Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Rok wydania: 2011
Liczba stron: 296
Nie oceniaj książki po okładce - głosi stare przysłowie, którego staram się trzymać. Oczywiście, nie byłabym sobą, gdybym czasem zasady tej nie naciągnęła. Niestety, często potem okazywało się, że pukałam się w głowę mówiąc "głupia baba, znów dała się nabrać!". I choć obiecuję sobie, że to już ostatni raz, że więcej nabrać się nie dam - słowa nie dotrzymuję. Najpierw oglądam okładkę, a potem... kupuję. W taki właśnie sposób trafiło do mnie Sosnowe dziedzictwo - zachwycona okładką postanowiłam, że muszę tę książkę mieć. I co się okazało? Nie zawiodłam się, mało tego - zauroczyłam się tą historią.
Rok wydania: 2011
Liczba stron: 296
Nie oceniaj książki po okładce - głosi stare przysłowie, którego staram się trzymać. Oczywiście, nie byłabym sobą, gdybym czasem zasady tej nie naciągnęła. Niestety, często potem okazywało się, że pukałam się w głowę mówiąc "głupia baba, znów dała się nabrać!". I choć obiecuję sobie, że to już ostatni raz, że więcej nabrać się nie dam - słowa nie dotrzymuję. Najpierw oglądam okładkę, a potem... kupuję. W taki właśnie sposób trafiło do mnie Sosnowe dziedzictwo - zachwycona okładką postanowiłam, że muszę tę książkę mieć. I co się okazało? Nie zawiodłam się, mało tego - zauroczyłam się tą historią.
Anna Towiańska - główna bohaterka to warszawianka, z zawodu korektorka, która otrzymuje w spadku rodową posiadłość jej dziadka - dworek "Sosnówkę" wraz z przyległym jeziorem i częścią lasu w Towianach na Kujawach. "Pani dziedziczka", jak od czasu do czasu o Annie mówią miejscowi, bardzo szybko daje się porwać urokowi miejsca, towarzystwu Szyszki - psiej przybłędy oraz serdeczności ludzi - mecenasa Antoniego Witkowskiego, pani Irenki Malinki, parkingowego Dyzia, rodziny Koniecznych oraz przystojnego weterynarza Grzegorza Skalskiego, którzy choć obcy, w bardzo krótkim czasie stają się jej niezmiernie bliscy. Nic więc dziwnego, że Anna postanawia przywrócić posiadłości jej dawną świetność.
Rozdziały poświęcone Annie i jej "Sosnówce" przeplatane są rozdziałami wyjaśniającymi losy przodków Anny, na które ogromny wpływ miała II wojna światowa, a w szczególności zaś - powstanie warszawskie. Z rozdziałów tych, dowiadujemy się także, w jaki sposób dworek trafił w ręce Anny, a co więcej - dlaczego stało się to tak późno.
Sosnowe dziedzictwo czyta się zachłannie, chociaż słowo "czyta" może nie jest tutaj najtrafiniejszym określeniem, lepszym zdaje się być słowo "wchłania".
***
Jedyne, co może tutaj przeszkadzać, a miejscami nawet nieco razić, jest fakt, iż cała ta historia jest niesamowicie przesłodzona - atrakcyjna, zabawna i pewna siebie Anna, która wzbudza sympatię (czasem nawet coś więcej) w każdym, kogo napotka na swej drodze. Do tego niemal nieskazitelni i szalenie przemili mieszkańcy Towian. Bajka? Nierealny świat? Ano tak, jednak... mimo wszystko bardzo urocza bajka i równie uroczy świat.
Czytałam i oczywiście polecam. Przyjemna lektura, dzięki której marzenia stają się bardziej realne, jakby na wyciągnięcie ręki:)).
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Już wcześniej zapisałam tą książkę na swoją listę, a kolejna tak pozytywna opinia tylko mnie w tym utwierdza :)
OdpowiedzUsuńczeka na mnie na półce, jest następna w kolejce i już się nie mogę doczekać, aż przeczytam!
OdpowiedzUsuńJuż samo to, że tę pozycję się 'wchłania', a nie 'czyta' jest znakomitą rekomendacją :)
OdpowiedzUsuńJuż sama okładka przyciąga, to fakt.