Pages - Menu

piątek, 11 lutego 2011

"Trzynasta opowieść" Diane Setterfield

Wydawnictwo: Amber
Rok wydania: 2006
Liczba stron: 346


Jak świat długi i szeroki, liczba 13 uznawana jest za liczbę pechową i złowróżebną... za liczbę symbolizującą katastrofę i nieszczęście. Oczywiście to, czy wierzymy w ten przesąd, czy też nie, zależy od nas samych i naszego "widzi mi się", niemniej jednak Trzynasta opowieść zdaje się potwierdzać ową nieprzyjazną symbolikę tej liczby.


Margaret Lea - córka antykwariusza (szczęściara!), która bardziej kocha i rozumie książki, aniżeli ludzi, otrzymuje list, w którym znana i uwielbiana pisarka Vida Winter powierza jej piekielnie trudne zadanie - spisania jej biografii. Piekielnie trudne, gdyż prawdziwe nazwisko Vidy Winter jest przez nią głęboko skrywane, podobnie zresztą, jak jej historia - ta prawdziwa, bo tych zmyślonych dla czytelników,  tych nieprawdziwych - ma całe mnóstwo. Teraz, ponaglana śmiertelną chorobą, chce wyjawić prawdę. I nie ważne, czy Margaret "opowie" ją światu czy też nie. Ona chce komuś ją opowiedzieć i... to jest najważniejsze.


Zrozumiałe staje się tutaj pytanie - dlaczego Margaret? Dlaczego to ją wybrała, kiedy mogła wybrać kogokolwiek innego? Kogoś, kto się zna na spisywaniu biografii. W końcu, nie raz otrzymała propozycję spisania jej. Ale ona wybrała Margaret, bo jak przypuszczała tylko ona ją zrozumie. Tylko ona zrozumie miłość siostrzaną. Miłość pomiędzy bliźniaczkami.


Z chwilą, kiedy Margaret pojawiła się w domu Vidy Winder, rozpoczyna się walka z czasem i wyniszczającą chorobą - walka o prawdę. Ożywają przeszłe uczucia, grzeszne namiętności, gorzkie wspomnienia, a także... duchy przeszłości. Na naszych oczach stopniowo i zgodnie z pragnieniem Vidy... rodzi się prawda. 


Ale, ale... to nie wszystko. Trzynasta opowieść to bowiem nie tylko Vina Winter i jej przeszłość. To także historia Margaret. Historia, z którą ciężko jej się pogodzić, którą trudno jej zrozumieć.


Trzynasta opowieść to dobra książka - książka, którą naprawdę warto przeczytać. Niemal każda strona odsłania przed nami nową wersję przeszłości Vidy Winter i kiedy wydawało się, że wiemy i rozumiemy więcej, okazywało się, że było zupełnie inaczej. Niestety, czasami miałam wrażenie, że to wszystko, ta opowieść - była taka jakby za bardzo rozwlekła.

5 komentarzy:

  1. Świetna jest tak książka, bardzo podobała mi się.Szczególnie, jak piszesz, dla moli książkowych - jak znalazł

    OdpowiedzUsuń
  2. Zazdroszczę, że już po lekturze:). Mam ją na swojej liście priorytetowej i muszę w końcu dorwać ją w księgarni:). Pozdrawiam!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Ech, a ja jestem chyba jedyną osobą, której ta książka się zupełnie nie podobała. Wszędzie czytam same zachwyty. Niby wszystko jak trzeba, młoda kobieta z tajemnicą, stara kobieta z przeszłością (i tajemnicą), ponury dom... A na każdej, po prostu każdej stronie zgrzytałam zębami. Wszystko mi się wydawało skonstruowane na siłę, bez lekkości, postacie papierowe i zmyślone, język napuszony jak w tanich romansach. To jedno z moim gorszych czytelniczych wspomnień. Szkoda, bo uwielbiam powieści z takiego rodzinno-tajemniczego nurtu. Ale co zrobić :/

    OdpowiedzUsuń
  4. W ogóle mi się ta książka nie podobała. Zaraz po przeczytaniu sprzedałam ją na allegro. Nie rozumiem zachwytów nad tą pozycją.

    OdpowiedzUsuń
  5. A ja ją wchłonęłam. Nawet ta rozwlekłość momentami mi nie przeszkadzała.

    OdpowiedzUsuń