Pages - Menu

środa, 8 lutego 2012

Piękna i... okularnik

Wydawnictwo: Literackie
Rok wydania: 2011
Liczba stron: 188

Ona i On... Marilyn Monroe i Arthur Miller... Ona to piękna, ale zagubiona gwiazda filmowa. On - okularnik i outsider, przede wszystkim zaś - utalentowany dramaturg. Kiedy spotykają się po raz pierwszy, Miller jest nią oczarowany. Zachwyca się nie tylko jej urodą, ale i sposobem w jaki się porusza. On też nie pozostaje jej obojętny. Marilyn czuje, że odnalazła w nim opiekuna, przy którym może być naprawdę sobą.

Miller dość długo zastanawiał się, co powinien zrobić ze swoim uczuciem do Marilyn. Miał w końcu zobowiązania - żonę i dzieci, których początkowo nie chciał opuszczać, pomimo iż czuł, że z żoną łączy go już tylko przywiązanie, rutyna. Kiedy jednak zrozumiał, że nie może sobie wybić z głowy tej słodkiej "blond piękności", oświadczył - podczas transmitowanego na cały świat przesłuchania przed Senacką Komisją do Spraw Działalności Antyamerykańskiej - że zamierza poślubić Marilyn Monroe przed 13 lipca. Oczywiście, jego słowa zadziwiły wszystkich, także samą Marilyn, która odparła wówczas:
To szalenie miło z jego strony, że powiadamia mnie o swoich planach!
Ich związek, który zresztą uważano za swego rodzaju mezalians, obserwował cały świat. Zastanawiano się, co właściwie ich połączyło. Co przyciągnęło... w końcu - bardzo się różnili. I to nie tylko w sposobie bycia czy pojmowaniu tego, co ich otacza. Ich przede wszystkim różnił świat, z którego pochodzili. Świat, który ich ukształtował. I w końcu... świat, który miał wobec nich inne oczekiwania.

Mimo wszystko, Marilyn i Arthur wierzyli, że mogą być szczęśliwi. Że mogą kochać i być kochanym, jak jeszcze nikt nigdy. Bardzo tego zresztą pragnęli, w końcu... oboje mieli za sobą nieudane małżeństwa (Arthur był trzecim mężem Marilyn). Tym razem miało być inaczej - lepiej. Niestety... nie było. Ich drogi rozeszły się po 5 latach małżeństwa. Psuć jednak zaczęło się znaczenie wcześniej.

***
Christa Maerker w swojej książce próbuje odsłonić prawdę o Marilyn i Arthurze. Zestawia ich biografie, by ukazać istotę ich związku. Niestety... nie do końca to wszystko się jej udało.

Książka podzielona jest na 4 części. W pierwszej, autorka opisuje ich spotkanie i wzajemną fascynację. W drugiej i trzeciej, przybliża ich życie: dzieciństwo i młodość. I dopiero część czwarta, odsłania kulisy ich związku, jak i jego smutne zakończenie... Niestety, taki podział książki wpływa na jej niekorzystny odbiór. Wszystko wydaje się być niezwykle chaotyczne, nieprzemyślane. Poza tym, można odnieść wrażenie, że autorka więcej uwagi poświęca Millerowi, przez co książka wydaje się być bardziej... o nim i dla niego. No i najważniejsze... nie można wyzbyć się odczucia, że Christa Maerker uległa stereotypom, zwłaszcza w kwestii Marilyn, którą ukazuje jako głupiutką i naiwną blondyneczkę, nadużywającą leków i alkoholu. I chcąc nie chcąc, czytelnik w podobny sposób zaczyna ją postrzegać.

14 komentarzy:

  1. Szkoda, że autorka pokazała Marilyn w sposób stereotypowy. Skądinąd wiem, że nie była taka, jak ją powszechnie postrzegano...:)
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Otóż to... autorka gdzieś zgubiła drugą stronę Marilyn - drugie jej oblicze. Skupiła się tylko na tej "stereotypowej wersji". A szkoda.

      Usuń
  2. Na półce mam dwie książki o Marilyn. Pierwsza to zbeletryzowana "biografia" (napisałam w cudzysłowie, gdyż w "Blondynce" Oates prawda miesza się z fikcją), zaś druga to prywatne zapiski aktorki. Uległam zatem ogólnej fascynacji tą blond pięknością i zastanawiałam się nawet zakupem książki Christa Maerkera, lecz po Twojej recenzji wiem, że już niekoniecznie muszę ją mieć.

