Pages - Menu

niedziela, 3 lipca 2011

"Jak sobie pościelesz, tak się wyśpisz..."

Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Rok wydania: 2011
Liczba stron: 399

Czuję się zawiedzioną tą książką. Wprawdzie, nie oczekiwałam po niej żadnych wielkich słów czy mądrości, ale... miało być zabawnie i ciekawie. Niestety... było wręcz odwrotnie - nudno i męcząco. 

Mary jest matką dwóch chłopców, poczętych z wielkiej miłości. Jest także żoną Joela - faceta, którego wszyscy jej zazdroszczą. Jej koleżanki sądzą, że wiedzie ona cudowne i szczęśliwe życie. Nie wiedzą jednak, że... Mary myśli o rozwodzie.

Tak naprawdę, Mary kocha swojego męża, mimo to nie może już znieść bałaganu, który opanował ich dom. Resztki jedzenia w zlewie, porozrzucane skarpetki, sterty gratów pod schodami czy mokre ręczniki na łóżku coraz częściej doprowadzają ją do szału. I choć stara się jakoś to ogarnąć - nie daje sobie rady. Dochodząc do wniosku, iż głównym "problemem" jest jej mąż, postanawia stworzyć tabelę - listę irytujących, dziwnych i bałaganiarskich nawyków Joela - która ostatecznie zadecyduje o losie ich małżeństwa.

Lista, jak można się tego spodziewać - zapełnia się niemalże z prędkością światła. Mary skrupulatnie zapisuje wszystkie przewinienia swojego męża. Początkowo lista ta wydaje się być doskonałym rozwiązaniem, ukazującym w sposób przejrzysty jej samotną walkę o rodzinę. Z czasem jednak, zamienia się w przekleństwo.

***
Książka niczym mnie nie urzekła. Bawić też raczej nie bawiła. Tak naprawdę denerwowało mnie egoistyczne i dziecinne zachowanie Joela, który jak się wydaje - nie dorósł do roli rodzica. Nie mniej denerwujące było bierne godzenia się Mary na postępowanie swojego męża. Ani razu mu się nie postawiła. Nie powiedziała, że mógłby się bardziej zaangażować, pomóc jej czy w czymś wyręczyć. Ja osobiście już dawno bym wykrzyczała, że bycie matką nie oznacza konieczności rezygnacji z własnych planów i marzeń.  A co więcej, nie oznacza konieczności przeistoczenia się w kurę domową i służącą. Małżeństwo oraz rodzicielstwo powinno przecież oznaczać partnerstwo. 

Po części rozumiem frustrację Mary, w końcu... który facet nie jest bałaganiarzem? Wydaje mi się jednak, że... sama jest sobie winna. Pozwoliła Joelowi zrzucać wszystkie obowiązki i całą odpowiedzialność - za dzieci, dom - właśnie na siebie.

15 komentarzy:

  1. Mi książka bardzo się podobała:) Z pewnością nie należy do ambitnych, ale do rozrywkowych -tak:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Mój facet nie jest bałaganiarzem! Wręcz przeciwnie - sprząta i zmywa. I chyba nawet to lubi :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Widze, że jednak bardzo fajna jest ta książka. Chyba ją kupię i nastraszę trochę swojego męża :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Raczej się wstrzymam. Doceniam szczere i kompetentne opinie, a ta do takich należy. Dziękuję i pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie lubię czytać książek, przy których się wnerwiam, a czuję, że główna "rozmamłana" bohaterka by mnie denerwowała tym swoim uległym zachowaniem ;)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  6. w takim razie, dodaje te ksiazke do listy 'nie do przeczytania'. no chyba, ze ktos podaruje mi ja w prezencie i nie bedzie wypadalo odstawic ja po prostu na polke :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Zebrać kilka stereotypów do kupy, napisać w oparciu o nie książkę i bestseller gotowy.

    OdpowiedzUsuń
  8. Jak ja nie lubię, jak zabawna książka okazuje się czymś wręcz przeciwnym, argh. Tak więc nie sięgam ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Choć wydawać by się mogła interesująca, po twojej recenzji będę ją omijać ;P

    OdpowiedzUsuń
  10. Na pewno nie przeczytam. Wydaje się, że to kolejny pseudo poradnik okraszony stereotypowymi frazesami.

    OdpowiedzUsuń
  11. Też chyba ominę, nie lubię takich pozycji

    OdpowiedzUsuń
  12. Pomysł na książkę mi się podoba, al ejak tu czytam gorzej z realizacją. Czemu główna bohaterka narzeka tylko na męża zamiast sie postawić,zrobić awanturę/podyskutować, ustalić zasady? Sama jest sobie winna.

    OdpowiedzUsuń
  13. Aneto, masz rację... pomysł na książkę ciekawy, niestety wykonanie dość nudne. Może gdyby robiła awantury lub... gdyby dyskutowali, jak piszesz, to może wtedy byłoby ciekawiej, a tak to co? On nie robił nic, chociaż... nie, nie - on robił bałagan, a ona siedziała i uzupełniała swoją listę. Bleee

    OdpowiedzUsuń