodzą skrywane od dawna tajemnice. Nagle okazuje się, że ich ukochane miejsce przestaje być piękne i bezpieczne, a rzeczywistość, do której już przywykli, miesza się z iluzją... z magią. Od tej pory nic już nie jest takie, jakie było.

W Światłach września - podobnie zresztą, jak w innych książkach Zafona - odnajdujemy wątek miłosny. Nie jest on jednak najważniejszy. Rodzące się uczucie jest czyste i bezbronne, co stawia je w kontraście do złych mocy, z którymi przychodzi zmierzyć się zakochanym. Charakterystyczna jest także dojrzałość owego uczucia, które choć trafia się nastolatkom, nie odrywa ich od ziemi, wręcz przeciwnie - sprawia, że są silniejsi i rozsądniejsi.

Akcja Świateł września jest bardzo dynamiczna - nieustannie coś się dzieje. Poza tym, niezwykle tu pięknie i klimatycznie (no ba!). Mimo to, nie można pozbyć się przeczucia, że... doskonale zna się zakończenie. Pojawiające się w książce wątki, nie do końca zaskakują - zwłaszcza kogoś, kto czytał wcześniejsze młodzieżówki Zafona. Sama historia też taka jakby... znana. 

3 komentarze:

  1. Zacznę ją w przyszłym tygodniu i już doczekać się nie mogę ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. W takim razie życzę przyjemnej lektury ;-)

    OdpowiedzUsuń
  3. ja już mam za sobą, była to (wstyd się przyznać) pierwsza książka tego autora z jaką się spotkałam i już zabrałam się za czytanie kolejnej :)

    OdpowiedzUsuń