    Nie lubię stereotypów, a z przeczytanych do tej pory monografii, artykułów, obejrzanych telewizyjnych dokumentów, wyłania się obraz Marilyn ładnej, seksownej, lecz także łaknącej wiedzę, lubiącej poznawać nowe rzeczy, nieśmiałej, uwielbiającej czytać. Jej związek z Arthurem Millerem często jest też określany jako relacja mistrza i uczennicy, bo przecież Marilyn podziwiała swego męża, próbowała mu dorównać, zadowolić go, a Arthur stymulował Marilyn intelektualnie.

    Wydaje mi się, że historia ich związku powinna być fascynującą lektura. Szkoda, że ta akurat taka nie jest...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Książka raczej nie ukazuje relacji: mistrz-uczennica. Ona jest głupiutka i zagubiona, a on to wybitny dramaturg - to wszystko. Marlin na tym traci, sama książka również.

      Poza tym... jak dla mnie, książka zbyt ogólnie mówi o ich związku. Autorka bardziej skupiła się na ich życiorysie, a chyba nie o to chodziło.

      Usuń
  3. Książka niezbyt przypadła mi do gustu - zbyt "surowa", zbyt chaotyczna...

    OdpowiedzUsuń
  4. Lubię biografię ale ta jakoś do mnie nie przemawia

    OdpowiedzUsuń
  5. Marilyn jak Marilyn, ja bym bardzo chętnie poczytała o jej otoczeniu, nie tylko o niej samej. Jestem ciekawa, jak inni ją postrzegali, bo jej biografię już czytałam :)

    OdpowiedzUsuń
  6. chcialabym jakas ksiazke o marilyn. ale chyba niekoniecznie te (ach te Twoje sugestywne recenzje :)) pozdrawiam cieplo

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ta książka zbyt dużo o Marilyn Ci nie powie, a już na pewno nie dowiesz się z niej niczego ponad to, co wiedzą wszyscy... od dawna.

      Choć bardzo bym chciała, to niestety nie mogę niczego lepszego Ci polecić, bo zwyczajnie... niczego wcześniej o Marilyn nie czytałam.

      pozdrawiam :)

      p.s. dziś już tak mroźno nie było, ale śniegu nadal "ni ma" :)

      Usuń
    2. snieg pewnie spadnie, gdy sie ociepli i 'niebo zacznie tajec' :)

      co do m. to chcialabym dowiedziec sie o niej czegos niestereotypowego, poznac ja jako kobiete (bo poki co wiem tyle co wszyscy - wszystko i nic)

      w ogole chodzi ostatnio za mna jakas dobra biografia/autobiografia. niewazne czyja (choc nie kazdy sie nada :)). chcialabym pieknie (albo przynajmniej rzetelnie i interesujaco) napisanej ksiazki. chcialabym zachwycic sie czlowiekiem z krwi i kosci. jakies pomysly :)?

      Usuń
  7. Czytałam książkę i w sumie podobała mi się, chociaż tak jak napisałaś, autorka uległa stereotypowi a poza tym wyraźnie dało się odczuć, że za wszelkie niedole i porażki Marilyn odpowiada Miller. Książka trochę sztywna, ale nie najgorzej się ją czytało.

    OdpowiedzUsuń
  8. Hm, być może jest więcej o nim, niż o niej, bo książki na temat samej Marilyn okazują się dość regularnie (i pewnie jeszcze długo będą się ukazywać). Czytając recenzję myślałam, że zainteresuję się tą książką, ale po ostatnim akapicie chyba jednak zmieniłam zdanie.

    Pozdrawiam z okolic Edenu :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Myślę, że kiedyż przeczytam. Chociaż mam pewne obawy przez to ukazanie Marilyn w sposób stereotypowy.

    OdpowiedzUsuń
  10. jestem świeżo po filmie 'mój tydzień z marilyn' i michelle williams wypadła wspaniale. mam ochotę zajrzeć do książek o tej cudnej blondynce, ale boję się właśnie tego stereotypu. może zacznę od 'moich ostatnich seansów'...
    btw. fajna okładka tej tu książki!

    OdpowiedzUsuń