Pages - Menu

piątek, 26 maja 2017

W szponach toksyczności

Wydawnictwo: Burda Publishing Polska
Rok wydania: 2016
Liczba stron: 300

To jedna z tych książek, które kupiłam wyłącznie ze względu na okładkę. Tak bardzo mnie ona zachwyciła, że nawet tytuł, który kojarzy mi się z tanim romansidłem, nie mógł mnie odstraszyć. Ostatecznie jednak książka okazała się całkiem udanym zakupem. Może mnie nie zachwyciła, ale... dobrze mi się czytało.

W dniu swoich 5 urodzin Marzena dostaje wielkie pianino. Czuje się zaskoczona takim prezentem, bo zupełnie nie wie, po co jej ono. Przecież nie potrafi grać. Nigdy nawet nie planowała muzycznej kariery. Za to jej matka - Joanna, owszem. Co prawda, to ona miała zostać wielką pianistką, koncertować i błyszczeć na scenie, ale skoro jej się to nie udało, wymyśliła sobie, że Marzenka nią zostanie: 
Żeby żyć godnie, trzeba być kimś. Wiesz, jak tylko się urodziłaś, rozważałam dla ciebie dwie drogi kariery: muzyczną albo prawniczą, gdyby się okazało, że nie odziedziczyłaś po mnie zdolności artystycznych.. Jednak, dzięki Bogu, bo modliłam się o to nieustannie, masz i słuch, i talent. Będziesz wielką pianistką, zobaczysz. Już ja o to zadbam. (s.56)
Matka zabrała jej wszystkie zabawki. Zabroniła też widywać się z przyjaciółkami, a mimo to, jak to dziecko, Marzenka wierzyła, że matka chce dla niej dobrze. Pokornie więc poddawała się wszystkim jej nakazom i zakazom. Nie potrafiła oddzielić swych pragnień, od pragnień matki, jej opinii od swoich. Na ojca nie mogła liczyć, bo choć był dla niej dobry i wyrozumiały, to jednak nie potrafił walczyć. Nie potrafił przeciwstawić się własnej, nieznoszącej sprzeciwu, żonie.

Jedyną sojuszniczkę Marzenka odnalazła w osobie babci Anieli - genialnie wykreowanej postaci. Tylko z babcią mogła porozmawiać szczerze i otwarcie. Tylko ona chciała i próbowała ją zrozumieć. Często przymykała oko na to, co z pewnością nie uszłoby w obecności mamy Marzenki. Na więcej też pozwalała, a jak trzeba było, to i ratowała z opresji.

Z czasem jednak, kiedy wrodzony wszystkim dzieciom bezkrytycyzm, zaczęły wypierać próby analizowania rzeczywistości, Marzenka zaczyna się buntować. I choć trochę czasu jej to zajęło, w końcu zrozumiała, że postępowanie matki nie jest ani dobre, ani prawidłowe. Jednak czy wystarczy jej siły i determinacji, aby odciąć się od tej toksycznej miłości? Przecież nie raz już matce wybaczała - bicie, brak matczynych uczuć. Nie raz też ją tłumaczyła.

Zła miłość to dramatyczna opowieść o zabranym dzieciństwie. O życiu dziecka w cieniu matki. A jednocześnie, to opowieść o tym, że każdy powinien iść własną drogą. Żyć własnymi marzeniami i samemu o sobie decydować. Początkowo czułam ogromny żal do matki Marzenki. Byłam na nią wściekła, że swoje niezrealizowane plany i marzenia przerzuca na swoją córkę, ograniczając ją tym samym. Nie pozwalając rozwinąć własnych skrzydeł. Z czasem jednak zrozumiałam, że i ona została skrzywdzona, a dziś jedynie powtarza błędy swojej matki. Co prawda, jej krzywda była ciut innej natury, ale to wystarczyło, aby zatraciła się w swoich ambicjach. To daje do myślenia. Pokazuje, jak każda nasza decyzja wpływa na życie innych. Nawet ta pozornie nieszkodliwa. Może nie jest to lektura wybitnych lotów, ale mimo to, można z niej wyłapać wiele cennych rad i mądrości, dlatego warto po nią sięgnąć.

1 komentarz:

  1. Książka porusza trudny temat, ale tym bardziej warta jest przeczytania :)

    OdpowiedzUsuń