Wydawnictwo: Znak
Rok wydania: 2010
Liczba stron: 188
Llosa, ech Llosa... i co ja mam z Tobą zrobić? Już dawno chciałam zapoznać się z twórczością tego pana, ale zawsze, nie wiedzieć czemu, sięgałam po coś innego. Kiedy jednak nagrodzono go Literacką Nagrodą Nobla - już nie mogłam sobie odpuścić...
Rok wydania: 2010
Liczba stron: 188
Llosa, ech Llosa... i co ja mam z Tobą zrobić? Już dawno chciałam zapoznać się z twórczością tego pana, ale zawsze, nie wiedzieć czemu, sięgałam po coś innego. Kiedy jednak nagrodzono go Literacką Nagrodą Nobla - już nie mogłam sobie odpuścić...
...mój wybór padł na Pochwałę macochy. Tyle się o niej naczytałam - że intrygująca, zabawna, wyuzdana i rozpustna - iż musiałam sama sprawdzić, jaka ona jest w rzeczywistości. Nie muszę chyba dodawać, że miałam względem tej książki ogromne, a wręcz - przeogromne wymagania i oczekiwania. Niestety, zawiodłam się. I to totalnie!
Wszystko zaczyna się od listu, który Alfonsito podrzuca swojej macosze w dniu jej 40 urodzin. Listu, w którym ten "aniołek, który nie odróżnia dobra od zła" - wyznaje jej miłość. A potem już tylko lawina zdarzeń, nieunikniona zresztą, która zmienia wszystko, co było i mogło być piękne.
Grzeszne i pruderyjne uczucie? A może zimna i wyrachowana gra, rozgrywająca się za plecami ojca i męża - don Rigoberto? Albo jeszcze inaczej - ironia i groteska, które pomału i stopniowo odkrywają tragikomedię? I jeszcze jedno - kto tu jest grzeszny? Lukrecja, don Rigoberto czy Alfonsito? A może każde z nich? Nie, nie powiem - odpowiedzi należy szukać w książce... jedno jest pewne, ja tej przesadnej perswazji nie widzę. Owszem, jest erotyzm i seks, ale... to zbyt mało, to mnie nie przeraża, nie odrzuca, nie napawa zniesmaczeniem.
Przyznam szczerze, że początkowo nie mogłam pojąć, w jakim celu Llosa, w swój tekst, wplata interpretację dzieł znanych malarzy. Oczywiście, wiedziałam, że don Rigoberto był koneserem sztuki, zwłaszcza malarstwa erotycznego, ale i tak nie mogłam pojąć tego wybiegu. Długo myślałam i myślałam, aż w końcu wymyśliłam - obrazy te służą pisarzowi do przedstawienia bohaterów, a dokładniej - ich charakterów. Obrazy bowiem, tak jak nasze charaktery pełne są dwuznaczności, ukrytych symboli, domysłów i pragnień.
Pochwała macochy ani mnie nie zachwyciła, ani też nie zniechęciła. Z pewnością sięgnę jeszcze po inne książki Llosy, jednak... swoje oczekiwania będę stopniowo studziła.
A mnie ta książka zachwyciła, klimatem i światem stworzonym przez tego pisarza:0
OdpowiedzUsuńOjojoj, ja też nie wiedziałam co począć z Llosą i go z tego wszystkiego wzięłam i... pokochałam. To taki słodki lubieżnik i przekorny oszust z tym swoim literackim uśmieszkiem zbója. Gdzie nie spojrzę, wszędzie widzę mistrzostwo, wychodzenie poza konwenanse, gęstość znaczeń, koronczarską wręcz pracę nad atmosferą. Zawsze muszę najpierw jego książkę przemyśleć. To taki drugi etap czytania Llosy u mnie. Ja również od "Pochwały macochy" zaczęłam. Cóż, trzymam kciuki, by następną książką Llosa Cię już zjednał. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńA Llosa jeszcze przede mną :) Zamówiłam trzy książki (Miasto i psy, Pantaleon i wizytantki, Szelmostwa niegrzecznej...) i bardzo jestem ciekawa czy jego twórczość mi podpasuje... A jeżeli tak, to chętnie sięgnę po "Pochwałę macochy". Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńJeszcze nie znam twórczości Llosy, ale tak jak ty wiem, że muszę po niego sięgnąć. Kusi mnie na każdym kroku... Spróbuję się za niego zabrać jak naszybciej, ale może zacznę w takim bądź razie od innej jego powieści, niekoniecznie "Pochwały macochy":)
OdpowiedzUsuńMooly - może i u mnie tak będzie, że przyjdzie taki czas, iż Llosę pokocham? Bo przecież nie skreślam go ;-) chętnie przeczytam coś innego. Może coś mi doradzisz?
OdpowiedzUsuńJa czytałam dotychczas jeszcze tylko "Kto zabił Palomina Molero?" i "Gawędziarza". Tak sobie tego Llosę dawkuję z niezwykłą przyjemnością. Kto zabił - pseudokryminał, Gawędziarz - rzecz o plemieniu żyjącym w dżungli, o ich wierzeniach, mitach, zabawne, ciut przerażające a jak dla mnie bardzo interesujące. Taka sugestia:) Teraz poluję na Pantalona i na Ciotkę Julię.
OdpowiedzUsuńPs. zapraszam do mnie na Rozdawajkę
Molly - "Gawędziarz", hmmm, a wiesz, chciałam to przeczytać w pierwszej kolejności, ale ostatecznie wybrałam "Pochwałę macochy". Ale skoro polecasz, to... zapewne zakupię ;-) dziękuję
OdpowiedzUsuńNa mej półce mam trzy książki Llosy.
OdpowiedzUsuńŻadna z nich nie jest "Pochwałą macochy", ale byłam bliska kupienia tejże pozycji.
Cóż. Jeżeli obecnie posiadane przeze mnie tomiszcza przypadną mi do gustu, nie pozostanie mi nic innego, jak "Macochę" zbadać empirycznie.
Pozdrawiam :)
Claudette, kasandra_85 - czekam zatem na Wasze recenzje, może przekonają mnie do Llosy ;-)
OdpowiedzUsuńPaula - może zacznij od polecanego przez Mooly "Gawędziarza"