Wydawnictwo: Amber
Rok wydania: 2006
Liczba stron: 346
Jak świat długi i szeroki, liczba 13 uznawana jest za liczbę pechową i złowróżebną... za liczbę symbolizującą katastrofę i nieszczęście. Oczywiście to, czy wierzymy w ten przesąd, czy też nie, zależy od nas samych i naszego "widzi mi się", niemniej jednak Trzynasta opowieść zdaje się potwierdzać ową nieprzyjazną symbolikę tej liczby.
Margaret Lea - córka antykwariusza (szczęściara!), która bardziej kocha i rozumie książki, aniżeli ludzi, otrzymuje list, w którym znana i uwielbiana pisarka Vida Winter powierza jej piekielnie trudne zadanie - spisania jej biografii. Piekielnie trudne, gdyż prawdziwe nazwisko Vidy Winter jest przez nią głęboko skrywane, podobnie zresztą, jak jej historia - ta prawdziwa, bo tych zmyślonych dla czytelników, tych nieprawdziwych - ma całe mnóstwo. Teraz, ponaglana śmiertelną chorobą, chce wyjawić prawdę. I nie ważne, czy Margaret "opowie" ją światu czy też nie. Ona chce komuś ją opowiedzieć i... to jest najważniejsze.
Zrozumiałe staje się tutaj pytanie - dlaczego Margaret? Dlaczego to ją wybrała, kiedy mogła wybrać kogokolwiek innego? Kogoś, kto się zna na spisywaniu biografii. W końcu, nie raz otrzymała propozycję spisania jej. Ale ona wybrała Margaret, bo jak przypuszczała tylko ona ją zrozumie. Tylko ona zrozumie miłość siostrzaną. Miłość pomiędzy bliźniaczkami.
Z chwilą, kiedy Margaret pojawiła się w domu Vidy Winder, rozpoczyna się walka z czasem i wyniszczającą chorobą - walka o prawdę. Ożywają przeszłe uczucia, grzeszne namiętności, gorzkie wspomnienia, a także... duchy przeszłości. Na naszych oczach stopniowo i zgodnie z pragnieniem Vidy... rodzi się prawda.
Ale, ale... to nie wszystko. Trzynasta opowieść to bowiem nie tylko Vina Winter i jej przeszłość. To także historia Margaret. Historia, z którą ciężko jej się pogodzić, którą trudno jej zrozumieć.
Trzynasta opowieść to dobra książka - książka, którą naprawdę warto przeczytać. Niemal każda strona odsłania przed nami nową wersję przeszłości Vidy Winter i kiedy wydawało się, że wiemy i rozumiemy więcej, okazywało się, że było zupełnie inaczej. Niestety, czasami miałam wrażenie, że to wszystko, ta opowieść - była taka jakby za bardzo rozwlekła.
Rok wydania: 2006
Liczba stron: 346
Jak świat długi i szeroki, liczba 13 uznawana jest za liczbę pechową i złowróżebną... za liczbę symbolizującą katastrofę i nieszczęście. Oczywiście to, czy wierzymy w ten przesąd, czy też nie, zależy od nas samych i naszego "widzi mi się", niemniej jednak Trzynasta opowieść zdaje się potwierdzać ową nieprzyjazną symbolikę tej liczby.
Margaret Lea - córka antykwariusza (szczęściara!), która bardziej kocha i rozumie książki, aniżeli ludzi, otrzymuje list, w którym znana i uwielbiana pisarka Vida Winter powierza jej piekielnie trudne zadanie - spisania jej biografii. Piekielnie trudne, gdyż prawdziwe nazwisko Vidy Winter jest przez nią głęboko skrywane, podobnie zresztą, jak jej historia - ta prawdziwa, bo tych zmyślonych dla czytelników, tych nieprawdziwych - ma całe mnóstwo. Teraz, ponaglana śmiertelną chorobą, chce wyjawić prawdę. I nie ważne, czy Margaret "opowie" ją światu czy też nie. Ona chce komuś ją opowiedzieć i... to jest najważniejsze.
Zrozumiałe staje się tutaj pytanie - dlaczego Margaret? Dlaczego to ją wybrała, kiedy mogła wybrać kogokolwiek innego? Kogoś, kto się zna na spisywaniu biografii. W końcu, nie raz otrzymała propozycję spisania jej. Ale ona wybrała Margaret, bo jak przypuszczała tylko ona ją zrozumie. Tylko ona zrozumie miłość siostrzaną. Miłość pomiędzy bliźniaczkami.
Z chwilą, kiedy Margaret pojawiła się w domu Vidy Winder, rozpoczyna się walka z czasem i wyniszczającą chorobą - walka o prawdę. Ożywają przeszłe uczucia, grzeszne namiętności, gorzkie wspomnienia, a także... duchy przeszłości. Na naszych oczach stopniowo i zgodnie z pragnieniem Vidy... rodzi się prawda.
Ale, ale... to nie wszystko. Trzynasta opowieść to bowiem nie tylko Vina Winter i jej przeszłość. To także historia Margaret. Historia, z którą ciężko jej się pogodzić, którą trudno jej zrozumieć.
Trzynasta opowieść to dobra książka - książka, którą naprawdę warto przeczytać. Niemal każda strona odsłania przed nami nową wersję przeszłości Vidy Winter i kiedy wydawało się, że wiemy i rozumiemy więcej, okazywało się, że było zupełnie inaczej. Niestety, czasami miałam wrażenie, że to wszystko, ta opowieść - była taka jakby za bardzo rozwlekła.
Świetna jest tak książka, bardzo podobała mi się.Szczególnie, jak piszesz, dla moli książkowych - jak znalazł
OdpowiedzUsuńZazdroszczę, że już po lekturze:). Mam ją na swojej liście priorytetowej i muszę w końcu dorwać ją w księgarni:). Pozdrawiam!!
OdpowiedzUsuńEch, a ja jestem chyba jedyną osobą, której ta książka się zupełnie nie podobała. Wszędzie czytam same zachwyty. Niby wszystko jak trzeba, młoda kobieta z tajemnicą, stara kobieta z przeszłością (i tajemnicą), ponury dom... A na każdej, po prostu każdej stronie zgrzytałam zębami. Wszystko mi się wydawało skonstruowane na siłę, bez lekkości, postacie papierowe i zmyślone, język napuszony jak w tanich romansach. To jedno z moim gorszych czytelniczych wspomnień. Szkoda, bo uwielbiam powieści z takiego rodzinno-tajemniczego nurtu. Ale co zrobić :/
OdpowiedzUsuńW ogóle mi się ta książka nie podobała. Zaraz po przeczytaniu sprzedałam ją na allegro. Nie rozumiem zachwytów nad tą pozycją.
OdpowiedzUsuńA ja ją wchłonęłam. Nawet ta rozwlekłość momentami mi nie przeszkadzała.
OdpowiedzUsuń