Pages - Menu

piątek, 25 lutego 2011

"Bezradnik małżeński" Polly Williams

Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Rok wydania: 2011
Liczba stron: 312


Nie jestem żoną - to prawda, ale nie oznacza to, że kompletnie nie znam się na małżeństwach i życiu z tą jedną, jedyną osobą. Od dłuższego już czasu mieszkam ze swoim chłopakiem i wiem, jak wiele pracy i wysiłku pochłania budowanie wspólnego świata. Najważniejsze w tym wszystkim jest to, aby się nie pogubić i nie zatracić tego, co istotne... miłości.

Małżeństwo Sadie i Toma zrodziło się z wielkiej namiętności, która z czasem ustąpiła miejsca codzienności, zmęczeniu i... niespełnionym ambicjom. Wszystko to sprawia, że zamiast żyć wspólnie - żyją obok siebie, nie do końca zdając sobie sprawę z tego, co tak naprawdę wokół nich się dzieje i... czego ta druga strona chce. W efekcie, on poświęca wszystko - czas i rodzinę, swoim staraniom o awans, którym chce jej udowodnić, że jest dobrym mężem. Ona tymczasem, postanawia zostać idealną żoną, co oczywiście... proste nie będzie, zwłaszcza, kiedy jest się Sadie - kobietą, której niemalże zawsze przytrafia się coś niespodziewanego. Do tego wszystkiego pojawia się ta trzecia - Annette. Na szczęście Sadie poznaje tajemniczą staruszkę - Enid, która postanawia jej pomóc. I choć można się zastanawiać, czy potrzebnie - jedno jest pewne... będzie wesoło.

Bezradnik małżeński to cała paleta ciekawych i sympatycznych postaci, których nie sposób nie polubić. Znajdziemy tutaj m.in. - unikającą zobowiązań Chloe - przyjaciółkę Sadie, a także Ronę - matkę Toma, która co tu ukrywać, nie jest fanką jego żony. 

Bezradnik małżeński to lekka i przyjemna lektura, która stara się nam przekazać to, o czym często zapominamy, zwłaszcza w dzisiejszym zabieganym świecie, a mianowicie, że w życiu liczy się coś więcej niż kariera. I jeszcze jedno - nie warto zmieniać się na siłę, lepiej pozwolić innym kochać nas takimi, jakimi jesteśmy. 

4 komentarze:

  1. Cały czas zastanawiam się, czy autorka chciała nam pokazać, że nie warto się zmienić (tak, jak wspomniałaś w ostatnim zdaniu), czy raczej usprawiedliwić wszystkie leniwe żonki, które po 'usidleniu' odpowiedniego kandydata całkowicie przestają dbać o siebie, jego i ich wspólne otoczenie. Z drugiej strony... W przypadki Sadie i Toma - 'widziały gały co brały', więc raczej skłaniam się ku opcji pierwszej. Bo co innego, kiedy kobieta zmienia się in minus i okazuje się fatalną gospodynią, a co innego kiedy taką ją właśnie pokochał wybranek... :)

    OdpowiedzUsuń
  2. No właśnie, Sadie od samego początku nie była idealną żoną, ale właśnie taką Tom ją pokochał i taką chciał mieć...

    OdpowiedzUsuń
  3. Bo najgorzej to jest wtedy jak się chce siebie i innych uszczęśliwić na siłę, a nie po prostu żyć :).
    Chętnie przeczytam tę książkę dla rozrywki :).

    OdpowiedzUsuń
  4. Książkę ktoś zostawił a ,że akurat się nudziłam w pracy zaczęłam czytać i nie powiem bo od samego początku mnie w ciągła ;)nie mogę się doczekać aż skończę ją cała czytać;D

    OdpowiedzUsuń